O czym napisali polscy biskupi na tegoroczny Wielki Post?

O praktykach pokutnych, naśladowaniu Chrystusa, czynach miłosierdzia, walce z uzależnieniami, współtworzeniu historii, sytuacji w Ojczyźnie, "bierzmowaniu dziejów" napisali między innymi polscy biskupi w listach skierowanych do wiernych na początek Wielkiego Postu. Prezentujemy całe teksty 10 listów polskich biskupów odczytywanych w diecezjach w I Niedzielę Wielkiego Postu.

kard. Józef Glemp, Prymas Polski kard. Franciszek Macharski, metropolita krakowski abp Damian Zimoń, metropolita katowicki abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański abp Józef Życiński, metropolita lubelski abp Józef Michalik, metropolita przemyski abp Alfons Nossol, biskup opolski bp Jan Wieczorek, biskup gliwicki bp Marian Gołębiewski, biskup koszalińsko-kołobrzeski bp Andrzej Dzięga, biskup sandomierski

Bogu samemu kłaniać się będziesz

List pasterski do wiernych Archidiecezji Warszawskiej na Wielki Post Umiłowani, Siostry i Bracia! 1. Postne wezwania na ten rok Okres Wielkiego Postu wskazuje sposoby umartwienia, jakie powinien podjąć katolik w duchowym przygotowaniu się do uroczystości wielkanocnej. Polecone przez Kościół przygotowanie to praktyka „czynów pobożnych”, do których należą: modlitwa, post i jałmużna. Moda na przyjemność i konsumpcję wcale nie jest tak powszechna, a człowiek jest wolny w podejmowaniu ograniczeń także z motywów religijnych. Kościół nie waha się przypomnieć o praktykach umartwienia i poleca zastosować wybrane przez siebie formy, o ile nie są one szkodliwe dla zdrowia lub sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Ludzie nie związani z Ewangelią odkrywają w zachęcie do pokuty nowe, ubogacające wartości. Umartwienie i pokuta to wewnętrzna dyspozycja duszy. Chrystus w Ewangelii Mateusza wręcz przypomina, aby uczynki pobożności były podejmowane w dyskrecji: „Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 3). Kto poszcząc przybiera wygląd ponury, aby się ludziom pokazać, już odebrał swoją nagrodę (por. Mt 6, 16). Praktyka „uczynków pobożnych” rozwija cnoty i uczy panowania nad sobą. Być panem siebie według woli Bożej - to jakby program osiągnięcia godności dziecka Bożego. Wielki Post w roku 2004 jest bogaty w wydarzenia tak natury społecznej, jak i religijnej. Wykorzystajmy ten okres do podniesienia naszego poziomu duchowego i moralnego. Pragniemy sami się odrodzić i odrodzić nasze rodziny. Pragniemy gorąco, aby odrodziła się Polska, nasza Ojczyzna. Skoro w planach Opatrzności Bożej jest, abyśmy byli obecni wśród połączonych narodów Europy, to podejmijmy to zadanie z godnością. Budowana w Wilanowie świątynia ma przez historię mocny związek ze wspólnotą Europy. Przypomina nam czasy, kiedy broniliśmy się, by nie skreślano naszej państwowości. Również dziękowaliśmy Opatrzności za każdą wolność i tej wolności uczyliśmy się, ponosząc w jej obronie niemałe ofiary. Stąd też miłość do Ojczyzny i troska o jej moralne oblicze nie zniknie z programu Kościoła, bowiem jest on najstarszą instytucją w naszym państwie. Kościół w Polsce także usprawnia swoją administrację dla lepszej służby człowiekowi. Zmiany, jakie zostają podjęte - czy to przez zmianę granic diecezji, czy w kilku przesunięciach personalnych - mają na celu skuteczniejszą służbę Ewangelii. Także przypomnienie przed Bogiem moich 25 lat biskupstwa, które rozpocząłem na Warmii, a potem kontynuowałem jako prymas w Warszawie, daje okazję do przeproszenia Boga za