Remisem 2:2 zakończył się mecz piłkarski pomiędzy reprezentacją księży diecezji sosnowieckiej, a pierwszoligową drużyną kobiet Czarni Sosnowiec. W opinii obserwatorów księża starali się grać delikatnie, ich przeciwniczki natomiast trochę bały się zaatakować mocniej swoich duszpasterzy.
Czarni Sosnowiec to najbardziej znana żeńska drużyna futbolowa w Polsce. Zawodniczki mogą się pochwalić dziewięciokrotnym zdobyciem Puchar Polski oraz dwanaście razy zdobywały mistrzostwo naszego kraju. I choć od dwóch lat drużyna nieco osłabła, nadal liczą się w żeńskiej ekstraklasie. - Dzisiaj zagrał pierwszy skład, choć pomniejszony o cztery zawodniczki, które aktualnie grają w kadrze Polski i jedną kontuzjowaną - przyznaje w rozmowie z KAI trener Czarnych Sosnowiec Andrzej Kręgiel. Obie bramki dla zdobyła Agnieszka Karcz. - To zawodniczka podstawowej naszej reprezantacji - mówi Kręgiel. Jego zdaniem Czarne Sosnowiec są klubem "skazanym na sukces". - Każde inne miejsce w lidze, które nie będzie oznaczało mistrzostwa Polski jest porażką - twierdzi. W żeńskiej piłce nożnej mniej jest biegania, więcej tzw. "techniki". - Kiedy przejmowałem tę drużynę, musiałem się sporo nauczyć. To zupełnie inny futbol, niż męski - opowiada trener. Przez pierwszą połowę meczu z księżmi panie wyraźnie prowadziły. Druga część spotkania należała jednak już wyraźnie do duchownych. Dwie bramki strzelił ksiądz Mirosław Król. - Nigdy jeszcze, jako ksiądz, nie grałem z dziewczynami - powiedział ks. Król. - Miłe spotkanie, ale czuje się pewien respekt - dodał. Strzelec dwóch bramek dla księży był najstarszym zawodnikiem, ma 44 lata. Na co dzień, choć pracuje w Sosnowcu, prowadzi klub sportowy w ramach Salezjańskiej Organizacji Sportowej w Jaworznie. W ramach "Salosu" ma 16 zespołów, w których gra prawie 300 chłopców. - Najtrudniejszym zawodnikiem do pokonania był niewątpliwie organizator meczu, ks. Artur Szlęzak z Jaworzna - opowiada Agnieszka Drozdowska, jedna z najbardziej wyróżniających się zawodniczek Czarnych. Pani Agnieszka grała w piłkę już w dzieciństwie, najpierw w rodzinnej Pilicy, później w Sosnowcu. Jej zdaniem nie jest to sport niebezpieczny i panie dobrze się w nim sprawdzają. Przyznaje jednak, że kiedy przegrywają, z trybun można czasami usłyszeć nieprzyjemne słowa: do garów, zamiast do piłki. - Na "gary" mam mało czasu, ponieważ do południa uczę wychowania fizycznego w gimnazjum nr 10 w Sosnowcu, a później trenuję sama i młodsze koleżanki - wyjaśnia.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.