Potrzeba odwagi, by nie ugiąć się pod zarzutami braku tolerancji i fanatyzmu, ale też by nie zamknąć się na innych i faktycznie fanatykiem się nie stać.
Świat obiegły informacje o potępieniu dla projektu spalenia Koranu. Akcja – zaplanowana przez niewielką wspólnotę protestancką na Florydzie – ma być przeprowadzona w rocznicę zamachu na WTC. Protestują władze świeckie, przedstawiciele NATO (spalenie Koranu to wzrost zagrożenia dla żołnierzy amerykańskich w Afganistanie) i władze kościelne, m.in. arcybiskup Bombaju. Protestują słusznie. Argumentem jest roztropność i odpowiedzialność za życie ludzi, którzy zginą w ramach zemsty za ten gest, ale także szacunek dla drugiego człowieka i jego wyznania.
Boli i oburza mnie palenie Biblii. Zbeszczeszczenie świętości jest porównywalne z zamachem na moich najbliższych, na tych których kocham, boli bardziej niż zranienie mnie samej. Mając taką wiedzę, takie osobiste doświadczenie, nie mogę palić ksiąg świętych dla innych ludzi. „Cokolwiek byście chcieli, by ludzie wam czynili, i wy im czyńcie” oznacza także, że nie mogę naśladować czyjegoś złego postępowania względem mnie. Nigdy i w żadnej sytuacji, a już szczególnie wtedy, gdy jedynym skutkiem będzie eskalacja nienawiści.
Z drugiej strony absurdalna i przerażająca jest informacja, że katolicka (!!!) szkoła ukarała swojego profesora najcięższą z kar: utratą pracy, emerytury i przywilejów socjalnych nabytych przez 25 lat pracy za bluźnierstwo w teście egzaminacyjnym (tak oceniły to skrajne grupy muzułmanów). Profesor przeprosił za nieumyślny błąd. Mimo to dokonano na nim samosądu (obcięto mu rękę). Przewodniczący Wszechindyjskej Rady Chrześcijan nazwał wówczas atak aktem barbarzyństwa. Katolicka instytucja uznała jednak, że to wszystko, co przeszedł ów człowiek, jako kara nie wystarczy.
Dzisiaj można spotkać dwie postawy. Jedna wzywa do obrony, także przez atak. Jej skrajnym przejawem jest palenie Koranu. Inne propozycje to całkowity zakaz budowy meczetów (skoro muzułmanie nie zgadzają się na budowę kościołów), nawet wtedy jest faktyczna potrzeba grupy ludzi, czy ograniczenia emigracyjne. Z drugiej: wstydliwie przemilcza się prześladowania, mówi wyłącznie o aktach jedności, pokazowo potępia i karze każdy – nawet drobny i nieumyślny – akt naruszenia cudzej świętości przez „swoich”. Nie domagając się – w imię fałszywej jedności – żadnej wzajemności.
Żadna z tych dróg nie prowadzi do dobra. Pierwsza: bo izoluje i nasila konflikt. Druga: bo zgadzając się na bezkarność zła pośrednio go broni. Nie tylko w relacji z muzułmanami. Ten sam problem mamy w naszej codzienności - w relacjach z każdą grupą niewierzących czy inaczej wierzących.
Potrzeba nam roztropności, ale i odwagi, miłości bliźniego, ale i wierności prawdzie. Potrzeba stanowiska mądrego i pełnego miłości, otwartego na człowieka, ale stawiającego jasne granice i potrafiącego ich zdecydowanie i konsekwentnie bronić. Potrzeba odwagi, by nie ugiąć się pod zarzutami „braku tolerancji” i „fanatyzmu”, ale też by nie zamknąć się na innych i faktycznie fanatykiem się nie stać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.