"Dziękujemy" - wołały tłumy, kiedy trumny z ciałami prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żony Marii przewożono z Bazyliki Mariackiej na Wawel. Przy dźwięku Dzwonu Zygmunta trumny wniesiono na zamkowe wzgórze.
Dzwon Zygmunta obwieszczał najważniejsze wydarzenia historii Polski. Ostatni raz jego głos rozległ się 10 kwietnia - w dniu tragedii pod Smoleńskiem. Ogłosił Polakom także wybór kard. Wojtyły na papieża i jego śmierć 5 lat temu.
Para prezydencka zostanie pochowana dziś na Wawelu w alabastrowym sarkofagu. W ostatniej drodze Lecha i Marii Kaczyńskich z Bazyliki Mariackiej na Wawel uczystniczyła tylko najbliższa rodzina, duchowieństwo, służba liturgiczna i wojsko. Delegacje zagraniczne ze względów bezpieczeństwa nie uczestniczyły w kondukcie. Zostaną później przewiezieni na Wawel, by oddać hołd parze prezydenckiej. W chwili złożenia prezydenta i jego żony w sarkofagu rozlegnie się 21 salw armatnich i zabrzmi dzwon Zygmunta.
Trumny Marii i Lecha Kaczyńskich przewiezionno Traktem Królewskim. Trakt Królewski to historyczna droga, którą w przeszłości do Krakowa wjeżdżali królowie. Rozpoczynała się przy Barbakanie i Bramie Floriańskiej. Dalej trakt biegł ulicą Floriańską przez Rynek Główny i ulicę Grodzką do Zamku Królewskiego. Tędy także przechodziły orszaki pogrzebowe polskich monarchów.
Wawel to narodowa nekropolia. Spoczywają tu m.in. królowie panujących w Polsce dynastii, królowie elekcyjni, marszałek Józef Piłsudski, gen Władysław Sikorski oraz Adam Mickiewicz i Julisz Słowacki.
Na Rynku Głównym w Krakowie zebrało się 30 tys osób. Kiedy żołnierze wynieśli ze świątyni trumny Lecha i Marii Kaczyńskich na rynku rozległy się owacje. Tłum skandował "Dziękujemy". Potem rozległ się śpiew Mazurka Dąbrowskiego.
Według szacunków policji w uroczystościach pogrzebowych bierze udział około 150 tys osób. Zgromadzili się nie tylko na Rynku Głównym, pod Wawelem i na trasie konduktu. Modlili się również na krakowskich błoniach i w sanktuarium w Łagiewnikach.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.