O niebezpieczeństwach wiary demonów, opartej na spekulatywnej pewności, choć pozbawionej zaufania do Boga pisze na łamach L'Osservatore Romano Lucetta Scaraffia.
Publicystka watykańskiego dziennika omawia książkę laureata tegorocznej nagrody francuskiej eseistyki katolickiej, Fabrice Hadjadja: „La foi des démons ou l'athéisme dépassée” (Wiara demonów czyli ateizm pokonany). Ten urodzony przed 39 laty w rodzinie żydowskich maoistów pisarz i filozof w młodości był ateistą i anarchistą. Później gwałtownie nawrócił się na katolicyzm w kościele Saint-Séverin w Paryżu. Chrzest przyjął w opactwie Saint-Pierre z Solesmes w 1998 roku. Uważa się za „Żyda z arabskim nazwiskiem, katolickiego wyznania”.
Prezentując myśl Hadjadja Scaraffia zauważa, że na stronach Ewangelii często spotykamy się z niedowiarstwem uczniów, posiadającym znacznie większą wartość od wiary demonów, którzy potrafią doskonale rozpoznać Syna Bożego. Można wręcz powiedzieć, że pewien typ ateizmu może być w istocie mniej groźny od znajomości Jezusa, podobnej do wiary demonów: chodzi o typ pewności spekulatywnej, bez zawierzenia słowu Drugiego, a więc wiary bez zaufania. Francuski eseista podkreśla, że wiara domaga się w istocie zaangażowania ludzkiego serca, rezygnacji z pychy i nienawiści. Chodzi o poszanowanie Bożego planu, rezygnacji ze zbawienia się o własnych siłach, „prywatnego nieba”, samowystarczalności i pewnego rodzaju utopii – czyli nieszczęść wspóczesności. Chęć budowania szczęścia o własnych siłach oznacza zastąpienie Opatrzności planowaniem, nie dostrzeganie roli łaski, wymagającej nie tyle działania, ile pozwolenia, aby Bóg działał w nas. „Stajemy się niewolnikami diabła, kiedy wierzymy, że my sami decydujemy o wszystkim” – pisze Hadjadj.
„Ambicja samodzielnego wykorzenienia ze świata wszelkiego zła jest szkodliwa. Zapomniawszy o diable (najlepszy sposób, aby go włączyć w nasze działania) odrzuca ona wolność człowieka, podobnie jak wolność Bożą, ignoruje rzeczywistość ludzkiej pożądliwości a także i łaski, odrzucając tragizm naszej kondycji.. Zdaniem Hadjadja istotą grzechu jest demoniczna pokusa „czynienia dobra o własnych siłach, planowanie dobrobytu bez jakichkolwiek zaskoczeń”, dążenie by być światem, który wystarcza sam sobie. Przytacza przykład Malthusa, który pomimo, że był duchownym anglikańskim, starał się wyjaśnić wszystko, chciał być właścicielem praw historii, wyprzedzając w tym Marksa.
Hadjadj przypomina, że żadna rzeczywistość sama w sobie nie należy do zła. Diabeł może prezentować siebie zarówno jako nieludzki jak i jako humanista, jako profesor angelologii czy też jako mistrz bestialstwa, a każda przypisywana jemu zazwyczaj rzeczywistość może powrócić do porządku dobra. Natomiast wszystko, poza Bogiem i świętymi może być ukierunkowane ku złu. Zło moralne jest bowiem nieuporządkowanym używaniem rzeczy.
Francuski eseista zauważa, że we współczesnym świecie nadal obecne są cnoty, choć często są one przedstawiane jako szaleństwo i oddzielane jedne od drugich. Przykładem mogą być tutaj zlaicyzowani chrześcijanie, którzy podkreślają znaczenie współczucia, by skierować je przeciw Chrystusowi: według myśliciela zmusiliby oni Maryję do aborcji, aby ocalić jej dobre imię i oszczędzić jej bólu śmierci Syna ...
Jako antidotum na wiarę demonów Hadjadj proponuje śpiew Credo. Nie chodzi w istocie o recytowanie serii stwierdzeń doktrynalnych, ale „wypowiedzenie Objawienia jako wyznania miłości, które otwiera serce” - relacjonuje na łamach watykańskiego dziennika Lucetta Scaraffia.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.