wszystkie braki i do podziękowania za otrzymane łaski. Bardzo proszę kapłanów, wiernych świeckich i osoby życia konsekrowanego o modlitwę do Boga Miłosiernego w swej Opatrzności, za przyczyną Matki Najświętszej, o łaskawe przyjęcie mojej posługi. Upływają też statutowe lata przewodniczenia Episkopatowi. Pozostając w godności Prymasa Polski, będę modlitwą wspomagał niełatwe zadania nowego przewodniczącego Episkopatu Polski. Zachęcając do „uczynków pobożności” w Wielkim Poście, pragnę wskazać na dwa bardzo ważne motywy naszych duchowych wysiłków, a mianowicie: odrzucanie kłamstwa i ćwiczenie się w miłości Ojczyzny. 2. Odrzućmy kłamstwo Kłamstwo pod różnymi postaciami jest główną przyczyną naszego nieładu społecznego. Ojcem kłamstwa jest szatan. Przypomnijmy sobie pokusy, z jakimi podchodził do Jezusa podczas przebywania na pustyni. Charakterystyczna jest druga pokusa, przytoczona przez świętego Łukasza. Szatan ukazuje królestwa świata jako należące do niego. Sugeruje, że są mu poddane, że może je odstąpić za pewną cenę: „Jeśli (...) upadniesz i oddasz mi pokłon” (Łk 4, 7). Tupet szatana polega na tym, że kłamliwie udaje właściciela krajów ukazanych w ewangelicznej wizji, a dalej, że rości sobie prawo do odbierania hołdu. Niestety, bicie pokłonów diabłu trwa nadal. Stawiamy sobie ambitne zadanie na Wielki Post: walczyć z kłamstwem, aby poprawić wizerunek naszego społeczeństwa! Czy to nie przerasta naszych sił? Przecież kłamstwo, które zaprzecza prawdzie, jest powszechnym stylem publicznego życia! Jak można żyć bez kłamstwa, bez zatajenia prawdy?! - myślą ludzie. Gdy dziecko skłamie, matka zaraz zauważy to po jego oczach i buzi, i po swojemu wyperswaduje mu, że kłamstwo się nie opłaca. W skomplikowanym społeczeństwie dorośli zauważają, że kłamstwo, choć ryzykowne, opłaca się, więc rozwijają się różne formy przemilczania lub przeinaczania prawdy. Kłamstwo przychodzi łatwo, gdyż wielu uważa, że tylko ich prawda musi się liczyć. Najczęściej za taką „własną prawdą” kryje się własny interes. Telewizja nieraz odsłania nam sytuacje życiowe, z których wynika, jak nieczułe i zdeprawowane są ludzkie sumienia. Czy umiemy rozróżnić między kłamstwem a tzw. „mijaniem się z prawdą”, jak to się elegancko mówi? Mówiąc o tych sprawach, chciałbym stwierdzić, że szczera prawda trudno znajduje dla siebie bezpieczny zakątek. Nie oznacza to, że wszystko jest owinięte płaszczem fałszu i obłudy. Tak nie jest. Są ludzie, którzy nie kłamią, kochają prawdę i przyznają się do błędów. Do tych właśnie ludzi kierujemy wielkopostne wezwanie, aby ćwiczyli się w szacunku dla prawdy jako umocnienia ładu społecznego w Ojczyźnie. Czy to może mieć wpływ na społeczne odwracanie się od kłamstwa? Ufajmy, każda prawda jest jak światło, a małe jej źródło może sięgać daleko w ciemności. 3. Myśląc o odrodzeniu Ojczyzny Zakładamy, że odnawiając w Wielkim Poście swoje życie moralne, będziemy mieli wpływ na wspólnotę, w jakiej żyjemy - Polskę. Dokonując rachunku sumienia i spoglądając krytycznie na siebie samych i na państwo, w jakim mamy nasze chrześcijaństwo doskonalić, nie możemy utaić naszego bólu z powodu złych zachowań. Patrząc na różne gangi, mafie i inne grupy interesu, mamy wrażenie jakby zanikła miłość Ojczyzny. Można by szukać przyczyn takiego stanu. Na pierwszym miejscu trzeba by wskazać na nieład rodzinny. Zatrzymajmy się jednak na miłości Ojczyzny. Jakże trudno odrodzić życie duchowe bez szlachetnej miłości! My, chrześcijanie, mamy dwie