Zarzut współpracy z gangiem szantażującym osoby duchowne na Warmii i Mazurach przedstawiła prokuratora ks. Józefowi L. Miał on sprzedawać gangowi informacje o duchownych, a w ten sposób pomagać im przestępstwie.
Za próbę "usiłowania wymuszenia rozbójniczego" grozi mu do 10 lat więzienia. - Mamy do czynienia tylko z podejrzeniem, czekamy na wyjaśnienia prokuratury - powiedział KAI rzecznik Kurii Metropolitalnej Archidiecezji Warmińskiej ks. Artur Oględzki. Poinformował też, że duchowny został zwolniony za poręczeniem majątkowym i powrócił do swych obowiązków duszpasterskich w parafii, której jest proboszczem. - Ksiądz jak każdy obywatel podlega prawu cywilnemu i karnemu. Stąd gdy pojawia się podejrzenie o działania niezgodne z prawem, może być zatrzymany. Czekamy na wyjaśnienia prokuratury. Nie wiemy bowiem, czy rzeczywiście współdziałał, czy też jest kolejną ofiarą. Nie można tego wykluczyć - podkreślił ks. Oględzki. - Mamy do czynienia tylko z podejrzeniem. Czekamy na decyzję prokuratury i sądu, które wyjaśnią, jaka jest prawda - oświadczył rzecznik Kurii warmińskiej. Zaznaczył zarazem, że nie zna szczegółów sprawy, są one bowiem utajnione. Jego zdaniem sprawa ta jest przykra dla Kościoła, gdyż osoby duchowne powinny odznaczać się "nieskazitelnym autorytetem moralnym". Radio Olsztyn podało, że 42-letni duchowny z Mrągowa został zatrzymany 17 listopada na plebanii swojej parafii. W jego mieszkaniu znaleziono broń gazową, na którą ksiądz nie miał pozwolenia i dużą sumę pieniędzy. Według "Gazety Olsztyńskiej" ks. Józef L. udostępnił informacje osobom, które we wrześniu próbowały wymusić 275 tys. zł od proboszcza parafii spod Mrągowa. Został on podstępnie wyciągnięty do hotelu niedaleko Strykowa pod Łodzią. Opowiadał potem, że podano mu środki odurzające, następnie zaś, grożąc księdzu bronią, sfilmowano jego kąpiel z podstawioną kobietą. Dwóch szantażujących księdza mężczyzn zagroziło mu, że opublikują nagranie, jeśli nie dostaną 315 tys. zł, potem obniżyli "cenę" do 275 tys. zł. Ksiądz nie dał się zastraszyć i poprosił o pomoc prywatnego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Zatrzymał on jednego z szantażystów, kolejnych sześcioro ujęła policja. Pięcioro z nich aresztowano, wśród nich dziennikarzy - Małgorzatę L., która była ową kobietą z hotelu i Bartłomieja I., a także 40-letniego Andrzej G., emerytowanego policjanta z Bisztynka. Według policji to Bartłomiej I. był mózgiem przestępczej grupy. Ks. Józef L. miał zaś informować szajkę o stanie majątkowym i trybie życia ofiary. Na jego trop policja wpadła na początku śledztwa, ale dotąd zbierała dowody winy. Według "Gazety Olsztyńskiej" aresztowani członkowie rozbitego we wrześniu gangu zeznali, że ks. Józef L. pomagał im w szantażowaniu jeszcze co najmniej trzech księży w Giżycku, Węgorzewie i Malborku. Wszyscy duchowni zaprzeczają, że padli ofiarą przestępstwa. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski poinformował PAP 18 listopada, że prokuratura nie wnioskowała do sądu o aresztowanie księdza. Duchowny został więc zwolniony za poręczeniem majątkowym w wysokości 40 tys. zł. "Zebrany materiał dowodowy nie uprawdopodobnia w wysokim stopniu zarzucanego duchownemu przestępstwa" - wyjaśnił Orzechowski. Zastrzegł, że śledztwo wobec proboszcza z Mrągowa toczy się dalej.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.