Powodem jest brak jakiejkolwiek realnej strategii medialnej Kościoła katolickiego w Polsce wobec trudnych wyzwań, przed jakimi się znalazł.
Do parafii w niewielkiej miejscowości jakiś czas temu przyjechał rekolekcjonista. Mądry rekolekcjonista. Czytałem jego kazania, więc wiem co mówię. Napisane były prostym językiem, mówiły o ważnych sprawach współczesnego polskiego katolika. A jednak już pierwszego dnia rekolekcjonista spotkał się z nieprzychylnym przyjęciem. „Pani widziała, jakie ten misjonarz ma niewyczyszczone buty?” – powiedziała jedna z parafianek pod sklepem. „I palce obgryzione u rąk” – dorzuciła druga. „Strasznie monotonnie mówi” – dodała młoda matka z dzieckiem w wózku. „A ogolić by się mógł, jak do ludzi wychodzi” – odezwał się milczący dotąd mężczyzna.
Niestety, ważny przekaz nie dotarł do parafian, bo przytłumiło go pierwsze, niedobre wrażenie, jakie kaznodzieja zrobił na swych słuchaczach.
„Pogarsza się opinia Polaków o Kościele katolickim” – informuje jedna z gazet, relacjonując ogłoszony wczoraj sondaż CBOS. Oczywiście od razu zaczyna się wskazywanie przyczyn. „Kościołowi zaszkodziło zaangażowanie w kampanię Jarosława Kaczyńskiego i postawa w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim” – orzeka stanowczo inny dziennik. „Nie chodzi może o sam krzyż i sedno tego problemu. Kościół z pewnością stracił jednak na braku jasnego stanowiska w tej sprawie” – łagodzi prof. Janusz Czapiński. Ale z pesymizmem zapatruje się na możliwość odwrócenia niekorzystnej dla Kościoła tendencji. „Zauważalna była, łagodnie mówiąc, dysharmonia, gdy Kościół nie potrafił przemówić jednym głosem, a różni biskupi mieli różne poglądy na to, co robić” – analizuje szefowa CBOS-u prof. Mirosława Grabowska.
Myślę, że to powierzchowne i zbyt łatwe oceny przyczyn dość gwałtownego spadku dobrych opinii o Kościele katolickim w Polsce. Moim zdaniem prawdziwym powodem takiego, a nie innego wyniku sondażu, nie są różnice zdań wśród biskupów ani przesadne zaangażowanie w promowanie partii politycznej niewielkiej części polskich duchownych. Faktycznym powodem jest brak jakiejkolwiek realnej strategii medialnej Kościoła katolickiego w Polsce wobec trudnych wyzwań, przed jakimi się znalazł. Brak choćby odrobiny zatroskania o medialny wizerunek Kościoła w chwili, gdy z powodu konkretnych wydarzeń i okoliczności oczy dużej części społeczeństwa są na niego skierowane.
Czy to, że biskupi mają różne poglądy polityczne, jest czymś złym? Oczywiście, że nie. To przecież dobrze! To się nazywa pluralizm. Ale żyjemy w świecie, w którym trzeba zadbać o to, w jaki sposób fakty są przedstawiane, interpretowane i komentowane. To sam Kościół powinien się postarać, aby do ludzi dotarło, iż różnice w episkopacie w kwestiach doczesnych są czymś dobrym, a nie złym.
Sami autorzy badania podkreślają, że złe zdanie o Kościele mają głównie ci, którzy do niego nie chodzą. A więc ci, którzy kształtują sobie jego obraz i budują swoje zdanie na jego temat nie na podstawie tego, co usłyszą z ambony i w rozmowie z proboszczem, ale na podstawie tego, co usłyszą w telewizji albo przeczytają w Internecie. Tym bardziej nie można lekceważyć wizerunku Kościoła, jaki do nich dociera. To przecież w ogromnej mierze ochrzczeni katolicy, którzy również podlegają pasterskiej trosce. A skoro rzadko nawiedzają świątynię, to najprostszym sposobem dotarcia do nich są środki przekazu. Świeckie, nie kościelne i katolickie!
Nikt nie ma wątpliwości, że zakończona właśnie pielgrzymka Benedykta XVI do Wielkiej Brytanii była sukcesem. Okazała się nim między innymi dlatego, że była znakomicie przygotowana od strony medialnej. I to na długo przed tym, nim się rozpoczęła, a punkt w wielkim stopniu decydujący o tym, w jaki sposób była postrzegana, stanowiła rozmowa Papieża z dziennikarzami w samolocie w drodze do Edynburga.
Stare powiedzenie naszych babć „Jak cię widzą, tak cię piszą” rzadko jest dziś głośno wypowiadane. Ale nadal jest stosowane w praktyce. Także w postrzeganiu Kościoła katolickiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.