Portret w gazecie

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 14.08.2004 06:00

Dotychczas do prokuratury nie zgłosił się nikt, kto oskarżyłby prałata o pedofilię. W pociąg duchownego do dzieci nie wierzą również gdańscy księża, z którymi rozmawialiśmy - Gazeta Wyborcza zamieszcza obszerny "portret księdza Henryka Jankowskiego" zatytułowany "Prałat chce zaistnieć".

W kwietniu 1983 r., gdy razem z Wałęsą jechał do Warszawy na obchody 40. rocznicy powstania w getcie, milicja zatrzymała ich pod pozorem przekroczenia szybkości. Do wieczora przetrzymano obu w komendzie w Olsztynie, potem zmuszono do powrotu do Gdańska. - Panowie Wałęsa i Jankowski przyjęli zaproszenie komendanta milicji z Olsztyna - naśmiewał się rzecznik rządu Jerzy Urban podczas konferencji prasowej dla zagranicznych dziennikarzy. A ksiądz napisał skargę na bezprawne zatrzymanie: "Jak teraz milicja przyjdzie do Wałęsy, mamy to traktować jako rewizytę?". Opiekował się Wałęsą Aż do wyboru Wałęsy na prezydenta Jankowski traktowany był jako jeden z najbliższych jego zaufanych. To on w Wigilię 1981 roku przyjechał do internowanego w Otwocku przywódcy Sierpnia. Potem odwiedzał Wałęsę co kilka dni, dowożąc jedzenie i bieliznę. Za każdym razem był rewidowany. Sprawdzano nawet zawartość tubek z pastą do zębów. (...) Już wówczas dało się zauważyć zamiłowanie proboszcza do bizantyjskiego przepychu. Ksiądz jeździł mercedesem (dar katolików z Niemiec), podczas gdy inni księża zadowalali się dużymi fiatami. Taki kryptonim - "Mercedes" - nadała mu nawet służba bezpieczeństwa NRD, która od 1980 do 1989 r. gromadziła materiały na temat księdza. Z akt Stasi wynika, że kilku agentom udało się nawet dotrzeć do proboszcza i porozmawiać o polityce (z obrzydzeniem raportowali o skrajnym antykomunizmie księdza). - Na początku lat 80. na plebanii św. Brygidy pojawił się jeden z przywódców opozycji demokratycznej z synem - opowiada działacz podziemia z tamtego czasu. - Ksiądz zaprowadził ich do łazienki i zaczął chwalić się wystrojem. Podkreślał, że kafelki sprowadził aż z Włoch. Obaj goście zbaranieli, wówczas ksiądz zwrócił się do syna: mam fajną siostrzenicę - mówi - jakbyście się pobrali, to kupię wam taką samą łazienkę. - To obnoszenie się z bogactwem w siermiężnych PRL-owskich czasach miało drugie dno - uważa inny opozycjonista. - Przecież on w ten sposób komunikował władzy: "Mam was w dupie". A robotnicy w stoczni mogli mówić: "Patrzcie, oni jeżdżą byle czym, a nasz proboszcz ma mercedesa!". I o jednym trzeba pamiętać - ksiądz swoim bogactwem zawsze się dzielił. Kolacje w drogich restauracjach, wystawne przyjęcia, najlepsze ubrania - w latach 80. nikt się nie pytał, skąd na to pieniądze. Krążą fantastyczne plotki: że Jankowski dostawał pieniądze z CIA, z Watykanu. Ale i potem nawet jego najwięksi oponenci nigdy nie sugerowali, że zdobył je w nieuczciwy sposób. - Ksiądz ma po prostu talent do zdobywania pieniędzy - mówią nasi rozmówcy. - Ja i talent do pieniędzy? - śmieje się ksiądz Jankowski - Przecież nie będę zaprzeczał. Skoro tak ludzie mówią, pewnie coś w tym jest. Prałat przesiadł się właśnie z mercedesa klasy S do najnowszego modelu audi A8 za blisko pół miliona złotych. Takim samochodem jeździ kilkunastu najbogatszych Polaków, w tym Jan Kulczyk. - Jeździ dobrym autem, bo to mu się należy - uważa Lackorzyński. - On prawie zawsze jest w drodze, zawsze coś załatwia, średnio w roku przejeżdża ok. 100 tys. km. Jest pracoholikiem, na nogach 16-18 godzin. Gdyby nie był księdzem, byłby miliarderem. A tajemnica jego majątku jest prosta - zawsze znajdzie chętnych do sponsorowania swoich pomysłów. - Skąd naprawdę ksiądz ma te wszystkie pieniądze? Prałat obrusza się: - Proszę pana, jeśli pan jest wierzący i wierzy w ofiarę, to nie powinien pan takich pytań zadawać. (...) Prałat Jankowski sponsoruje też szkoły, domy dziecka. Ostatnio dary śle do św. Brygidy Edward Moskal, szef Kongresu Polonii Amerykańskiej. - Jutro jedziemy na lotnisko odebrać antybiotyki, dar od Kongresu Polonii wart cztery miliony dolarów - mówił prałat w ostatnią niedzielę. - Ale o mojej działalności charytatywnej nikt nie pisze.