Ojczyzny. Pierwsza to ta, przez którą pielgrzymujemy - i to jest Polska; druga to ta, do której zdążamy - i to jest Królestwo Niebieskie. Jedna i druga wymaga poznania, współpracy i miłości. Najpierw winniśmy poznać Ojczyznę ziemską. To jest wielki dom naszych mieszkań. W poprzednich pokoleniach trzeba było wielu walk, krwi, cierpień, aby ten dom-Ojczyzna był wolny. Przypominamy o tym przy budowie świątyni Opatrzności Bożej. Poznając Polskę, poznajemy nie tylko królów i główne bitwy, ale także Kościoły, szczególnie katolicki. Towarzyszy on Polsce od samego początku jej istnienia. Można by snuć długi wywód o ofiarnej służbie ludzi Kościoła dla Polski. W czasie stanu wojennego Kościół, ciesząc się przywilejem zaufania, uzyskiwał dary i pośredniczył ofiarnie w ich rozdawnictwie. Nasze archiwa i muzea oraz architektura miast stanowią piękno, z którym śmiało możemy wejść do Europy, od której nas oderwano. Dziś większość biedoty, ludzie marginesu, właśnie dzięki Kościołowi zyskuje pomoc i może zjeść dziennie talerz zupy. Takiej Polski trzeba się także uczyć! Ojczyźnie naszej potrzeba wiele modlitwy, by zrozumieć człowieka w jego godności. Kurczy się liczba jej obywateli. W imię jakiego dobra Polski czyha się na odpowiedni moment do ułatwienia aborcji, do skracania życia ludziom niepotrzebnym, do beznadziejnych związków jednopłciowych?!. Są to wielkie problemy, które tworzą sobie ludzie. Mówią: w imię wolności! Okazuje się, że wolność nie jest tak bezwzględna, skoro jedno z liberalnych państw zakazuje dziewczętom nosić chusty na głowach ze względów wyznaniowych. Bracia i Siostry! Niech czas Wielkiego Postu będzie w nas czasem uświęcanym nie tylko w świątyniach, ale także na drogach, w szkołach, w szpitalach i w urzędach. Niech to będzie czas rozwoju prawdziwej miłości opartej na prawdzie. Amen. Warszawa, 22 lutego 2004 r. kard. Józef Glemp Prymas Polski
Więcej na następnej stronie

List pasterski o "bierzmowaniu dziejów" na Wielki Post roku 2004

Moi Bracia i Siostry, 1. Minął październikowy jubileusz Ojca Świętego w Rzymie, w świecie i w Polsce. Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu, żeśmy skorzystali z okazji, i ogarnęła nas - i nie opadła - fala życzliwości dla Niego, z Nim i z Jego nauczaniem. Na początku stycznia była u nas dwudziesta piąta rocznica Kościoła Krakowskiego - i moja. Ćwierć wieku określono jako "Kościół w czasie przełomu"... Dziękuję wszystkim za okazaną mi życzliwość. Dziękuję za miłość do Kościoła na naszej ziemi, dziękuję także za wspólne Te Deum w Katedrze Wawelskiej i modlitwy w kościołach Archidiecezji. "Czas przełomu" dla Kościoła na polskiej ziemi - i dla Polski - rozpoznaliśmy, gdy Papież przyjechał do nas w czerwcu 1979 roku. Wtedyśmy już wiedzieli, że zaczyna się wyjście z "morza czerwonego" do "ziemi obiecanej", ziemi wolności. Dziesięć lat trwało to wyjście... A wywalczona i osiągnięta wolność stale czeka, żeby ją zagospodarować. I znaleźć sposoby, żeby nam nie zarastała jak ugór! 2. Dlaczego w kontekście dnia dzisiejszego chrześcijanina w Polsce mówić o Papieżu na Błoniach Krakowskich przed 25 laty - na pewno nie dla wspomnień, ale na pewno dla umocnienia słabnących. Nie mówię o liderach życia politycznego i społecznego, ale o nas, chrześcijanach z tej "zwyczajnej półki". Nam jest ciężko w naszej rzeczywistości sumień i serc, myśli nie wypowiadanych. Nas też nie oszczędza jakaś światowa epidemia niemocy i bezradności. Klimat bezprawia, fałszywej wolności pod hasłem "byleby mnie nie przyłapali", wielkich afer i tych nieuczciwości, za które najboleśniejszą karą jest zobojętnienie sumienia i serca. Jak mówić wśród młodych o odpowiedzialności, o wierności zasadom, o wrażliwości na ludzi, o miłości ojczyzny, tak by potem według nich żyć. Bo inaczej się nie uda przebić uczciwie i kompetentnie przez struktury tolerowanych nieuczciwości i nie-wartości. 