Dlaczego Urząd Marszałkowski w Katowicach wsparł produkcję zakłamanego, pełnego nienawiści do polskości filmu?
Na lekcjach historii w województwie śląskim prezentowany może być film pt. „Po roku 1939 - trudne czasy dla Śląska”. Powstał m.in. dzięki unijnej dotacji przyznanej przez Urząd Marszałkowski w ramach projektu „W regionie o regionie”. Film stara się uzasadnić jedną tezę: najnowsza historia Śląska jest przede wszystkim czasem prześladowań, jakich miejscowa ludność doznała od Polaków.
Okazuje się, że wkrótce po tym, jak zaczęliśmy zapisywać „białe plamy” w najnowszej historii Górnego Śląska, mamy do czynienia z osobliwym rewizjonizmem, który tworzy nowe tematy tabu, kwestionując rzeczy, wydawałoby się, oczywiste. Przykładem jest zamieszczony w tym filmie opis września 1939 r. Tamte wydarzenia skwitowane w filmie są zdaniem, że obrona Śląska, której symbolem jest Wieża Spadochronowa w Katowicach była mitem, nie mającym nic wspólnego z rzeczywistością. Świadczyć o tym mają, zdaniem autorów filmu, badania IPN. To oczywiste kłamstwo. Postanowienie o umorzeniu śledztwa IPN w sprawie zabójstw na ludności cywilnej i jeńcach wojennych popełnionych we wrześniu 1939 r. w Katowicach przez żołnierzy Wehrmachtu i członków Freikorpsu dokumentuje zarówno skalę obrony miasta, także Wieży Spadochronowej, jak i liczne przypadki zbrodni, popełnionych przez Niemców w tym czasie. (Postanowienie o umorzeniu śledztwa sygn. akt S 56/03/Zn).
Książka Kazimierza Gołby „Wieża Spadochronowa”, choć nie jest źródłem historycznym, stara się w oparciu o relacje świadków wiernie rekonstruować warstwę zdarzeniową opisywanej rzeczywistości. Jej „zasobność informacyjna”, nawet w konfrontacji z niemieckimi źródłami wojskowymi jest godna uwagi, chociaż oczywiście jest to zarazem wizja literacka, nadająca opisywanym wydarzeniom wymiar symboliczny.
Nawet nie wspomniano w filmie, że w przeciągu dwóch pierwszych miesięcy okupacji na Śląsku, zabito ok. 1500 osób w 58 egzekucjach. Tylko w Katowicach zginęło ich we wrześniu 750! We wrześniu 1939 r., poza Bydgoszczą, żadne inne polskie miasto nie doświadczyło takich represji, będących częścią zaplanowanej eksterminacji „polskiej warstwy przywódczej” w ramach Operacji Tannenberg.
To, jak rozumiem, w ujęciu autorów filmu nie było „tragedią śląską”. Ślązak zabijany za to, że czuje się Polakiem, nie jest godny tego, aby o nim pamiętać. To główne założenie nowej „śląskiej” polityki historycznej. Konsekwentnie więc milczy się w filmie o polityce eksterminacji realizowanej na Śląsku przez niemieckich okupantów. Uczeń nie ma prawa wiedzieć o tysiącach mieszkańców Górnego Śląska, których wygnano z ich ojczyzny na przełomie 1939/40. Nie dowie się o działalności niemieckich wojskowych sądów doraźnych oraz gestapo, których ofiarami byli przedstawicieli śląskiej inteligencji – nauczyciele, duchowni, działacze społeczni, aresztowani i zamęczeni w niemieckich obozach koncentracyjnych oraz w miejscowych katowniach gestapo. Nie usłyszy o Ślązakach zamordowanych w ramach Zbrodni Katyńskiej przez NKWD. Określenia obóz zagłady pada jedynie w stosunku do obozu „Zgoda”, określanego jako polski, choć założonego przez władze komunistyczne w 1945 r. Obok ludzi niewinnych siedzieli tam także przedstawiciele administracji III Rzeszy oraz ludzie odpowiedzialni za zbrodnie wojenne. Faktem jest przymusowa służba dziesiątków tysięcy Ślązaków w siłach zbrojnych III Rzeszy. Nie było to jednak sytuacja wyjątkowa. Podobny był los wielu Pomorzan oraz Wielkopolan na terenach wcielonych do III Rzeszy. W filmie nie ma już jednak mowy o tym, że wielu z nich zdezerterowało, albo po wzięciu do niewoli zgłosiło się do służby w wojsku polskim. Napływ ochotników z jeńców Wehrmachtu, nie tylko Ślązaków, przerósł wszystkie oczekiwania i wyniósł ponad 50. tys. Stanowili oni na przełomie 1944/45 największą część uzupełnień (ponad 40 proc.) w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie.
Wyjątkowo haniebnie przedstawiony jest okres powojennych rozliczeń. Nie słyszymy nic o tym, że Polska po 1945 r. nie była krajem wolnym, ale sowieckim satelitą, rządzonym przez ekipę lojalną wobec Moskwy. Ekipę, dodajmy, w której nie brakowało także miejscowych. Słyszymy dramatyczną opowieść o polskich „palcorzach”, którzy mieli wskazywać NKWD ludzi do deportacji. Z pewnością takie przypadki miały miejsce. Były jednak odpowiedzią na praktyki z czasów okupacji. Dlaczego więc film milczy o „palcorzach”, którzy przez całą okupację denuncjowali polskich sąsiadów na gestapo?
Przemilczane są wystąpienia bpa Stanisława Adamskiego oraz Kurii Biskupiej w Katowicach, apelujących o zakończenie procesów weryfikacji narodowościowej na Śląsku. „Gość Niedzielny” wielokrotnie wówczas o tym pisał, przyczyniając się do tego, że część tych praktyk zaniechano.
Co ciekawe film niewiele mówi o wywózce dziesiątków tysięcy Ślązaków do niewolniczej pracy w Związku Sowieckim. Jest to zrozumiałe jedynie w tym kontekście, że zmuszałoby to autorów filmu do odniesienia się do kwestii komunizmu i sowieckich rządów na Śląsku, a tego najwidoczniej chcieli uniknąć, aby nie zacierać zasadniczego przesłania. Teza filmu zaś jest prosta, jak konstrukcja cepa: całe zło, którego od 1939 r. doświadczyli mieszkańcy Górnego Śląska, nie pochodzi od Niemców, czy Sowietów, ale od Polaków.
Jest rzeczą haniebną, że film tak zakłamany, manipulujący faktami i komentarzami, otrzymał wsparcie Urzędu Marszałkowskiego i został przeznaczony do prezentacji na lekcjach historii. Swe główne pretensje kieruję jednak nie do autorów filmu, historycznych dyletantów i manipulatorów, ale tych, którzy w Urzędzie Marszałkowskim przyznali unijne środki na jego powstanie. Mam nadzieję, że podczas najbliższych wyborów samorządowych wyborcy odeślą na oślą ławkę życia publicznego zarówno autorów filmu, jak i jego sponsorów.
w regionie o regionie
Po roku 1939 - trudne czasy dla Śląska
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.