Dwóch 17-letnich chłopców - mieszkańców Tarnowskich Gór (Śląskie) - trafiło do szpitala w poważnym stanie po tym, jak w towarzystwie dwóch innych kolegów zażyli kupione w miejscowym sklepie "dopalacze" - poinformował w środę zespół prasowy śląskiej policji.
Jak wstępnie ustalili policjanci zajmujący się sprawą, czterej uczniowie jednego z tarnogórskich zespołów szkół technicznych postanowili pójść we wtorek na wagary. Wcześniej chłopcy odwiedzili sklep z "dopalaczami", gdzie kupili susz do palenia. W pobliskiej bramie zapalili "skręta". Dwóch z nich już w trakcie palenia zaczęło zachowywać się bardzo dziwnie.
Po wyjściu z bramy jeden z chłopców stracił przytomność, drugi z objawami silnego zatrucia nie był w stanie chodzić. Ich koledzy, zaskoczeni i przestraszeni sytuacją, uciekli. Poszkodowani z ulicy trafili do szpitala, policję powiadomił lekarz pogotowia ratunkowego.
Jak poinformował oficer prasowy tarnogórskiej policji starszy aspirant Rafał Biczysko, w środę stan obu nastolatków poprawił się. Przebywający w szpitalu w Tarnowskich Górach prawdopodobnie już w środę zostanie przesłuchany, drugi przebywa w szpitalu w Zabrzu, policjanci czekają jeszcze na decyzję lekarzy, kiedy będzie można z nim porozmawiać.
Przesłuchano już natomiast sprzedawcę i kolegów hospitalizowanych 17-latków. "Informacje przez nich przekazane pokrywają się, wymagają oczywiście dalszej weryfikacji. Najprawdopodobniej jednak chłopcy nie spożywali wcześniej alkoholu ani innych środków odurzających. Kluczowe będą w tej sprawie wyniki badań lekarskich" - powiedział Biczysko.
W tym tygodniu do białostockiego szpitala z podejrzeniem zatrucia "dopalaczami" trafiło pięciu białostockich licealistów, dwie inne osoby oraz dziewczyna z okolic Białegostoku.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.