3. Po 25 latach od tamtego spotkania na Błoniach, teraz, w kraju wolnym powraca natrętna myśl, pokusa: czy jest wyjście z takiej sytuacji, czy warto szukać swojej prawdziwej wolności, nawracać się, wyłamywać dyktatury opinii, czy to ma sens, czy jest inna droga niż bezradne narzekanie? Jan Paweł II przyjechał do Polski na pierwszą pielgrzymkę wiedząc o takich "szmerach" w sercach uczciwych ludzi. Na Błoniach dał potężną odpowiedź: nie wolno odrzucać Chrystusa! Nie ma takich wartości, dla których wolno byłoby odrzucić Chrystusa i Jego przykazanie miłości! - Przed laty wydawało się nam, że Papież zwraca się do przedstawicieli komunistycznego systemu. Dziś widzimy, że wołanie było skierowane do nas - nie tylko na tamten czas decyzji, ale i na dziś! Ewangelia się nie starzeje, miłość się nie starzeje. One są zawsze przez wieki jak nieprzemijająca wiosna. Tak wołał Jan Paweł II do nas. Jeszcze potężniej zabrzmiało wołanie do Ducha Świętego o moc i światło dla nas. Tę modlitwę nazwał "wielkim bierzmowaniem dziejów" dla umocnienia, na początek wielkiego przełomu. Wielokrotnie powtarzało się wezwanie: "musicie być mocni". A na koniec przed rozesłaniem powtarzał ze wzruszeniem prośbę o miłość, wierną Chrystusowi i człowiekowi. Moi Bracia i Siostry, wszyscy: dar "bierzmowania dziejów" czeka na nas! Jest nam tak samo potrzebny dziś, jak w Polsce roku 1979. Byleby uwierzyć, że tak jak wtedy owocem bierzmowania dziejów na Błoniach była umocniona wiara, odzyskana nadzieja i zapalona miłość w sercach Polaków, tak teraz jest możliwy "przełom" w naszych postawach religijnych, moralnych i społecznych. Skutki sakramentu bierzmowania zostają zawsze w nas, żeby każdy z nas zawsze w swoim życiu był świadkiem Chrystusa. Wracać do swego bierzmowania to znaczy przyjąć dary i zadania wobec Kościoła i świata. Wracać, to znaczy także sprostać próbom wiary i charakteru. A jest ich wiele. Całe życie idzie się, jak bywa w górach, granią, czyli granicą dobra i zła, miłości i obojętności, prawdy i kłamstwa. Od każdej zwycięskiej próby w ostateczności zależy ład moralny. Każda próba przegrana przynosi nieład. Za żadną cenę nie możemy sobie pozwolić na nieład w naszych sercach, rodzinach, w życiu społeczności i państwa. 4. Przed nami czas Wielkiego Postu, w maju zakończenie roku świętego Stanisława, a potem rocznica pierwszej pielgrzymki do Polski, która stała się inspiracją mojego tegorocznego listu. Wróćmy twórczo do papieskiego przesłania sprzed 25 lat i do darów i zobowiązań z przyjętego kiedyś sakramentu bierzmowania. Tego nie da się zrobić jednym postanowieniem. Może nawet nie wystarczyć udział w nabożeństwach Wielkiego Postu i w wielkopostnych rekolekcjach, prowadzonych pod kątem powrotu do bierzmowania. Zapraszam i zachęcam wszystkich do owocnego przeżycia Wielkiego Postu, do udziału w Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach. Spróbujmy jednak zrobić coś więcej i w Wielkim Poście i w całym roku duszpasterskim. Może będzie to początek dłuższej i systematycznej pracy w parafiach, w grupach dorosłych ludzi, w ruchach i stowarzyszeniach. Niech