Malezyjski Boeing 777, który rozbił się na wschodzie Ukrainy, najpewniej został zestrzelony przez tamtejszych prorosyjskich separatystów - wynika ze wstępnych ustaleń wywiadu USA. Zginęło 298 osób - wszystkie na pokładzie. Świat żąda ustalenia sprawców.
Władze Rosji usiłują zrzucić winę na stronę ukraińską. Kijów podkreśla, że zestrzelenie pasażerskiego samolotu było aktem terroru i odrzuca twierdzenia separatystów, jakoby to ukraińskie siły rządowe zestrzeliły maszynę należącą do linii lotniczych Malaysia Airlines.
Informacje o wstępnej, poufnej analizie amerykańskiego wywiadu, wskazujące na separatystów jako winnych zestrzelenia samolotu, przekazała telewizja CNN, powołując się na przedstawiciela sektora obronnego USA, który zastrzegł sobie anonimowość.
Minister transportu USA Anthony Foxx powiedział, że strona amerykańska jest zaniepokojona brakiem poważnego śledztwa w sprawie katastrofy malezyjskiego samolotu. Zwłokę w rozpoczęciu dochodzenia nazwał "oczywistym powodem do zaniepokojenia". Podkreślił, że "dotarcie do tego, co w rzeczywistości się stało, będzie wymagało międzynarodowej współpracy". Zapewnił, że USA są gotowe pomóc.
Do wyjazdu na miejsce katastrofy malezyjskiego Boeinga 777 w obwodzie donieckim przygotowują się śledczy FBI i Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), którzy mają pełnić funkcję doradczą.
Rzecznik FBI Paul Bresson poinformował, że biuro wysyła na Ukrainę co najmniej jednego śledczego; nie jest jednak jasne, kiedy nastąpi wyjazd i czy będzie potrzeba dosłania innych osób. "Nasze działania będą uzależnione od rozwoju wydarzeń" - wyjaśnił Bresson. Także NTSB ma wysłać na Ukrainę co najmniej jednego śledczego, ale także w tym przypadku harmonogram nie jest ustalony - wskazał rzecznik Keith Holloway.
Władze Ukrainy podkreśliły w piątek, że ukraińska armia prowadząca operację przeciwko separatystom na wschodzie kraju nie rozmieściła tam żadnych systemów broni przeciwlotniczej. Minister spraw wewnętrzny Ukrainy Arsen Awakow poinformował na portalu społecznościowym, że służby MSW zaobserwowały w piątek około godz. 5 rano w okolicach miasta Krasnodon w obwodzie ługańskim ruch jednej baterii systemu przeciwlotniczego Buk, która zmierzała w kierunku Rosji. Zdaniem Awakowa to właśnie ta bateria może być odpowiedzialna za zestrzelenie w czwartek malezyjskiego samolotu pasażerskiego.
Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wałentyn Naływajczenko powiedział w piątek, że istnieją dowody, iż rosyjscy wojskowi mieli związek z katastrofą malezyjskiego samolotu; tuż przed nią system Buk-M wraz obsługą trafił z Rosji na terytorium Ukrainy.
Naływajczenko mówił o tym na briefingu, na którym przedstawiono nagranie, zawierające zapis słów dwóch szefów grup separatystów. W nagraniu jest m.in. mowa o otrzymaniu 17 lipca przez ukraiński kontrwywiad danych, że "bojownikom (samozwańczej) Donieckiej Republiki Ludowej przekazano do użytku jeden z kompleksów Buk-M z załogą, który trafił na Ukrainę z Rosji przez granicę w rejonie Suchodilska".
Szef SBU podkreślił, że nagrania dokumentują, iż system Buk przez rosyjską granicę na Ukrainę trafił z Rosji tuż przed aktem terrorystycznym. Zdaniem Naływajczenki obecnie separatyści próbują wywieźć z Ukrainy niewystrzelone rakiety systemu Buk, żeby ukryć przestępstwo.
Tymczasem rosyjskie ministerstwo obrony twierdzi, że w dniu katastrofy malezyjskiego samolotu ukraińskie systemy obrony przeciwlotniczej były aktywne i że korytarz lotu Boeinga 777 znajdował się w zasięgu ukraińskiej broni. Zdaniem Rosjan malezyjska maszyna znajdowała się w zasięgu dwóch ukraińskich systemów przeciwlotniczych dalekiego zasięgu S-200 i trzech baterii średniego zasięgu Buk.
