Fenomen pierwszej Solidarności polegał na tym, że nikt nie wstydził się odmiennego poglądu, był szacunek każdego do każdego - mówił premier Donald Tusk podczas uroczystego zjazdu Solidarności z okazji 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych
Premier podkreślał, że prawdziwa solidarność wyklucza nienawiść.
Przemówienie szefa rządu podczas poniedziałkowych uroczystości w Gdyni było kilkakrotnie przerywane gwizdami i okrzykami związkowców.
Premier powiedział, że przyjechał na uroczystość do Gdyni "z pełną świadomością", że u części uczestników zjazdu jego obecność nie wzbudzi entuzjazmu. Ale - jak dodał - może właśnie dlatego jest odpowiednią osobą, żeby powiedzieć "od serca", co w jego opinii stało się z Solidarnością przez minione 30 lat.
"Czym różni się ta dzisiejsza Solidarność i ta uroczystość od tego, co przeżywaliśmy wspólnie (30 lat temu), od tych uniesień, które powodowały, że wszyscy, 10 milionów Polaków - mimo dramatycznej sytuacji zewnętrznej, gospodarczej - stawaliśmy się w dniach sierpnia, z godziny na godzinę, lepszymi ludźmi, że wtedy niezależnie od tego, czy ktoś był bezpartyjny, czy w PZPR, głęboko wierzący, czy ateistą, czy miał poglądy konserwatywne, czy był anarchistą, czy był góralem, Kaszubem, czy pochodził ze Śląska, że wszyscy bez wyjątku - którzy mieli elementarne poczucie odpowiedzialności i przyzwoitości za ojczyznę - uczestniczyli w tym wielkim święcie, stając się z godzinę na godzinę lepszymi" - mówił Tusk.
"Czy byliśmy ideałami? Nie. A dlaczego stawaliśmy się lepsi? Bo fenomen tamtej pierwszej Solidarności polegał na tym, że wszyscy u każdego i każdy u wszystkich szukali tego, co w nim dobre, a nie tego co złe. I dlatego wtedy w Solidarności było 10 milionów ludzi" - przekonywał premier.
Tusk powiedział, że musi zadać pytanie, które być może zostanie przez uczestników zjazdu uznane za niestosowne, ale - jak zapewnił - nie zadaje go po to, aby komukolwiek sprawiać przykrość. "Co się stało z tymi 9 milionami, że one nie odnajdują się dzisiaj w Solidarności?" - pytał premier. Część związkowców zaczęła wtedy gwizdać.
Zdaniem premiera Solidarność sprzed 30 lat była jak "człowiek z szeroko otwartymi ramionami". "Pamiętamy dziesiątki scen (...) kiedy każdy każdemu umiał wybaczyć np. odmienność poglądów. Fenomen pierwszej, wielkiej, naszej Solidarności polegał na tym, że w tej Solidarności nikt nie wstydził się odmiennego poglądu, każdy mógł ten pogląd wypowiedzieć i na tym polegała także godność, ta niezwykle wysoko ceniona wartość w ówczesnej Solidarności, szacunek każdego do każdego" - zaznaczył.
Jak ocenił, pewnie nikt z członków Solidarności nie ma do końca czystego sumienia, gdy patrzy na ostatnie 30 lat i podsumowuje swoje wysiłki, aby podtrzymać atmosferę dawnej Solidarności w życiu codziennym. "Dzisiaj rzeczą niezwykle ważną jest, aby te 9 milionów ludzi także wierzyło, że to jest ich święto, że to jest także święto całej tej pierwszej Solidarności" - podkreślił Tusk.
Według Tuska w początkach Solidarności wszyscy byli przekonani, że łączy ich wspólnota celów. "To nie była wspólnota celów jednego związku zawodowego, jednej grupy zawodowej, kogoś silniejszego. Wszyscy dobrze wiedzieli, że na I Krajowym Zjeździe Delegatów (Solidarności) spotyka się reprezentacja narodu, która podjęła wielki wysiłek walki o wolność i niepodległość dla wszystkich bez wyjątku Polaków, a nie dla jakiejś jednej grupy przeciwko drugiej grupie" - mówił Tusk.
