Aresztowanie mecenasa Marka P. pełnomocnika kilku parafii i zgromadzeń zakonnych w sprawach rekompensat majątkowych posłużyło „Gazecie Wyborczej” do rozpętania antykościelnej histerii.
Tytuły w kolejnych wydaniach „Wyborczej” były jednoznaczne: „Pełnomocnik Kościoła w rękach agentów CBA”, „Pośrednik Kościoła w rękach CBA”, „Niecne mienie Kościoła”. Z premedytacją budowano obraz Marka P. jako człowieka zaufania Kościoła w Polsce. Zresztą nie tylko „Gazeta” pisała w tej sprawie nieprawdę. W depeszy papowskiej z 22.09. br. informującej, że Sąd Rejonowy w Gliwicach aresztował na trzy miesiące Marka. P napisano, że był on pełnomocnikiem instytucji kościelnych w komisji majątkowej przy MSWiA (podkreślenie moje). Informacja o tym, że Marek P. pełnił jakąś funkcję w Komisji Majątkowej była powtarzana przez wszystkie media elektroniczne oraz sporą część gazet. Tymczasem Marek P. nigdy nie pełnił jakiejkolwiek funkcji w Komisji Majątkowej. Jako adwokat był wynajmowany przez poszczególne podmioty kościelne – parafie, częściej zgromadzenia zakonne, do prowadzenia w ich imieniu przed Komisją Majątkową spraw o otrzymanie rekompensaty za majątek zagarnięty bezprawnie w czasach PRL. Decyzje, jeśli zapadały, musiały mieć aprobatę także przedstawicieli strony państwowej.
Aby nie było wątpliwości dodam, że zawsze byłem przeciwnikiem korzystania z usług Marka P. O jego esbeckiej przeszłości informowałem kompetentne osoby w Kościele, zanim zaczęła o tym pisać prasa. Z tego powodu byłem zwalczany zarówno przez Marka P., jak i znajdujące się w jego zasięgu media oraz współpracujących z nim duchownych, publicznie go wychwalających i przekonujących, że nie ma powodu rezygnować z usług „sprawnego fachowca”. Zostawiając jednak na boku zastrzeżenia natury moralnej i estetycznej, warto podkreślić, że Marek P. prowadził legalnie zarejestrowaną firmę i nie ciążyły na nim, do tej pory, żadne zarzuty. „Gazeta Wyborcza”, która z wyjątkową gorliwością podkreśla jego esbecką przeszłość, w innych przypadkach nigdy nie rozdzierała szat z powodu pracy kogokolwiek w organach bezpieczeństwa PRL.
W tej sprawie oddzielić należy aspekt kryminalnej działalności Marka P., która zresztą musi mu zostać udowodniona, na razie mamy bowiem do czynienia jedynie z zarzutami, od problemu rekompensaty dla Kościoła za utracone w czasach PRL mienie. Rzecz jasna wszystkie wątki kryminalne tej sprawy powinny być do końca wyjaśnione, co oznacza także, że wszystkie instytucje kościelne, które korzystały z usług Marka P. powinny w tej sprawie współpracować z organami ścigania. Zresztą taką deklarację złożyła już Metropolia Krakowska. Gdyby państwo polskie rzetelnie wywiązało się ze swych zobowiązań, które przyjęło na siebie w 1989 r. ustanawiając Komisję Majątkową, nie byłoby w procesie odzyskiwania majątków miejsca dla takich ludzi, jak Marek P. Pojawił się dopiero wówczas, gdy zdesperowane podmioty kościelne, od lat bezskutecznie czekające na decyzje Komisji Majątkowej, na własny koszt spróbowały otrzymać rekompensatę. W tym celu musiały znaleźć mienie zastępcze, dokonać jego kwalifikacji oraz wystąpić z roszczeniem przed Komisją Majątkową. W tę lukę, oferując swoje usługi prawne, wszedł kiedyś na obszar rewindykacji majątkowych Marek P.
Gdyby strona państwowa zamawiała operaty szacujące wartość mienia zastępczego, nie byłoby potrzeby, aby takie czynności zlecały instytucje kościelne za pośrednictwem swego pełnomocnika. W żadnym wypadku także nie strona kościelna ponosi odpowiedzialność za ewentualną błędną wycenę mienia zastępczego, co nie przeszkadza „Gazecie” stale pisać, że to „Kościół wyceniał ziemię”. To sprawa niezależnych rzeczoznawców, których praca podlega ocenie odpowiednich instytucji. Jeśli rzeczoznawcy świadomie zaniżali, lub zawyżali wartość szacowanego mienia, powinni ponieść odpowiedzialność karną. To oni, a nie podmioty kościelne, które posługiwały się sporządzonymi przez nich dokumentami ponoszą za ich treść odpowiedzialność. Dla środowisk wrogich Kościołowi sprawa Marka P. stanowi dogodny pretekst do przedstawienia w fałszywym świetle całego procesu rewindykacji materialnych Kościoła. To także smakowity kąsek dla samorządowców, którzy dzisiaj występują jako obrońcy mienia wspólnego, a wczoraj kłamali twierdząc, że nie mają dla podmiotów kościelnych żadnego mienia zastępczego. Aresztowanie Marka P. jest dobrą okazją, aby wyjaśnić rzeczywiście wszystkie nieprawidłowości, jakie następowały w procesie zaspokojenia roszczeń materialnych Kościoła za mienie zagarnięte bezprawnie w czasach PRL.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.