OBWE poinformowała, że około 30 osób z jej personelu przyleciało w piątek śmigłowcem na miejsce, w którym poprzedniego dnia rozbił się samolot Malaysia Airlines. Tego dnia odbyło się spotkanie grupy kontaktowej Rosja-Ukraina-OBWE, podczas którego rozmawiano przez łącze wideo z prorosyjskimi separatystami na wschodzie Ukrainy.
Do przeprowadzenia międzynarodowego i niezależnego śledztwa w sprawie katastrofy malezyjskiego samolotu wezwała Rada Bezpieczeństwa ONZ.
Premier Donald Tusk podkreślił w piątek, że zestrzelenie samolotu pasażerskiego na terenie Ukrainy jest aktem terroru. Zapewnił, że to zdarzenie nie powoduje bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski. Wyraził też przekonanie, że potrzebna jest presja na prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy i na Rosję.
Tusk przekonywał, że "oburzenie na sprawców tej zbrodni musi także przekładać się na oburzenie wobec tych, którzy wspierają sprawców tej zbrodni". Powiedział też, że podziela zdanie innych premierów i prezydentów, którzy wypowiadali się w tej sprawie i nakłaniali do natychmiastowego przerwania działań zbrojnych na wschodzie Ukrainy w celu przeprowadzenia szybkiego dochodzenia, wyjaśniającego wszystkie okoliczności katastrofy malezyjskiego samolotu.
Szef polskiego rządu rozmawiał w piątek o katastrofie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Francois Hollande'em, a także z premierem Holandii Markiem Ruttem i przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem.
Szef MSZ Radosław Sikorski podkreślił, że Ukraina musi odzyskać kontrolę nad miejscem upadku malezyjskiego samolotu. Wyraził nadzieję, że katastrofa uświadomi wszystkim niebezpieczeństwa wynikające z konfliktu ukraińskiego.
Zaznaczył, że priorytetem musi być ustalenie przyczyn katastrofy i "sprawców tej zbrodni". Poinformował też, że w czwartek rozmawiał na temat katastrofy z ministrami spraw zagranicznych Holandii i Wielkiej Brytanii, a także z szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz z zastępcą sekretarza stanu USA.
"Wszyscy uważamy podobnie, że dochodzenie przyczyn tej tragedii, ustalenie sprawców tej zbrodni musi mieć priorytet. Władzom ukraińskim musi być umożliwione wykonanie ich suwerennych praw na swoim terytorium" - powiedział szef MSZ.
Według polskich władz, na pokładzie malezyjskiej maszyny najprawdopodobniej nie było Polaków. BBC poinformowała, że najliczniejszą grupę - 183 osoby - stanowili Holendrzy. Pozostałe ofiary to obywatele Malezji, Australii, Indonezji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Belgii, Filipin, Nowej Zelandii i Kanady.
W kontekście katastrofy kanclerz Niemiec Angela Merkel skrytykowała politykę Rosji wobec Ukrainy, ale zastrzegła, że nie istnieje alternatywa dla dialogu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Poinformowała, że rozmawiała w czwartek z Putinem, i będzie zapewne kontynuowała te kontakty także w najbliższych dniach.
Kanclerz zaapelowała o zawieszenia broni na wschodzie Ukrainy, aby niezależni śledczy mieli dostęp do miejsca katastrofy malezyjskiego samolotu i mogli zbadać jego wrak. "Musimy najszybciej, jak to tylko możliwe, wszcząć niezależne śledztwo. Jednak aby tak się stało potrzebujemy zawieszenia broni i musimy doprowadzić do pociągnięcia do odpowiedzialności osób winnych (zestrzelenia samolotu)" - powiedziała.
Brytyjski premier David Cameron powiedział w piątek, że katastrofa malezyjskiego samolotu jest "okropna, szokująca, przerażająca". Podkreślił, że odpowiedzialni za tę tragedię muszą ponieść karę. O pokój na Ukrainie i rozwiązanie tamtejszego konfliktu na drodze dialogu zaapelował po katastrofie papież Franciszek.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział w piątek, że Moskwa będzie nalegać na przeprowadzenie obiektywnego, niezależnego dochodzenia w sprawie katastrofy Boeinga-777. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) w Moskwie uważa, że w celu zbadania przyczyn katastrofy samolotu malezyjskich linii lotniczych na Ukrainie niezbędne jest utworzenie komisji pod egidą Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO).
Wcześniej separatyści prorosyjscy, którzy kontrolują teren katastrofy malezyjskiego boeinga, oświadczyli, że przekażą jego czarne skrzynki do ekspertyzy do Moskwy.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.