Człowiek skazany za choćby najwstrętniejsze, najbardziej odrażające zabójstwo nie przestaje być człowiekiem. Nie może przestać nas interesować.
Gdybym miała podsumować jednym słowem papieską wizytę w Mediolanie byłoby to słowo "nadzieja". Ale nadzieja, o której mówi papież, nie jest ani głupią, ani ślepą.
Całość jest czymś więcej, niż część. Wspólna Europa jest projektem wartym budowania. Właśnie: budowania, nie wyszarpywania dla siebie z niego kawałków tortu.
Czasem mówimy o sensie. O niesieniu krzyża. To za mało, jeśli brakuje podstawowego doświadczenia wartości, piękna życia mimo wszystko.
Bardzo potrzeba, żeby Kościół wskazywał drogę prawdy, która przez krzyż prowadzi do wyzwolenia. By był świadkiem - przykładem - wyzwolenia, jakie przynosi Ewangelia.
„Nie obrażam” musi mieć pierwszeństwo, nawet przed „świętą racją”. Inaczej do niczego nie dojdziemy, „święte racje” obu stron wyłącznie popychają do sporu.
Jeśli chce się być traktowanym jak człowiek trzeba drugiego człowieka traktować jak człowieka. Początkiem jest zawsze zmiana myślenia...
Owszem, jesteśmy różni. Jestem przekonana, że także „z natury”. Ale bardzo mocno sugeruję ostrożność w ocenach. To ma wielkie znaczenie, także w kontekście dynamiki Kościoła.
Do czego chcemy dojść? Co jest naszym celem? Jak ten cel osiągnąć? Nie warto zostawiać tych kwestii wyłącznie emocjom.
Chrześcijaństwo nie jest religią "porządnych". Nie jest religią herosów. Jeśli ktoś szuka dumy z własnej mocy, niech idzie gdzie indziej. Ale jest także Miłość.