duszpasterze wraz ze świeckimi wezmą do ręki Katechizm Kościoła Katolickiego, dokumenty Soboru i Synodu Krakowskiego i wyszukają dziesiątki tematów i spraw, które w całości złożą się na taki pogłębiający katechumenat po bierzmowaniu. Pojawią się na takich spotkaniach w niedużych grupach takie sprawy, jak: zadania chrześcijanina dla obrony godności każdego człowieka, godności małżeństwa i rodziny, ewangelizacja kultury, zaangażowanie w pracę zawodową i życie gospodarcze oraz udział katolika przygotowanego w życiu społecznym i politycznym. Takie działanie Kościoła, systematyczne, długofalowe, zgodne z Ewangelią i nauką społeczną Kościoła jest dziś najważniejsze dla wychowywania ludzi sumienia i przygotowywania ich do życiowych zadań. Nie będzie to wprawdzie - jakby chcieli niektórzy - zakładanie opartych o Kościół partii, czy wskazywanie bądź układanie list kandydatów. Nie jest to przecież ani prawem ani zadaniem Kościoła. Jest natomiast zadaniem Kościoła otwieranie ludzi na to "bierzmowanie dziejów", które jest szkołą dojrzałego chrześcijaństwa w każdej rodzinie i wspólnocie parafialnej, w każdej uczelni katolickiej, w mediach katolickich i w małych grupach. Jeśli Kościół to zadanie spełni, wtedy dochowa wierności swojemu posłannictwu. Równocześnie Kościół musi zachować niezbywalne prawo do etycznej oceny życia społeczno-gospodarczego, także w wymiarze działania konkretnych partii - niezależnie od tego, czy są tak zwane "nasze" lub "wasze". I w ten sposób da społeczeństwu przygotowanych ludzi, świeckich apostołów Chrystusowej Ewangelii. Głosząc Chrystusa będzie też dla Polski, Europy i świata źródłem prawdziwej nadziei, gdyż bez Niego nie można zrozumieć, ani człowieka, ani świata i jego problemów. Niech ten wysiłek duchowy, który podejmiemy w Wielkim Poście i później, będzie naszym najmocniejszym podziękowaniem Trójcy Świętej za dar umocnienia i wierności łasce, którą nam wyprosił i ciągle wyprasza Ojciec Święty. Niech was Pan błogosławi! Wasz + Kardynał Franciszek Kraków, Wielki Post 2004 r.
Więcej na następnej stronie

Jezus przebywał na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła (por. Łk 4,1)

List Metropolity Katowickiego na I Niedzielę Wielkiego Postu 29 lutego 2004 r. Ukochani Diecezjanie! Na początku swej publicznej działalności Chrystus przez czterdzieści dni przebywał na pustyni. Został wówczas poddany wielkiej próbie. Przystąpił do Niego diabeł i kilkakrotnie Go kusił. Za każdym razem spotykał się z radykalną odmową. Dla kuszonego na pustyni Chrystusa bronią były słowa Pisma Świętego. Jezus przyjął te pokusy po to, aby pokazać nam moc Słowa Bożego, które broni nas przed grzechem. Wielka jest nasza skłonność do zła. Człowiek nawet wiedząc, że czyni zło nie może się często przed nim powstrzymać. Rozważmy ten problem w świetle objawienia Bożego i opierając się na doświadczeniu pedagogiki. 1. Drodzy Bracia i Siostry! Obserwujemy dziś tendencje wzrostowe w patologiach społecznych, takich jak alkoholizm, narkomania czy pospolite przestępstwa. Mimo licznych działań podejmowanych w zakresie profilaktyki uzależnień wzrastają rozmiary problemów alkoholowych i narkotykowych oraz przemocy, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Z pewnością ma na to wpływ wiele czynników demograficzno–społecznych, kulturowych i politycznych. Ale jest to jedynie część prawdy. Nie można skutecznie zapobiegać negatywnym zjawiskom, dopóki nie poznamy ich przyczyn. W przeciwnym przypadku