Za Rzeczpospolitą: "W gorącym okresie kampanii przed wyborami prezydenckimi Maryjny Instytut Opinii Publicznej poprosił też katolików o opinie w innych drażliwych kwestiach, m.in. aborcji. Wśród ogółu Amerykanów przeważają zwolennicy pro-choice (za wolnym wyborem) – w ten sposób określiło się 50 proc. ankietowanych, podczas gdy 44 proc. zadeklarowało się jako pro-life (za życiem). Wśród katolików opcja pro-life nieznacznie przeważa natomiast nad pro-choice – stosunkiem 48 do 47 procent. Za całkowitym zakazem aborcji jest jednak 17 proc. katolików, reszta opowiada się za jej dopuszczalnością w pewnych przypadkach albo do określonego momentu ciąży."
Czy w USA można mówić o katolicyzmie? A jak jest w Polsce, gdzie dawny rektor KUL broni postawy pani Ewy Kopacz? A pononoć żadnego kryzysu wiary nie ma...
Kryzys wiary wystepuje i to powazny. W Stanach Zjednoczonych przytlaczajaca wiekszosc deklaruje wiare w Boga. Jednak ogladajac programy z tamtego kraju, widac wyraznie na jakiej zasadzie to funkcjonuje. Niewazne kim jestem i co robie, Bog mi pomoze - tak mysla Amerykanie. Nikt nie pyta o Boza Wole. A co do jezuitow, to juz nie pierwsza taka wpadka. Sw. Ignacy Loyola na pewno lamie rece w niebie nad tym, co sie stalo z jego zakonem.
Czy w USA można mówić o katolicyzmie? A jak jest w Polsce, gdzie dawny rektor KUL broni postawy pani Ewy Kopacz? A pononoć żadnego kryzysu wiary nie ma...