2 i 3 dzień wyprawy - 6, 7 listopada 2009

„Nie ma czasu na podróż” – skwitował pod wieczór Zbyszek i zawarł w jednym krótkim zdaniu treść drugiego i trzeciego dnia pobytu w Libii.

W agencji turystycznej … 

W „opiekującym się” nami biurze podróży stoczyliśmy prawdziwą, prawie 5-cio godziną batalię. Batalię podczas której, sporych rozmiarów Tuareg – właściciel agencji, o wyglądzie pogodnego hipopotama, wielokrotnie wzywał Allacha. Oprócz wzywania, pokrzykiwał, cmokał z dezaprobatą, rzucał ostentacyjnie papierzyskami o biurko i wychodził z biura oburzony. Próbując znaleźć się w sytuacji robiłem naburmuszoną minę, energicznie tłumaczyłem Fadelowi, który tłumaczył całą rozmowę z Tuaregiem, że „się nie da” z pełną irytacją w głosie i odgrywałem pełen teatr z wychodzeniem z biura i dzwonieniem do niewiadomo kogo. W końcu kucnąłem na ziemi rozłożyłem wielką mapę Libii i łopatologicznie karteczkami imitującymi rowery i samochód pokazywałem trasę i sposób naszego przejazdu.

2 i 3 dzień wyprawy - 6, 7 listopada 2009   Po wyczerpującej walce, na trudnym terenie przeciwnika, wywalczyliśmy zasłużony remis, choć ze wskazaniem na gospodarza Wyciągnąłem też GPS i 10 litrowe worki na wodę MSR-a, żeby pokazać nasze pustynne profesjonalne przygotowanie. To nieco rozładowało ciężką od wzajemnego sapania atmosferę, bo wtedy rozmarzony Tuareg ściągnął ze ściany wiszącą tam girbę, powiedział, że jest z kozy i że jest lepsza niż jakiś tam MSR. Najbardziej z nas wszystkich zestresowany Fadel rzucił wtedy coś w stylu: „No problem Piter! You see - this people are desert people” i wyszczerzył zębiska. Główne zagadnienia negocjacji po arabsku dotyczyły – trasy, sposobu jej pokonywania, wymiany składów sztafety po miesięcznym pobycie w Libii, roli Fadela w przedsięwzięciu oraz rozliczeń pieniężnych za wykonywaną przez agencję obsługę. Po wyczerpującej walce, na trudnym terenie przeciwnika, wywalczyliśmy zasłużony remis, choć ze wskazaniem na gospodarza. Temat gotówka i tylko gotówka - 100% teraz albo powrót do domu - przegraliśmy, ale po walce (3000 Euro na stół i 6100 Dinarów za 4 dni). Reszta tematów po naszej myśli. Jedyną satysfakcją pozostawał fakt, że Tuareg, zaprawiony w bojach arabski lis pustynny, stwierdził, że już ma dosyć, bo boli go głowa i oklapł bezwładnie na fotelu …

W antykwariacie … 

2 i 3 dzień wyprawy - 6, 7 listopada 2009   Mohammed Ali wysłuchiwał z wypiekami na twarzy opowieści o Nowaku, sam, nie tylko z racji prowadzonej działalności, jest pasjonatem opowieści o podróżnikach światowych, którzy swe afrykańskie podróże rozpoczynali w Trypolisie Właściciel antykwariatu Mohammed Ali Elbakhabakhi siedział na krześle przed sklepem. Odziany w białą tunikę, bezrękawnik i biały fez.  „Sebha Used Book Store” – jedyny antykwariat w Libii, który założył 50 lat temu zaczynając od 200 książek z własnego zbioru bibliofilskiego wydawał się być perfekcyjnym miejscem do powieszenia tabliczki poświęconej pamięci Kazimierza Nowaka.

Antykwariat posiadał rewelacyjną lokalizację – znajdował się ok. 200 metrów od Zielonego Placu najbardziej charakterystycznego miejsca w stolicy Libii (w czasach kiedy Nowak odwiedzał stolicę Tripolitanii miejsce zwało się Piazza Italia). Wewnątrz panował klimat „szuflandi” z filmu „King Size”, czuło się zapach starych książek, na półkach stały przykurzone woluminy w ilości 8000 sztuk, stare mapy, ryciny i „Zielona książka” czyli nowy porządek świata według Muammara Al Kaddafiego tutaj do kupienia aż w 56 językach świata.