Premier podkreślił, że ludzie wiedzieli, że pierwsza Solidarność jest darem powszechnym dla każdego Polaka, bez wyjątku, nawet dla tych, którzy byli wówczas przeciwnikami. W tym momencie kolejne gwizdy i okrzyki +Solidarność+ przerwały przemówienie Tuska.
"Pamiętam dokładnie pierwszy zjazd delegatów i pamiętam te tysiące ludzi wokół Hali Oliwii. Nie mieli wątpliwości, kiedy witali z uwielbieniem każdego wchodzącego, że łączy ich wszystkich wspólnota celów, bo one miały powszechny charakter" - powiedział Tusk.
"Kiedy Jan Paweł II mówił w Sopocie, że nie ma +solidarności bez miłości+, to podsumowywał prawdziwe doświadczenie milionów ludzi" - mówił premier. W jego opinii "ta prawdziwa solidarność wyklucza nienawiść". "To jest, być może, jedyne wykluczenie w tej wielkiej Solidarności - wykluczenie nienawiści" - dodał.
Szef rządu przypomniał także w swoim wystąpieniu piosenkę barda Solidarności Jacka Kaczmarskiego "Modlitwa o wschodzie słońca", w której padają słowa: "Ale zbaw mnie od nienawiści, ocal mnie od pogardy, Panie". "To była prośba o to, by z nami nie stało się coś złego, żeby nikt z nas nie wpadł w szpony pogardy i nienawiści; nie żeby nas nie nienawidzono, nami nie pogardzano, tylko żebyśmy nigdy nikim nie pogardzali i nikogo nie nienawidzili. Tego życzę wszystkim" - mówił Tusk.
"Pamiętam dokładnie pierwszy zjazd delegatów i pamiętam te tysiące ludzi wokół Hali Oliwii. Nie mieli wątpliwości, kiedy witali z uwielbieniem każdego wchodzącego, że łączy ich wszystkich wspólnota celów, bo one miały powszechny charakter" - powiedział Tusk.
Jak podkreślił, to "nie była wspólnota celów jednego związku zawodowego, jednej grupy zawodowej, kogoś silniejszego". "Wszyscy wiedzieli, że na pierwszym krajowym zjeździe spotyka się reprezentacja narodu, która podjęła wielki wysiłek walki o wolność i niepodległość dla wszystkich bez wyjątku Polaków, a nie dla jednej grupy, przeciwko drugiej grupie" - dodał szef rządu.
Jak zauważył, wówczas ludzie "wiedzieli, że Solidarność tamta jest darem powszechnym dla każdego Polaka, bez wyjątku - nawet dla tych, którzy byli naszymi przeciwnikami".
Te słowa Tuska spotkały się z gwizdami części obecnych w hali widowiskowej w Gdyni i okrzykami: "solidarność".
"Kiedy Jan Paweł II mówił w Sopocie, że nie ma +solidarności bez miłości+, to podsumowywał prawdziwe doświadczenie milionów ludzi" - mówił premier. W jego opinii, "ta prawdziwa solidarność wyklucza nienawiść". "To jest, być może, jedyne wykluczenie w tej wielkie solidarności - wykluczenie nienawiści" - dodał
Szef rządu przypomniał także w swoim wystąpieniu piosenkę Jacka Kaczmarskiego "Modlitwa o wschodzie słońca", w której padają słowa: "ale zbaw mnie od nienawiści, ocal mnie od pogardy Panie".
"To była prośba o to, by z nami nie stało się coś złego, żeby nikt z nas nie wpadł w szpony pogardy i nienawiści. Nie żeby nas nienawidzono, nami nie pogardzano, tylko, żebyśmy nigdy nikim nie pogardzali i nikogo nie nienawidzili. Tego życzę wszystkim" - powiedział Tusk.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.