Komisja śledcza ONZ, której zadaniem było zbadanie okoliczności ataku na konwój z pomocą humanitarną 19 września k. Aleppo zakończyła w środę śledztwo. "Ustalenie, kto ponosi odpowiedzialność za atak, wykracza poza możliwości komisji" - głosi komunikat ONZ.
Komisja śledcza, na której czele stał emerytowany generał z Indii Abhijit Guha, "nie miała dostępu do podstawowych danych, które pozwoliłyby poprzeć jej ustalenia i w związku z tym nie jest w stanie wyciągnąć ostatecznych wniosków" - napisano w oświadczeniu.
Komisja nie dokonała m.in. oględzin miejsca ataku, ponieważ nie zezwolono jej na wjazd do tej części Syrii - wskazuje agencja AFP.
Zarówno syryjskie siły rządowe, jak i Rosja, a także koalicja anty-islamistyczna, której przewodzą Stany Zjednoczone "dysponowały - każda z osobna - potencjałem, który umożliwiał przeprowadzenie tego rodzaju ataku" - stwierdzili autorzy raportu końcowego. Zarazem podkreślili, że udział lotnictwa amerykańskiego czy szerzej: lotnictwa koalicji w ostrzale jest "wysoce nieprawdopodobny".
Komisja śledcza stanowczo odrzuciła natomiast tezę lansowaną m.in. przez Kreml, że atak na konwój został dokonany z ziemi, z rejonów kontrolowanych przez rebeliantów walczących z reżimem Baszara el-Asada.
Do trwającego 30 min. ataku powietrznego na konwój z pomocą humanitarną ONZ i Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, w którym wykorzystano pociski moździerzowe, artyleryjskie i rakietowe, doszło 19 września w Orum Al-Kubra w prowincji Aleppo. Zginęło wówczas co najmniej 10 osób, 22 osoby zostały ranne, a część ładunku została zniszczona.
W sumie w konwoju było 31 ciężarówek z pomocą. 18 z nich spłonęło, podobnie jak magazyn Czerwonego Półksiężyca. Lokalny przedstawiciel tej organizacji, powiązanej z reżimem prezydenta Syrii Basza el-Asada, również zginął.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.