Fala kulminacyjna dochodzi do morza. Mówimy o końcu drugiej fali powodziowej, ale trzeba zachować ostrożność - powiedział w sobotę w Tczewie (woj. pomorskie) premier Donald Tusk. Poinformował, że do tej pory na walkę z powodzią wydano wprawie pół miliarda zł.
"Mówimy o końcu drugiej fali powodziowej i tak długo, jak rzeki nie opadną do swojej naturalnej wysokości, a tutaj mamy dzisiaj prawie 1,5 m więcej niż wynosi poziom alarmowy, tak długo trzeba zachować jeszcze jak najdalszą ostrożność jeśli chodzi także o prognozy na najbliższych kilka czy kilkanaście dni" - mówił premier.
Jak powiedział, "ten najbardziej bojowy, najbardziej aktywny czas walki z powodzią właśnie w tych godzinach się kończy". "Nie zmienia to bardzo trudnego dla niektórych faktu, że ten drugi etap bywa jeszcze bardziej trudny dla ludzi, akurat nie tu, gdzie Wisła ten nadmiar wody oddaje to Bałtyku, ale tam na południu, gdzie woda stoi" - podkreślił Tusk.
Jak dodał, nie ma w tej chwili żadnego zagrożenia o charakterze epidemiologicznym. "Zaszczepiono nieodpłatnie ponad 29 tys. ludzi na terenach najbardziej zagrożonych przeciwko tężcowi, ale nie jest to związane z groźbą epidemii, ale ze świadomością, że ludzie, którzy pracują i to w brudnej wodzie szczególnie przy osuszaniu, przy ewakuacji, są zagrożeni bardziej tężcem" - powiedział.
Wspomniał, że "na terenach, gdzie woda stoi, jest plaga komarów, ale nie niesie ona w naszym klimacie żadnego zagrożenia epidemią, lecz jest niezwykłą udręką dla ludzi".
Szef rządu zapewnił, że wojewodowie i samorządy mogą używać sprzętu lotniczego i odpowiednich środków do zwalczania komarów. "Akcje, także lotniczych oprysków ruszyły właśnie w Małopolsce" - dodał. Jak zaznaczył, "tutaj też nie będzie kłopotów ze środkami finansowymi".
Tusk poinformował, że "do tej pory wydaliśmy prawie pół miliarda złotych na walkę z powodzią, a przecież to są to na razie tylko wydatki związane z doraźną akcją".
Szacujemy, że ponad 30 tys. domostw lub gospodarstw skorzysta z pomocy tej bezpośredniej, co daje liczbę "grubo ponad 100 tys. ludzi" - mówił Tusk. Jak dodał, połowa z tych domostw otrzymała już zasiłki pomocowe. Podkreślił, że akcja wypłaty pieniędzy trwa.
Przygotowywane są także odrębne programy dla miejsc, które są pod wodą i jeszcze pod wodą będą - zaznaczył.
Tusk podkreślił, że zgodnie z apelem i intencją marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego zwrócił się do ministra finansów i szefa MSWiA i otrzymał zapewnienie, że możliwe jest wypłacenie niedużych, "ale zawsze coś", nagród finansowych dla tych, którzy brali bezpośredni udział w ratowaniu ludzi i mienia w akcjach ratunkowych podczas powodzi.
"Myślimy tu przede wszystkim o strażakach zawodowych i ochotniczych, ale także o żołnierzach, strażnikach granicznych i więziennych, WOPR. Wykazy zbieramy i postaramy się możliwie szybko takie zadośćuczynienia uczynić" - podkreślił szef rządu.
Jak dodał, ruszyła też na dużą skalę pomoc dla samorządów, m.in. 100 mln zł na odbudowę niezbędnej infrastruktury. "Chodzi o doraźnie działanie" - powiedział Tusk.
Na pytanie, czy rząd zrobił wszystko, żeby pomóc powodzianom, premier odpowiedział, że "jeśli chodzi o akcję ratunkową, to służby zrobiły więcej niż mogły. Podkreślił, że "to zaangażowanie szczególnie strażaków, ale także finansowe, sprzętowe i pomoc zagraniczna to było wszystko ponad skalę znaną nie tylko w Polsce, ale i w Europie w ostatnich latach".
Zdaniem premiera, "ta katastrofa mogłaby być bez porównania większa gdyby nie to nadzwyczajne zaangażowanie wszystkich służb".
Powiedział, że ma świadomość, że mimo wszystkich działań ludzie z zalanych terenów nie będą zadowoleni. "Przeznaczamy na indywidualną pomoc powodzianom ilość środków największą w historii i są one wypłacane najszybciej w historii" - dodał.
Zaznaczył, że zawsze będzie polemika, czy to jest za mało, czy za dużo. "Wydaje mi się, że dajemy tyle, na ile polskie państwo stać i że jest to największy wysiłek finansowy tego typu w Europie; nigdzie w Europie do tej pory nie dawano w takim zakresie nieodpłatnej, niekredytowanej pomocy przy odbudowie domów" - oświadczył Tusk.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.