działania profilaktyczne będą się koncentrować na walce z symptomami, a nie ze źródłami zagrożeń. Ostatecznym powodem sięgania przez młodych ludzi po alkohol, nikotynę czy narkotyki nie jest ani ich zła wola, ani skłonności czy obciążenia genetyczne, ani nawet przypadkowa ciekawość, lecz kryzys życia, sygnalizowany przez bolesne stany emocjonalne. Substancje uzależniające stają się emocjonalnym „lekarstwem” dla osób, które przeżywają kryzysy, które rezygnują z trudu dojrzewania i kierowania życiem mocą własnej świadomości oraz wolności. Zagrożony wychowanek jest zazwyczaj osobą, której brakuje dojrzałej hierarchii wartości i która bezkrytycznie akceptuje dominujące trendy popkultury. Zwykle unika więzi międzyludzkich lub nie potrafi budować pozytywnych relacji z innymi. Taka osoba nie jest odporna na frustrację. Nie jest też zdolna do podjęcia zobowiązań oraz odpowiedzialności za własne postępowanie. Wśród uwarunkowań zewnętrznych można wskazać typowe cechy rodzin, z których wywodzą się wychowankowie zagrożeni zachowaniami problematycznymi i uzależnieniami. Najczęściej są to rodziny nadmiernie opiekuńcze lub prowadzą życie powierzchowne, z silnymi problemami emocjonalnymi. Współczesne rozchwianie w edukacji młodego pokolenia, spowodowane dominacją nurtów postmodernistycznych, wpływa na teorię i praktykę postrzegania i rozwiązywania problemów wychowawczych zarówno przez rodzinę, jak i przez szkołę. Niektórzy wychowawcy przyjmują okrojoną i naiwną koncepcję antropologiczną, dostrzegając w wychowaniu jedynie sferę cielesną oraz sferę subiektywnych przekonań. W procesie wychowawczym nie zauważają natomiast sfer duchowej, moralnej, religijnej i społecznej. 2. Najbardziej kompletna i realistyczna wizja człowieka zawarta jest w antropologii biblijnej. Symbolem człowieka może być ikona biblijnego Józefa Egipskiego z jednej strony i syna marnotrawnego z drugiej. Pierwszy jest symbolem osoby, która potrafi obronić w sobie szlachetne aspiracje i ideały, ale jest zagrożona przez ludzi nieżyczliwych czy pragnących na niej zarobić, sprzedając w jakąś formę niewoli. Z kolei syn marnotrawny to symbol kogoś, kto – chociaż kochany i chroniony przez swoich bliskich – sam siebie krzywdzi, ulegając iluzji łatwego szczęścia: bez więzi rodzinnych, bez pracy nad sobą, bez stawiania sobie wymagań. Punktem wyjścia w opracowaniu integralnego programu profilaktyki jest zatem przekonanie, że istnieje ścisły związek między postawą wychowanków wobec substancji psychoaktywnych a ich postawą wobec życia. Istotną cechą programu integralnego jest postawienie w centrum oddziaływań profilaktycznych człowieka, a nie substancji psychoaktywnych. Podstawowym punktem odniesienia nie jest w tej perspektywie alkohol czy narkotyk, lecz wychowanek. O potrzebie tej zasady najłatwiej się przekonać, gdy nastolatek – na skutek poważnego kryzysu osobistego lub kryzysu swoich bliskich – staje się obojętny na własny los. W takiej sytuacji nie jest on w stanie skorzystać z najbardziej nawet precyzyjnej wiedzy o szkodliwości substancji uzależniających. Z tego względu postulowany tutaj integralny program profilaktyczny stawia sobie za pierwszy cel kształtowanie dojrzałego wychowanka, który potrafi troszczyć się o własny rozwój we wszystkich dziedzinach życia. On buduje pozytywne więzi z Bogiem, z samym sobą i z drugim człowiekiem. On potrafi ochronić i rozwinąć swoją świadomość, wolność i odpowiedzialność. Taki wychowanek jest w stanie skutecznie oprzeć się nie tylko negatywnym naciskom z zewnątrz, ale także własnym wewnętrznym słabościom. Umie także zająć dojrzałą postawę wobec negatywnych wpływów niektórych mediów. 