Warszawski Szpital Kliniczny noszący imię Dzieciątka Jezus przyznał się w marcu br. do dokonywania aborcji na niepełnosprawnych dzieciach. Dyrektor Szpitala grozi sądem obrońcom życia, którzy protestują przeciwko temu procederowi.
Na początku listopada 2011 roku ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego Szpitala Bielańskiego Romuald Dębski przyznał, iż na jego oddziale dokonuje się aborcji niepełnosprawnych dzieci. Przez kilka kolejnych miesięcy pod Szpitalem gromadzili się członkowie i sympatycy Fundacji Pro – prawo do życia, aby wyrazić swój sprzeciw wobec tych okropnych praktyk.
Na początku marca 2012 r. Fundacja wystosowała list do Dyrekcji warszawskiego Szpitala Klinicznego im. Dzieciątka Jezus, w którym zapytano o to, czy dokonuje się w nim aborcji ze względu na podejrzenie choroby u nienarodzonego dziecka. Po prawie miesiącu zwłoki, szpital odpowiedział twierdząco. Obrońcy życia przenieśli więc protest przed mury szpitala im. Dzieciątka Jezus przy Placu Starynkiewicza. Od kwietnia, podczas cotygodniowych pikiet, pokazują pacjentom i pracownikom szpitala prawdę na temat aborcji – dzięki dużemu plakatowi, który przedstawia zwłoki zmasakrowanego w wyniku „usunięcia ciąży” dziecka, nikt nie przechodzi obojętny wobec horroru dokonywanego w tej placówce.
- Aktywność członków Fundacji Pro – prawo do życia budzi niepokój Dyrekcji szpitala. Napisał do nas prof. Janusz Wyzgał, dyrektor Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie. Nie podobają mu się nasze pikiety i to co piszemy na naszej stronie www.stopaborcji.pl. Twierdzi, że zdanie: "W klinice przy Starynkiewicza zabija się chore dzieci" jest "nieprawdziwe i nierzetelne". Domaga się przeprosin w Gazecie Wyborczej i grozi nam sądem – mówi Mariusz Dzierżawski, członek Rady Fundacji Pro. Dyrektor Wyzgał jest oburzony hasłem, które obrońcy życia umieścili na bannerze, z którym przychodzą pod jego szpital: „w szpitalu przy Starynkiewicza zabija się i uczy zabijać chore dzieci”.
Co ciekawe ten sam profesor w liście do Fundacji z 26 marca 2012 przyznał, że w jego szpitalu dokonuje się aborcji eugenicznych. Dodał, że jest to zgodne z prawem. Trudno pojąć o co Profesorowi chodzi. Przyznaje, że w jego szpitalu dokonuje się aborcji, ale stwierdzenie „zabija się chore dzieci” jest dla niego nieprawdziwe. Przed aborcją dziecko było żywe, po aborcji jest martwe. Czym jest w takim razie aborcja? A może chodzi o to, że to nie dziecko tylko płód? Ciekawe kiedy dla profesora Wyzgała płód staje się dzieckiem. Przypomnijmy, że dzieci podejrzane o chorobę zabija się w Polsce do 24 tygodnia ciąży. Zdarza się, że udaje się utrzymać przy życiu 22-tygodniowe wcześniaki. Te, które się urodziły to dzieci, a te zabite to płody? – pyta Dzierżawski. Profesor Wyzgał zagroził przeciwnikom aborcji sądem, nie odpowiadając na wystosowaną przez Fundację w kwietniu propozycję spotkania.
Zarzuty dyrektora Szpitala im. Dzieciątka Jezus nie mają umocowania w polskim prawie. Art. 2 ust. Ustawy o Rzeczniku Praw Dziecka z dnia 6 stycznia 2000r. (Dz.U. 2000, nr 6, poz. 69) stanowi: "W rozumieniu niniejszej ustawy dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności”. Również Konwencja o Prawach Dziecka z 20 listopada 1989r. (Dz.U. 1991, nr 120, poz. 526) przywołuje w preambule utrwalone normy i nomenklaturę prawną, wskazując „mając na uwadze, że - jak wskazano w Deklaracji Praw Dziecka - dziecko, z uwagi na swoją niedojrzałość fizyczną oraz umysłową, wymaga szczególnej opieki i troski, w tym właściwej ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu".
Fundacja Pro – prawo do życia nigdy nie kwestionowała również faktu, iż w Szpitalu im. Dzieciątka Jezus dzieci zabijane są zgodnie z przepisami jak również nie podnosiła jakiegokolwiek innego zarzutu względem legalności działań Szpitala. Nie zmienia to jednak faktu, że zabijanie niepełnosprawnych dzieci budzi stanowczy sprzeciw. Profesor Wyzgał podkreśla, że wszystko co się robi w jego szpitalu jest zgodne z prawem. Może wydaje mu się, że zabójstwo zgodne z prawem przestaje być zabójstwem? Kiedyś wyobrażałem sobie, że tytuł profesorski jest gwarancją pewnego poziomu, również moralnego, ale przede wszystkim intelektualnego. Chyba czas rozstać się ze złudzeniami – mówi Mariusz Dzierżawski.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.