Kościół wciągnięty w partyjną wojenkę

Komentarzy: 18

Rzeczpospolita/Tomasz P. Terlikowski/a.

publikacja 25.10.2007 06:18

Politykom PO i PiS udało się wciągnąć ważnych hierarchów w partyjne rozgrywki. Konsekwencje mogą być poważne. I dla Kościoła, i dla centroprawicy - przestrzega publicysta Rzeczpospolitej Tomasz P. Terlikowski.

Po dwóch latach nieustannych prób, sondowania duchownych i hierarchów politykom – tak z PiS, jak i PO – udało się umocnić stereotyp dwóch zwalczających się Kościołów: łagiewnickiego i toruńskiego - napisał Terlikowski w artykule zatytułowanym "Kościół wciągnięty w partyjną wojenkę" (bez pytajnika). - I to pomimo iż większość hierarchii zdecydowała się na dyskretne milczenie w sprawach wyborczych i partyjnych, a podziały między zwolennikami PO i PiS niewiele mają wspólnego z podziałem na odbiorców Radia Maryja i czytelników Tygodnika Powszechnego. Problem w tym, że ten nieprawdziwy podział może ukształtować pozycję Kościoła na wiele lat. I wepchnąć go w konflikt, który nie ma nic wspólnego z jego misją. Po raz pierwszy słowa o dwóch katolicyzmach: toruńskim (czyli radiomaryjnym, zamkniętym i głosującym na PiS) i łagiewnickim (czyli otwartym, światłym, proeuropejskim i głosującym na PO) padły z ust Jana Rokity i Donalda Tuska zaraz po przegranych przez nich wyborach w 2005 roku. Nie ma jednak co ukrywać, że wypowiedź ta poprzedzona rekolekcjami dla PO głoszonymi przez kardynała Stanisława Dziwisza była odpowiedzią na budowane przez Prawo i Sprawiedliwość wrażenie, iż partią katolicką pozostaje w Polsce wyłącznie partia braci Kaczyńskich. Odpowiedź ta zapoczątkowała jednak lawinę komentarzy, prasowych analiz czy spekulacji dotyczących granic między oboma środowiskami wewnątrz episkopatu - przypomina publicysta Rzeczpospolitej. - Umiarkowana reakcja biskupów oraz wycofanie się kardynała Dziwisza z tego typu działań (aż do wyborów prezydenckich w Warszawie) wyciszyły zarysowaną wówczas linię podziału i sprowadziły ją do rozsądniejszego postrzegania rzeczywistości, w której istnieje wprawdzie spór między rozmaitym rozumieniem katolicyzmu, ale nie polega on wyłącznie na różnicach partyjnych. Najmocniejszym ciosem zadanym podziałowi łagiewnicko-toruńskiemu stała się sprawa abp. Stanisława Wielgusa. W jej trakcie wyraźnie można było dostrzec, że rzeczywiste linie sporne przebiegają w zupełnie innym miejscu niż między konserwatystami (często, choć wcale nie zawsze, głosującymi na PiS) a liberalnymi katolikami (oddającymi swój głos na PO) - uważa Terlikowski.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 3 Następna strona Ostatnia strona