W 50. rocznicę pokazowego procesu pracowników kurii krakowskiej w dawnym kinie "Związkowiec" spotkali się historycy, kapłani i publicyści.
W 1953 roku w hali widowiskowej Zakładów Szadkowskiego miał miejsce bezprecedensowy proces księży i świeckich pracowników krakowskiej kurii, oskarżonych przez władze PRL o działalność szpiegowską. W dyskusji o "białych plamach" w stosunkach Kościół-PRL uczestniczyli: Antoni Dudek, Ryszard Gryz i Wojciech Czuchnowski. Spotkanie zostało zorganizowane przez Wydawnictwo ZNAK. Zgromadzeni w surowych murach dawnego kina uczestnicy spotkania obejrzeli film dokumentalny z 1953 r. pt. "Dowód zdrady". Propagandowy dokument dotyczył procesu księży i pracowników krakowskiej Kurii, oskarżonych o szpiegostwo, kradzieże i przemyt. Widzowie oglądali zeznania złamanych w czasie tortur kapłanów, spreparowane dowody zdrady oraz sfałszowane dokumenty. Zdaniem publicysty "Gazety Wyborczej" Wojciecha Czuchnowskiego trudno jest dziś dojść do pełnej prawdy o tym bezprecedensowym procesie, który był początkiem serii prześladowań Kościoła w Polsce. - Akta, które powinny znajdować się w Izbie Wojskowej Sądu Najwyższego, zostały prawdopodobnie zniszczone. W Archiwum Państwowym w Krakowie zachowały się tylko akta śledztwa. Zostały ocalone dzięki patriotycznej postawie pracowników archiwum, którzy w latach siedemdziesiątych, mając wyraźne polecenie zniszczenia tych dokumentów, ukryli je - dowodził dziennikarz. Podkreślił, że protokoły śledztw są bardzo ważne, gdyż pokazują różne postawy świadków i oskarżonych w tym procesie. Wprawdzie załamali się i przyznali do wszystkiego, ale część z nich obciążała wyłącznie samych siebie. Niestety, byli też tacy, którzy stali się koronnymi świadkami oskarżenia. Dodał, że taką postawę można zrozumieć, gdyż UB miało drastyczne metody wymuszania zeznań. Kapłani byli torturowani i zastraszani. Jako przykład Czuchnowski podał bp. Kaczmarka, który złamał się po ponad dwóch latach przesłuchań i maltretowań. Zdaniem dziennikarza "Gazety" nie znamy jeszcze wielu faktów o procesie krakowskiej kurii, gdyż krakowskim oddziale IPN znajdują się kilometry nieprzejrzanych akt i być może tam znajdują się dokumenty ze wszystkich śledztw. Historyk, Antoni Dudek zwrócił uwagę na dramat kapłanów, którzy w 1953 roku wiedzieli, że uczestniczą w kłamstwie, ciążącym nad życiem społecznym. - Wszystkim aktorom tego procesu trudno było żyć z tą świadomością, nawet po zwolnieniu w 1956 roku. - podkreślał Dudek. Księża i świeccy uczestniczący w procesie do tej pory nie doczekali się rehabilitacji. W czasie procesu zmobilizowano zresztą opinię publiczną do zgodnego potępienia oskarżonych. W sprawie wydarzeń, które rozegrały się w Krakowie w 1953 roku, historycy milczeli nawet po roku 1989. Uczestnicy dyskusji nie byli zgodni co do powodów tych przemilczeń. Zdaniem Antoniego Dudka, w propagandowe nagłośnienie sprawy zamieszane były pół wieku temu osoby, które dziś są autorytetami społecznymi i elitą kulturalną. Jan Żaryn twierdzi, że po 1989 roku w historii najnowszej należało odkrywać przede wszystkim chlubne karty Kościoła w Polsce. Stąd niechęć do skomplikowanego tematu księży, którzy załamywali się podczas śledztwa i składali zeznania obciążające innych. Ryszard Gryz jest zdania, że trzeba wnikliwie przyjrzeć się protokołom zeznań, by skonstruować metodę analizy tego rodzaju źródeł, żeby wykazać, jak daleko sięgały granice fałszerstwa. Jego zdaniem proces księży z krakowskiej kurii był elementem poligonu doświadczalnego, który nie miał terytorialnego ulokowania w jednym miejscu w Polsce. Władze inwigilowały kurie i seminaria duchowne w różnych diecezjach, szukając materiałów do sfingowanych procesów pokazowych, które miałyby dowodzić, jak wielu wrogów systemu jest wśród duchownych. Proces krakowski był według Gryza elementem poszukiwań sposobów walki z Kościołem. Kolejnymi etapami były późniejsze represje: proces bp. Kaczmarka i uwięzienie Prymasa Tysiąclecia.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.