W Kościele jak w przyrodzie. Tam gdzie jest ruch, często pojawia się życie.
"Szkoda, że nowe wspólnoty i ruchy nie znajdują wewnątrz Kościoła należnego im szacunku i uznania. Te grupy z ich misyjną dynamiką są prawdziwym darem Boga" - powiedział kard. Ryłko podczas XIII Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów. I za te słowa wielkie dzięki i brawa dla księdza kardynała!
Po krótkim przeglądzie prasy codziennej można odnieść wrażenie, że Kościół ledwo zipie. Może się na pierwszy rzut oka tak wydawać. Jeden z drugim ponarzeka wtedy na sobór, pogada, że kiedyś to kościoły były pełne. Obrazi się i wyjdzie. A szkoda, bo gdyby tylko zechciał zadać sobie trochę trudu i rozejrzał się wokoło prawdopodobnie padłby z wrażenia. I z dziękczynienia. Bo dziś Kościół żyje. Coraz intensywniej. Żyje Eucharystią, żyje ewangelizacją, żyje modlitwą. Żyje w wielu wspólnotach, które spotykają się, by razem uwielbiać Jezusa.
Przykłady? Podam tylko kilka. Numer jeden: Wspólnoty Jerozolimskie. Niezwykle dynamicznie rozwijające się zgromadzenie, które duchem monastycznym przenika codzienność wielkich miast. Numer dwa: Oazy. Tysiące młodych, którzy dzięki cotygodniowej formacji mogą poznać kim jest dla nich Jezus Chrystus. Numer trzy: Tyskie Wieczory Uwielbienia. Każdorazowo gromadzą w kościele bł. Karoliny kilka tysięcy osób spragnionych spotkania z Bogiem, który uzdrawia. Numer cztery: Chemin Neuf, ze swoją przebogatą ofertą dla małżeństw i rodzin. I wiele, wiele innych wspólnot, ruchów, stowarzyszeń, diakonii.
Dobrze, że hierarchowie coraz częściej je dostrzegają. Bo to przez nie nieraz przychodzi powiew nowej wiosny Kościoła. Grunt, żebyśmy tego potencjału nie zmarnowali.
Przeczytaj także:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.