• goscimira
    27.09.2013 13:05
    Nie tylko umieją cieszyć się życiem. Potrafią żyć tak, jak wielu z nas nie potrafi. Wielu takim osobą można zazdrościć. Tak zazdrościć talentu, pogody ducha, życzliwości dla świata i wielu, wielu innych pozytywnych cech. Nie jednego można się od nich nauczyć. Od optymizmu począwszy.
    Znam kilka takich osób.
  • Kasia
    27.09.2013 16:02
    Znam bardzo dobrze jedną młodą wspaniałą osóbkę, która bardzo cierpi.
    Choruje od urodzenia, mimo to jest wrażliwym pełnym serca człowiekiem. Każdego dnia zmaga się stawiając sobie wyzwanie między codziennością, szkołą, talentami, rozwojem osobistym a chorobą.
    Realizuje się wokalnie i gra na instrumencie.
    Kontynuuje naukę w dziennej (jednej z najlepszych)szkole muzycznej II stopnia w wielkim mieście.
    Jest prawdziwym światłem, który wskazuje z bożą pomocą drogę i świadectwo innym.
    Widać w niej spełnianie bożego planu i jego prowadzenie.
  • Agnieszka
    27.09.2013 21:27
    ~*~ Przyjaźń ~*~


    "Przyszedł do mnie kiedyś jeden chłopak, na którego mówiono Mały. Skarżył się, że nikt w szkole ani na podwórku nie chce zobaczyć, że on jest taki sam, jak inni, i że w ogóle jest, bo oni udają, że go nie ma...

    - Nikt się do mnie nie uśmiecha!- mówił - Nikt nigdy nie woła: Chodź z nami Mały! Nikt nie zapyta: A co ty, Mały o tym myślisz?
    Kiedyś, gdy powiedziałem:
    Wiecie, ja myślę.... to ktoś krzyknął: Czy Ty w ogóle potrafisz normalnie myśleć, skoro masz matkę - wariatkę, a Twój tata myśli tylko jak się upić? - Mały pociągnął nosem, jakby miał się rozpłakać, ale mówił dalej:
    - Bo widzi pan, moja mama leczy się na głowę, ale jest normalna i bardzo mądra.
    A tata? Co ja zrobię, że on pije? Ale jest dobry; chociaż czasem... Nie chce mi się żyć! Nie chcę chodzić do szkoły! Nawet na wychowanie fizyczne, bo jak się przewrócę, to nikt nie chce mi podać ręki, jakbym był niebezpieczny....
    Chciałem go przytulić, pocieszyć, ale nagle ktoś wszedł do salki, w której rozmawialiśmy. Był to Marcin ze szkoły specjalnej, którego przygotowywałem do egzaminu kończącego rok szkolny. Nie mógł się uczyć z innymi dziećmi.
    Marcinowi bardzo trudno było mówić, a nawet myśleć, ale chętnie słuchał i umiał się pięknie dziwić. Teraz podszedł do Małego i zapytał niewyraźnie cichym głosem:

    - Kto ty jesteś?

    Mały nie roześmiał się, tylko uśmiechnął się do niego i wyciągnął rękę, mówiąc:

    -Jestem Mały - tak na mnie mówią, a ty jak masz na imię?

    Marcinowi było bardzo trudno wymówić swoje imię, zaczął się jąkać:

    -Jestem Ma- Mua.- Ma - Muuummm.....

    - Muminek?- zapytał Mały.

    Myślałem, że Marcin się rozgniewa za przezwisko, ale nie; spodobało mu się to nowe imię.

    - Muinek! Jestem Muuuiinek!- wołał ucieszony.

    Wtedy wywołał mnie z Sali jeden nauczyciel. Poprosiłem Małego: "Weź ten podręcznik i przeczytaj bardzo wolno Marci.... nie! - Muminkowi o tutaj, o przyjaźni, dobrze?" Kiedy wróciłem do salki stanąłem oniemiały.
    Mały nawet mnie nie zauważył, bo tłumaczył Muminkowi to, co miał tylko przeczytać. Muminek bardzo mocno myślał, ale chyba nie do końca rozumiał, więc Mały podbiegł, objął Muminka i przytulił. Zaraz potem wziął go za rękę i powiedział: "Przyjaciel to ten, kto może Cię zawsze przytulić i powiedzieć:
    Nie martw się- będzie dobrze, razem damy sobie radę". Muminek aż podskoczył z radości, okręcił się dookoła, wołając: "Maaały - przyyyaaciel Muiiinka!"

