Reklama

Egipt: Krwawa rozprawa z opozycją

Co najmniej dziewięć osób odniosło obrażenia, gdy we wtorek rano uzbrojeni napastnicy otworzyli ogień do przeciwników prezydenta Mohammeda Mursiego przebywających w miasteczku namiotowym na placu Tahrir w Kairze - poinformowali świadkowie i egipskie media.

Reklama

Według świadków napastnicy obrzucali też obozowisko koktajlami Mołotowa, które spowodowały mały pożar. Niektórzy napastnicy byli zamaskowani.

Hałas obudził mieszkańców miasteczka namiotowego, w którym od kilku tygodni przeciwnicy Mursiego protestują przeciwko ostatnim decyzjom prezydenta. "Naród chce upadku reżimu" - skandowali. Było to główne hasło demonstracji, które doprowadziły do obalenia Hosniego Mubaraka w lutym 2011 roku.

Z głośników na placu rozbrzmiały recytowane wersety z Koranu. Plac otoczyły pojazdy policji.

"Chcieli nas powstrzymać przed protestowaniem. Sprzeciwiamy się tej taktyce terroru i zorganizujemy dzisiaj wielką demonstrację" - powiedział Kopt John Gerges, który określił siebie jako socjalistę.

Grupy lewicowe, liberałowie i opozycyjne ruchy wezwały do marszów na pałac prezydencki i do demonstracji na placu Tahrir po południu we wtorek. W ten sposób chcą protestować przeciwko referendum konstytucyjnemu, planowanemu na sobotę. Grupy te twierdzą, że projekt nowej ustawy zasadniczej otwiera drogę do islamizacji kraju i ograniczenia swobód obywatelskich. Projekt przygotowała konstytuanta zdominowana przez islamistów.

Według głównego bloku opozycji, czyli Frontu Ocalenia Narodowego, którym kieruje laureat Pokojowej Nagrody Nobla Mohamed ElBaradei, co do projektu brak konsensusu.

Także islamiści zaapelowali do swoich zwolenników, by we wtorek wyszli na ulice i okazali wsparcie prezydentowi oraz planowi przeprowadzenia referendum. Od demonstracji zdystansowali się salafici z Partii Nur (Światło), którzy twierdzą, że kolejne protesty mogą zwiększyć napięcie w kraju.

W zeszłym tygodniu siedem osób zginęło, a setki zostały ranne w starciach przed pałacem prezydenckim między koczującymi tam przeciwnikami szefa państwa a zwolennikami Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi.

W niedzielę wieczorem prezydent wydał dekret, w którym polecił wojsku zapewnienie bezpieczeństwa w kraju do czasu ogłoszenia wyników referendum i upoważnił armię do zatrzymywania cywilów i przekazywania ich w ręce prokuratorów. Prawo to było krytykowane, gdy rządy w kraju sprawowali wojskowi, czyli od obalenia Mubaraka do wyboru Mursiego na szefa państwa w czerwcu 2012 roku.

Armia, która wciąż odgrywa znaczącą rolę w państwie, w sobotę wezwała do dialogu i poinformowała, że nie pozwoli na to, by kraj znalazł się "w mrocznym tunelu" wiodącym do katastrofy.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
4°C Poniedziałek
rano
8°C Poniedziałek
dzień
9°C Poniedziałek
wieczór
5°C Wtorek
noc
wiecej »

Reklama