W Bieruniu na Śląsku odbyły się uroczystości 30. rocznicy rozpoczęcia strajku w kopalni Piast. Był to najdłuższy w powojennym górnictwie podziemny protest. Załoga rozpoczęła go po wprowadzeniu stanu wojennego. Górnicy spędzili pod ziemią dwa tygodnie.
Rocznicowe obchody rozpoczęły się rano uroczystą masówką w cechowni kopalni. Kolejnym punktem uroczystości jest msza w intencji uczestników protestu w bieruńskim kościele pw. św. Barbary. Obchody zakończyła akademia w Powiatowym Zespole Szkół w Bieruniu.
"30 lat temu załoga tej kopalni upomniała się o wolność i godność swoich kolegów, którzy zostali internowani" - powiedział podczas masówki szef Solidarności w kopalni, Bogusław Hutek. Wyraził przekonanie, że wydarzenia sprzed lat na trwałe wpisały się w historię Polski, kopalni i jej załogi.
Podkreślił, że pracownicy Piasta walczyli zgodnie z zasadą "jeden i drugi, nigdy jeden przeciw drugiemu". "Myślę, że załoga tej kopalni walcząc o swoje prawa (...), o godność robotnika, o godność społeczeństwa, o godne życie, dochowa wierności tej tradycji" - zaznaczył Hutek.
Jerzy Demski ze Związku Zawodowego Pracowników Dołowych mówił, że choć wciąż toczy się dyskusja na temat oceny wydarzeń sprzed lat, dla górników pewne rzeczy były i są oczywiste.
"Tu draństwo zawsze było nazywane po imieniu i będzie nazwane po imieniu. Tu nikt nie powie, na tej kopalni, o wyższej konieczności, bo jesteśmy bliscy zadania pytania, czy ofiary na Wujku to była wyższa konieczność" - powiedział Demski i wspomniał o tysiącach internowanych i zmuszonych do opuszczenia kraju.
Strajk w Piaście był odpowiedzią na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, zmilitaryzowanie kopalni oraz zawieszenie działalności wszelkich organizacji i stowarzyszeń. Jak mówią dziś przywódcy protestu, był on spontaniczną, ale w pełni świadomą i dobrze zorganizowaną formą obywatelskiego oporu.
Protest rozpoczął się od masówki w kopalnianej cechowni. Gdy działacze zakładowej Solidarności powiedzieli, że wiceprzewodniczący związku w kopalni Eugeniusz Szelągowski został zatrzymany przez milicję, zgromadzona przy ołtarzu św. Barbary załoga zażądała jego uwolnienia.
Wczesnym popołudniem górnicy otrzymali informację o internowaniu całego zarządu Solidarności we współpracującym z kopalnią Przedsiębiorstwie Robót Górniczych (PRG) Mysłowice. Elektryk z PRG, Stanisław Trybuś, wszedł na ławkę i zaapelował do czekających na podszybiu na wyjazd z dołu górników o przeciwstawienie się tym - jak mówił - haniebnym i bezprawnym działaniom. Zdecydowano, aby nie wyjeżdżać z dołu.
Do protestu przyłączyli się kolejni górnicy. Tym, którzy pracowali na poziomie 500 metrów, dyrekcja uniemożliwiła zjazd na niższy poziom. Nie mogąc zjechać klatką szybową, schodzili prawie 40 minut po drabinach 150 m niżej. Także kolejna zmiana dołączyła do strajku. W sumie protest rozpoczęło dwa tysiące górników. Zażądali zniesienia stanu wojennego i uwolnienia działaczy Solidarności z kopalni i PRG Mysłowice.
Górnicy wyjechali na powierzchnię 28 grudnia, po uzyskaniu od władz gwarancji bezpieczeństwa. Wyjeżdżając śpiewali hymn, a potem modlili się przed ołtarzem św. Barbary. Wracając do domów byli zatrzymywani przez milicję i służbę bezpieczeństwa.
Po latach odnaleziono dokumenty potwierdzające, że władza rozważała pacyfikację kopalni, przygotowując szczegółowy plan użycia milicji, wojska, wozów bojowych i broni palnej. Jak mówią dziś uczestnicy protestu, być może to, że był prowadzony na dole, uchroniło jego uczestników od losu zabitych górników z kopalni Wujek.
Dziś Piast to jedna z największych polskich kopalń, zatrudniająca ponad 6 tys. osób i wydobywająca ok. 4,5 mln ton węgla rocznie. Należy też do najbardziej dochodowych zakładów Kompanii Węglowej.
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.