Problem jest w tym, że poprzedni rząd przestał "rządzić". Wyhodowane pieczołowicie korniki miały być podstawą do masowej wycinki, na której wszyscy, tu i tam, byliby zarobieni. Nikt by w brukseli nie puścił nawet... bąka. Ale jesienią 2-15 sprawa się rypła.
Minister nie jest specjalistą w tej dziedzinie, przeciwnie niż jego poprzednik, prof. Szyszko. Można było zwalczyć kornika i nie dopuścić do śmierci puszczy, ale PiS wymienił ministra, żeby było tak, jak chce PO.