Mohammed Ali wysłuchiwał z wypiekami na twarzy opowieści o Nowaku, sam, nie tylko z racji prowadzonej działalności, jest pasjonatem opowieści o podróżnikach światowych, którzy swe afrykańskie podróże rozpoczynali w Trypolisie. O Kaziku wcześniej nie słyszał! A pasjonują go losy Clappertona, Nachtigala, Danhama, Rohlfsa, Oudneya i innych eksploratorów Sahary, którzy swe ekspedycje rozpoczynali w Trypolisie. Mohammad Ali ma wielu przyjaciół na całym świecie. W swojej księdze pamiątkowej rozanielony antykwariusz pokazywał nam wpis profesora Janusza Daneckiego najbardziej renomowanego polskiego arabisty z Instytutu Arabistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Wspominał nam również o arabskim podróżniku Al-Hasanie Ibn Muhammad al-Fasimie znanym w Europie pod nazwiskiem Jana Leona Afrykańczyka, który w 1518 roku odwiedził Trypolis i opisał go w swoim wielotomowym dziele „Opisanie Afryki”.

2 i 3 dzień wyprawy - 6, 7 listopada 2009   Mohammad Ali nawet chwili nie zastanawiał się nad naszą propozycją powieszenia tabliczki pamiątkowej, skwitował od razu, że będzie to prawdziwy zaszczyt dla niego i jego antykwariatu A pisał tak: „Trypolis jest otoczony murami wysokimi i pięknymi, choć niezbyt mocnymi. Miasto leży na piaszczystej równinie obsadzonej licznymi palmami. Domy Trypolisu są piękniejsze od tunetańskich, bazary uporządkowane, a poszczególne cechy porozdzielane zwłaszcza jeśli chodzi o sukienników. Nie ma tam wodotrysków ani studni, nic poza zbiornikami. Odczuwa się duży brak ziarna, gdyż cała okolica jest piaszczysta, całkiem jak w Numidii (…) Niemniej mieszkańcy energicznie oddają się handlowi, gdyż Trypolis leży blisko Numidii i Tunisu i aż do Aleksandrii nie ma innego, większego miasta; jest on też niezbyt oddalony od Malty i Sycylii. Zwykły tam zawijać weneckie statki dla wielkiego handlu z kupcami z Trypolisu i innymi, którzy co roku ściągali właśnie z powodu owych statków.”

2 i 3 dzień wyprawy - 6, 7 listopada 2009   Widzieliśmy się także z radcą ambasady polskiej w Trypolisie Mohammad Ali nawet chwili nie zastanawiał się nad naszą propozycją powieszenia tabliczki pamiątkowej, skwitował od razu, że będzie to prawdziwy zaszczyt dla niego i jego antykwariatu. Tabliczkę przykręciliśmy drewno-wkrętami od wewnętrznej strony drzwi we czwórkę: ja, antykwariusz, Fadel i Dominik (Zbyszek wtedy dzielnie skręcał rowery). Została jedynym błyszczącym elementem wystroju wnętrza. Współrzędne geograficzne pierwszej tabliczki - N 32° 53.564' ; E 13° 10.871' 

W misji popularyzującej … 

Widzieliśmy się także z radcą ambasady polskiej w Trypolisie Panem Sylwestrem Garnetem, który w miły dyplomatyczny sposób poinformował nas „co i jak”, zapoznał ze stanem liczebnym Polonii i osiągnięciami polskich firm na miejscowym rynku wydobywczym.

2 i 3 dzień wyprawy - 6, 7 listopada 2009   A na koniec poszliśmy na przepyszne libijskie ciacha

Zaproponował także, bardzo cenną pomoc w misji popularyzacji Kazimierza Nowaka, a mianowicie kontakt z libijskim Centralnym Archiwum Państwowym oraz Instytutem Historii, które to podmioty, jak stwierdził, powinny być zainteresowane historią wyprawy przez Czarny Ląd ze startem w Trypolisie.

Szukaliśmy bezskutecznie śladów po szyldzie: „Fratelli Gadziński”, reklamy kupca pochodzenia polskiego, którego Nowak spotkał handlującego na terenie dzisiejszej mediny czyli arabskiego suku.

A na koniec poszliśmy na przepyszne libijskie ciacha. Słodkie jak ulepek, ociekające miodem i dostępne w setkach wariacji.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
20°C Wtorek
noc
17°C Wtorek
rano
25°C Wtorek
dzień
25°C Wtorek
wieczór
wiecej »