Metropolita katowicki abp Damian Zimoń przewodniczył w Tychach Mszy św. za ofiary lawiny pod Rysami. Potem spotkał się z rodzinami zabitych przez zwały śniegu licealistów.
Kościół bł. Karoliny nie pomieścił wszystkich, którzy chcieli uczestniczyć w modlitwach za ofiary lawiny. Przybyły rodziny, młodzież licealna, nauczyciele oraz władze miasta i regionu. - Pytamy się, jaka siła pchała w góry tych przygotowanych do wspinaczki młodych ludzi? Jaka siła kazała im opuścić to piękne, nowoczesne miasto, swoje przytulne mieszkania, aby zmierzyć się z przyrodą, aby się sprawdzić, aby naśladować polskich alpinistów, zmierzających w warunkach zimowych na K 2? - zastanawiał się arcybiskup i odpowiedział sobie: - Chcieli pójść w góry. Góry ich przyciągały. Może zmęczyli się już na nizinach... Zwracając się do rodzin ofiar lawiny, katowicki metropolita przyznał, że tu, na ziemi, nic nie ukoi ich bólu i nie osuszy ich łez. - Jedyna nadzieja jest w Bogu. Człowiek został przez Boga stworzony dla szczęśliwego celu poza granicami niedoli ziemskiej. Istnieje życie po życiu. Ja w to głęboko wierzę! - wołał arcybiskup. Za ofiary lawiny modlono się tego dnia także w innych tyskich kościołach, w tym w kościele ewangelickim. Tam modlitewną pamięcią otoczono również goprowca - ewangelika Tomasza Szałowskiego z Karpacza, który niedawno zginął pod lawiną w Karkonoszach. Do katastrofy w Tatrach doszło 28 stycznia. Spadająca z Rysów lawina porwała grupę młodzieży z klubu wysokogórskiego, działający przy tyskim liceum im. Kruczkowskiego. Czworo młodych ludzi przeżyło. Jedną osobę, 22-letniego Łukasza, znaleziono martwego. Jego pogrzeb odbył się 1 lutego. Ciała dalszych sześciu ofiar nadal znajdują się pod zwałami śniegu.
Tak wynika z sondażu SW Research wykonanego na zlecenie "Wprost".
Przedstawienia odbywały się kilka razy w tygodniu, w późnych godzinach wieczornych.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.