Doniesienia o kolejnych akcjach ratowników w górach są irytujące. Nie znam statystyk, skali zjawiska, ale zdecydowanie coś jest nie tak.
W ostatnich dniach zasypani zostaliśmy wiadomościami o akcjach górskich ratowników. Nie chodzi wcale o połamanych narciarzy. Chodzi o pieszych turystów, którzy zimą wybrali się na górskie szlaki. Czytam i irytuję się. Proszę zwrócić uwagę: te akcje nie są spowodowane tym, że ktoś złamał nogę, że dostał ataku kolki nerkowej czy zeszła na niego lawina. To wszystko są wezwania do ludzi, którzy utknęli w zbyt głębokim dla nich śniegu, zabłądzili albo najzwyczajniej w świecie mają dość. To pokazuje, że przynajmniej części z tych osób zabrakło wyobraźni.
Daleki jestem od twierdzenia, że góry zimą powinny być dla turystów zamknięte. Sam sporo zimą chodziłem, zdarzało mi się samotnie przecierać szlaki i nieraz noc zastała mnie, zanim zdołałem dojść do schroniska. Zdarzało mi się też wycofać. Kiedy widać, że warunki są złe, że sił nie jest zbyt wiele, że godzina późna, trzeba umieć powiedzieć dość i zawrócić. W zdecydowanej większości wypadków to znacznie łatwiejsze, niż pchanie się dalej. Ale taką decyzję trzeba podjąć odpowiednio wcześnie. No i co też nie jest bez znaczenia, do jej podjęcia trzeba trochę odwagi. Bo to przyznanie się do własnej słabości.
Chodzący po górach zawsze powinien kalkulować ryzyko i swoje doświadczenie. Trzeba wiedzieć choćby o tym, że człowiek zmarznięty (i przemoczony) przestaje racjonalnie myśleć. Zdarzały się podobno przypadki znajdowania przemarzniętych i wycieńczonych ludzi, którzy walcząc o życie zapomnieli o znajdujących się w ich plecakach czekoladzie i ciepłej herbacie w termosie. Trzeba też wiedzieć, że mgła, śnieżyca czy noc w zimowych wędrowcach wyzwalają irracjonalne poczucie zagrożenia. Irracjonalne, bo jedyne co się w takiej sytuacji faktycznie na trasie zmienia, to nasze na nią spojrzenie. Niestety, kto się wcześniej z takim problemem w małej skali nie zetknął, na wielkiej górze wpada w panikę.
Póki co mamy od lat festiwal wezwań ratowników spod znaku błękitnego krzyża do osób, które najzwyczajniej w świecie przeceniły swoje możliwości. Nie sądzę, by rozsądną receptą na to było obciążenie delikwentów kosztem akcji ratunkowej. Ale zanim człowiek ulegnie ułańskiej fantazji, powinien pamiętać, że jego brawura może kosztować innych sporo zupełnie niepotrzebnego wysiłku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.