    Po zajęciach Mały zapytał, czy mógłby pomagać muminkowi w nauce i przyprowadzać go do szkoły. Ucieszyłem się, bo jego babcia nie zawsze miała czas.

    I tak rozpoczęła się niezwykła przyjaźń Małego i Muminka. To było dziwne- Mały nie wstydził się chodzić z Muminkiem po ulicach i po sklepach, choć Muminek wyglądał trochę dziwnie, a kiedy się cieszył, to podnosił Małego i kręcił się w kółko, co bardzo dziwiło przechodniów.
    Dzieciaki mówiło o nich: "Dobrały się dwa wariaty- jeden głupi, drugi głupokowaty" . Ale Mały się tym nic a nic nie przejmował. Chodził z Muminkeim wszędzie, a tak się lubili i rozumieli, jakby nie byli przyjaciólmi, ale rodzonymi braćmi.

    Któregoś dnia Kamil- kolega Małego, zapytał go, czy mógłby pójść z nim po lekcjach na basen. Mały odmówił, gdyż musiał odebrać ze szkoły Muminka. Nigdy nie mówił o nim Kamilowi, więc skoro nadarzyła się okazja zaczął opowiadać o swoim wspaniałym przyjacielu:

    - Wiesz, bo w szkole to te dzieci też muszą się uczyć, ale..... - nie zdążył dokończyć

    - Eeee, nie opowiadaj o głupkach! Lepiej powiedz, czy masz już tą nową grę komputerową, którą miała kupić Ci mama? A widziałeś wczoraj "Spidermana" - był świetny odcinek!

    Ale Mały nie chciał mówić o "Spidermanie", pragnął opowiedzieć coś o Muminku , ale Kamil nie chciał go słuchać. Zawiedziony Mały wyjrzał za okno.. i zobaczył czekającego Muminka, wybiegł ze szkoły.

    Patrzyłem przez okno jak bardzo cieszył się Muminek - podnosił Małego, kręcił się z nim. Dzieci, które wyjrzały za okno zapytały:

    - Czemu pan patrzy na tych głupków?

    - Gdybyście wy mieli takie serca i tak pojmowali przyjaźń jak oni! Chciałbym być tak szczęśliwy!

    Ale dzieciaki nie wiedziały, o co mi chodzi......"

    źródło: http://www.zosia.piasta.pl/muminek.htm
  • Stanisław_Miłosz
    29.09.2013 19:03
    Jedna z nielicznych sond Wiary/Gościa w której dobrze zadano pytanie. Plus dla autora-redaktora pytania.

    Tak znam takie osoby. Znam też o wiele więcej osób które od urodzenia obdarzone zostały przez naturę, rodziców, a potem jeszcze pomnożone różnymi sprzyjającymi okolicznościami sprawności, zdolności, przymioty, zdrowie jak u konia, pieniądze i długo długo by jeszcze wyliczać, a wcale nie potrafiące cieszyć się z życia. Nie "cieszyć się z życia", a właśnie cieszyć, tak po prostu, że się jest.

    A poza tym, kto tak naprawdę jest bez wad "od urodzenia"? W najprostszym przypadku: malutki o sukcesach w grze w kosza może pomarzyć, wielkolud albo o coś ciągle zawadza, czasem chciałby się w tłumie skryć, a tu się nie da, w przykucu raczej podąźyć się nie da. Upraszczam, ale tych ułomności każdy ma sporo, tyle że jedne bardziej inne mniej codzienną egzystencję utrudniają. Bywa, że się zdanym na opiekę, pomoc taką zwykłą, jest mimo świetnego "sprawnego" urodzenia. Zresztą temat jest tak szeroki, że można by tu "filozofować" do upadłego.

