Roman Skąpski zaapelował, by oddzielić tragedię katyńską od tej, która wydarzyła się rok temu w Smoleńsku. "Poza tym, że oba miejsca są równie daleko od kraju i zginęli w nich członkowie polskiej elity, to więcej podobieństw nie ma" - zaznaczył.
Skąpski - brat stryjeczny Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej - przemawiając podczas sobotnich uroczystości na Polskim Cmentarzu Wojennym, nawiązał do tragicznych wydarzeń sprzed roku.
"Kilkanaście kilometrów stąd, rok temu, wydarzyła się wielka katastrofa. Znów zginęła nasza elita. To wielka tragedia, która dotknęła cały naród, a szczególnie nas tu zgromadzonych. Oddzielmy jednak te miejsca i te tragedie, bo poza tym, że oba miejsca są równie daleko od kraju i zginęli w nich członkowie polskiej elity, to więcej podobieństw nie ma" - mówił podczas sobotnich uroczystości, w których biorą też udział rodziny ofiar katastrofy lotniczej sprzed roku.
Skąpski przypomniał też, że Rodziny Katyńskie od lat domagają się wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. "Czekają godnie, spokojnie, ale w zdecydowanie stanowczej postawie. Efekty są dobre. Nie potrzeba krzyku, agresji i złych emocji. Nie potrzeba ich ofiarom zbrodni w Katyniu i katastrofy w Smoleńsku. Nie potrzeba ich rodzinom" - zaznaczył.
Przez lata zbrodnia katyńska była zakłamywana przez komunistyczne władze dopiero w 1990 roku władze Związku Radzieckiego przyznały, że to NKWD zamordowało Polaków.
Na koniec Skąpski zaapelował, by cmentarz w Katyniu odwiedzać indywidualnie, hołd pomordowanym oddawać w ciszy i zadumie. "W Katyniu pachną poziomki. Nie zobaczycie ich dzisiaj, nie poczujecie ich zapachu. Musicie tu przyjechać w małej grupie lub całkiem sami i oczywiście w innej porze roku. Odwiedzajcie ich tu w ciszy, zadumie i w spokoju - oni czekają na Was" - powiedział, kończąc swoje przemówienie.
Gdy Skąpski powierzał Bogu dusze pomordowanych, oddawał cześć ich pamięci, rozległo się bicie dzwonu, które jeszcze w ciszy Lasu Katyńskiego rozbrzmiewało. Zebrani z pochylonymi głowami oddawali hołd.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.