Zbawienie i życie wieczne to chyba zbyt ważna sprawa, by pozwalać sobie na złudne nadzieje.
Zabierając się do pracy warto postarać się o odpowiedni do jej wykonania zestaw narzędzi.
Pieniądz ma służyć. Charyzmatowi. Ludziom. Dobru. Ma być narzędziem. Koniecznym, ale narzędziem. Nigdy nie może stać się celem samym w sobie.
Franciszek wezwał chrześcijan, by zakasali rękawy do roboty i nadali nowe oblicze uczynkom miłosierdzia, które znamy od zawsze. To kolejny etap papieskiej reformy, którą wytrwale chce przeprowadzić w każdym z nas.
Liturgiczna tradycja Kościoła choć stara – jest ciągle nowa. Obawiam się, że z wielu przyczyn i w różnych obszarach zostanie ona znów spłycona. Nie ze złej woli. Z gorliwości.
To (jeszcze) nie ja. Tak abp Rino Fisichella określił to, co działo się w ostatnich dniach w związku z ogłoszeniem papieskiego listu „Miłosierdzie i nieszczęśliwa”.
To bardzo trudne. Wydaje się niemożliwe. Może nawet wydaje się niepedagogiczne. Ale taką drogę wskazuje Boża mądrość.
W niedzielę Chrystusa Króla zakończył się w naszej archidiecezji synod. Mam nadzieję, że nie był tylko i wyłącznie dziełem ludzkim.
Od nas, od naszego doświadczenia miłosierdzia, będzie zależeć, czy Kościół objawi się światu jako „tunika Chrystusa”, czy tez odwrócimy nasz wzrok od tych „którzy utracili godność, gdyż zostali pozbawieni tego, co konieczne”, ukazując światu Kościół jako skostniałą, odchodzącą w przeszłość i trawioną formalizmem instytucję.
Błędna teologia prowadzi do błędnej praktyki życia chrześcijańskiego. Zapominane, ale prawdziwe.