    Czy niepełnosprawny może się cieszyć? Pewnie, ważne by mu tej możliwości nie odbierać: nieobecnością, również przesadną troską.
  • Tomek
    30.09.2013 13:42
    Wybrałem "Tak" zgodnie z moim przekonaniem. A jednak, czy te niepełnosprawne osoby, które nie umieją cieszyć się życiem, nie chowają się lub nie są ukrywane przed światem tak, że nie mają możliwości stać się nam znane?
    • lala
      11.11.2013 18:04
      Ale my nie mówimy o osobach znanych w sensie sławnych, tylko znanych nam. Przecież zawsze wie się, kto mieszka w sąsiedztwie, nawet jeśli te osoby nigdy nie wychodzą z domu. Nie ma ludzi zupełnie nieznanych - chyba, że ukrywa ich w piwnicy jakiś psychopata. Poza tym... KAŻDY jest znany swojej rodzinie!
  • J.
    30.09.2013 20:14
    Tak trochę prowokacyjne, ale...

    Droga redakcjo - brak odpowiedzi "Jestem taką osobą" (skoro jest dopuszczalna odpowiedź "Nie znam nikogo takiego").
    • Stanisław_Miłosz
      04.10.2013 15:29
      Też prowokacyjnie :)
      Zawsze "Tak" można zinterpretować jako "Tak, siebie".
      Co prawda siebie podobno najtrudniej poznać, ale co do cieszenia się z życia, to nie ma co do poznawania: albo się cieszę albo nie.
      • J.
        05.10.2013 12:56
        Wiem.

        "Niestety" ciągnie mnie zawsze, żeby "wytykać" mówienie o osobach niepełnosprawnych trochę w trzeciej osobie (czy *oni* się cieszą).

        Ukłony w pas. :-)
  • ulijanaj
    25.10.2013 07:48
    Moja mama urodziła się z wadą serca w dzieciństwie ciężko chorowała była zawsze słabsza ale tylko fizycznie.Pózniej życie też jej nie oszczędzało.Jednak była ciekawa świata i pełna życia.Gdyby żyła miałaby 76 lat.
    Ludzie niepełnosprawni tak my czują,śmieją się,płaczą i dają miłość.Tylko czy my to widzimy?
  • inek
    07.11.2013 22:59
    Znam osobę, która z trudem chodzi, ale jest zawsze uśmiechnięta, nawet gdy idzie.
  • Teresa
    15.11.2013 10:07
    Pytanie jest straszne, to tak, jakby zapytać czy osoby o niebieskich oczach potrafią się uśmiechać.
  • Mama
    20.11.2013 11:29
    Mój syn jest głuchoniemy, ma wielkie problemy z nauką ( nie czyta, nie pisze, nie mówi) i z tego powodu został "odsunięty w zyciu społecznym na boczny tor".Ale na tym "bocznym torze" kwitnie prawdziwe zycie, którego wszyscy uczymy sie od niego. To nie przesada, to prawda! Syn jest szczęsliwy, zawsze radosny, ciepły, czuły, spokojny i zadowolony z tego, co los mu przynosi, cieszy się życiem i nami wszystkimi.Wszyscy lgną do niego, bo wokół niego jest własnie ta atmosfera, za jaką gonią ludzie po całym swiecie i często nie mogą jej odnaleźć - przede wsz. pokój, akceptacja, pogoda ducha, dużo-bardzo duzo miłości, proste i serdeczne gesty, niezachwiana wierność i radość z tego, że się jest i że sie kocha i jest kochanym, częsty śmiech i żarty . Życie syna jest bardzo proste i bardzo głębokie.Jest wspaniałym topwarzyszem zycia. Z wielu spraw musielismy wspólnie zrezygnować, ale wtedy otworzyły sie drzwi, o których nie wiedzielismy , że istnieją. Uważam, że kontakt z człowiekiem niepełnosprawnym jest wielką łaską. Na koniec dodam, że wszystkie zwierzeta lgną do syna i "pozwalają mu na wszystko", nawet dzikie koty.Mam wtedy wrażenie, że syn co prawda nie posługuje sie ludzka mową, ale może zna mowę zwierząt? Cos w tym jest!
Dyskusja zakończona.

Komentarze do materiału/ów:

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
23°C Poniedziałek
wieczór
18°C Wtorek
noc
14°C Wtorek
rano
18°C Wtorek
dzień
wiecej »