"GN" z Kijowa: Spełnił się koszmar Janukowycza, Tymoszenko wróciła na Majdan.
Witał ją ogromny tłum, Majdan był wypełniony po brzegi dziesiątkami tysięcy ludzi. Jej przemówienie nie zawierało jednak żadnej ważniejszej myśli, poza nawoływaniem do rozliczeń i emocjonalnym podgrzewaniem nastrojów (przeczytaj tekst Dramatyczne słowa Tymoszenko na Majdanie).
Obawiam się, że właśnie zaczęła się po stronie opozycji licytacja, kto mocniej i głośniej będzie domagał się zemsty na „wrogach ludu”. „Prawy Sektor” już zapowiedział, że nie zejdzie z Majdanu, gdyż rewolucja narodowa musi być kontynuowana, aż do usunięcia z kraju wszystkich „wewnętrznych okupantów”. Formuła to pojemna i można w tę kategorię wpisać każdego, według uznania. Skompromitowali się dotychczasowi polityczni liderzy Majdanu: Jaceniuk, Tiahnybok i Kliczka. Nie dość, że zawiedli w godzinie próby - nie było ich na głównej scenie, kiedy Berkut podchodził na kilkanaście metrów, a stała tam tylko grupa modlących się duchownych, ale podpisali porozumienie z Janukowyczem, które kilka godzin później sami obalili, doprowadzając do jego usunięcia w Radzie Najwyższej.
Janukowycz okazał się tchórzem, uciekł z Kijowa i porzucił tych, którzy w ostatnich dniach nadstawiali dla niego karku. Jako przywódca całej Ukrainy przestał się liczyć. Widziałem to wczoraj rano pod jego siedzibą na ul. Bankowej, której nie pilnowały wojska wewnętrzne, ale siły Samoobrony. Teraz może jedynie grać na podziale kraju, okopany w swoim bastionie na Wschodzie, wspierany przez Krym.
Gdy na Majdanie oczekiwano na przybycie Tymoszenko, w Charkowie odbywał się zjazd deputowanych wszystkich szczebli z południowo-wschodnich regionów Ukrainy. Stworzył nową platformę polityczną, która przyjęła na siebie odpowiedzialność „za zapewnienie porządku konstytucyjnego i praw obywateli na całym terytorium".
Wyrasta więc na Wschodzie drugi ośrodek władzy, już bez Janukowycza, ale za to konkurencyjny wobec Majdanu i parlamentu. Na takim podziale gra Rosja, tradycyjnie obecna w tej części Ukrainy, która mówi po rosyjsku, wyznaje prawosławie w łączności z Patriarchatem Moskiewskim i nigdy nie będzie stawiała pomników Stefanowi Banderze.
Tymoszenko podczas wiecu zapewniała, że ona jest gwarantem koniecznych zmian. Tylko, że wielu Ukraińców po prostu jej nie wierzy. Słyszałem nawet komentarze, że cały jej wjazd na scenę na inwalidzkim wózku był starannie wyreżyserowanym spektaklem, gdyż wiadomo, że choć chora, potrafi się poruszać bez wózka. O ile sprawa, za którą została skazana była zemstą polityczną obozu Janukowycza, to już oskarżenia o różne przekręty z przeszłości, mają pokrycie w faktach. Tymoszenko wyszła z oligarchów i nigdy, żadnemu z nich krzywdy nie zrobiła. Trudno więc mi wyobrazić ją sobie, jako lidera walki z tym systemem.
Tymczasem Kijów kipi od emocji. Na kilka godzin przed powrotem Tymoszenko widziałem jak ulicami konwojowano dwóch młodych chłopców, członków prorządowych band, czyli tituszek. Oskarżono ich o to, że mieli strzelać do ludzi w czarny czwartek. Szli prowadzeni przez Samoobronę wśród takiej nienawiści tłumu, że wystarczyłby jeden gest, czy okrzyk, a mogłoby dojść do samosądu. Dlatego słowa Tymoszenko, że „nie będziemy godni pamięci ludzi, którzy zginęli i którzy otworzyli nam szlak, jeśli nie ukarzemy co do jednego tych, którzy pozbawili ich życia, którzy bili studentów, którzy bili naszych natchnionych duchem ludzi” są igraniem z ogniem, którego tutaj jest i tak wystarczająco dużo. Chleba od tego nie przybędzie, widać za to plan zorganizowania krwawych igrzysk, na których można zbudować kampanię polityczną w zbliżających się już za dwa miesiące wyborach prezydenckich. Jeśli nie pojawi się żaden neutralny kandydat, dojdzie w nich do ostrego starcia liderów opozycji, znanego już w historii Ukrainy pod nazwą atamaństwa. Walka z wewnętrznym wrogiem jest wtedy ważniejsza, aniżeli rozwiązywanie problemów kraju.
Upadek Janukowycza uratował kraj przed stoczeniem się w przepaść wojny domowej, która tutaj i tak zebrała straszliwe żniwo. Dość uświadomić sobie, że od wtorku do czwartku w Kijowie, tylko według danych oficjalnie, zginęło dwa razy więcej ludzi, aniżeli podczas masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.
Był plan wprowadzenia stanu wojennego i użycia wojska. Metro, jak się okazuje zostało zatrzymane, nie tylko po to, aby ludzie z lewego brzegu Dniepru, nie mogli przyjść z pomocą Majdanowi. Pod ziemią przerzucano jednostki wojsk wewnętrznych, które później walczyły w centrum miasta. Po raz pierwszy użyto także grupy antyterrorystycznej Alfa, która przeniknęła do Prospiłek i podpaliła gmach. Nie ulega więc żadnej wątpliwości, że Janukowycz ma krew na rękach i powinien zostać osądzony. Problem, jak to zrobić, gdy nadal wspiera go znaczna część społeczeństwa, która nie identyfikuje się z hasłami Majdanu. I kto będzie miał odwagę i posłuch, aby powiedzieć ludziom na Majdanie: pakujemy się, rewolucja się skończyła ?
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.