3. Wzywam zatem wszystkich rodziców i wychowawców, by odpowiedzialnie przekazywali dzieciom i młodzieży motywację do życia i nadziei. By znaleźli czas na rozmowę z tymi, którzy są powierzeni ich pieczy. Braki rodziców niech uzupełni dobry nauczyciel, katecheta czy opiekun społeczny. Nie zostawiajmy naszych dzieci i młodzieży sobie samym z ich problemami. W obliczu kryzysu ludzkich sumień katecheza w szkole i przy parafii ma ogromne znaczenie. Dziękuję wszystkim, którzy traktują ją jako przekaz wiary i moralności chrześcijańskiej. Chciałbym zwrócić uwagę na rodziców, którzy bez wahania podejmują odpowiedzialność za rodzinę, zwłaszcza wielodzietną. Chciałbym docenić rodziców, dla których sukces zawodowy i kariera nie są wartościami najważniejszymi, lecz którzy troszczą się o przekazanie dzieciom tych wartości ludzkich i religijnych, które nadają prawdziwy sens istnieniu. Młodzież zachęcam do otwierania się na Słowo Boże, które może uchronić przed złymi wpływami. Niech Chrystus, który nie uległ szatanowi na pustyni będzie dla Was wzorem godnym naśladowania. Kuszony przez szatana Jezus mówi mu: „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Łk 4,4); „Panu Bogu swemu będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Łk 4,8); „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana Boga swego” (Łk 4,12). Te słowa Chrystusa tchną ewangelicznym radykalizmem, którego wszyscy potrzebujemy. Człowiek kuszony, odrzucający pokusę zasługuje na zbawienie. Zakończenie Podczas Wielkiego Postu przygotowujemy się do ponownego przeżywania Tajemnicy Paschalnej, która oświeca nadzieją całe nasze istnienie, nawet w najbardziej bolesnych jego wymiarach. Wielki Tydzień, poprzez wymowne obrzędy Triduum Paschalnego, na nowo przybliży nam tę tajemnicę zbawienia. Drodzy Bracia i Siostry, z ufnością rozpocznijmy wielkopostną drogę wzmożoną modlitwą, pokutą i okazaniem wrażliwości na potrzebujących – woła Jan Paweł II w swym orędziu na tegoroczny Wielki Post. Niech czas Wielkiego Postu będzie okazją, by okazać więcej troski naszym dzieciom i młodzieży w środowisku rodzinnym i społecznym. One są przyszłością Kościoła i ludzkości. Niech Maryja, Matka Słowa Wcielonego i Matka całej ludzkości, prowadzi nas drogami świętości. W tym roku przypada stupięćdziesięciolecie ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Maryja Niepokalanie Poczęta, jest „Niewiastą ubraną w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1). „I rozgorzała walka na niebie, i został strącany wielki Smok, Wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem” (Ap 1,7-9). Dlatego Niepokalanie Poczęta na obrazach i w figurach jest często przedstawiana jako stojąca na kuli ziemskiej i depcząca węża. Święty Maksymilian Kolbe zwykł mawiać w czasach pokus: „O Pani moja, o Matko moja, wspomnij na mnie, żem jest Twoim, zachowaj mnie jako rzecz i własność swoją”. Zachęcam do naśladowania go. Na wielkopostną drogę błogosławię wszystkim w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Katowice, 02.02.2004 r. Szczęść Boże! + Damian Zimoń Arcybiskup Katowicki
Więcej na następnej stronie
List pasterski Arcybiskupa Metropolity Poznańskiego na Wielki Post 2004 roku Umiłowani Archidiecezjanie! Początek Wielkiego Postu zachęca nas każdego roku do zastanowienia się nad znaczeniem praktyk pokutnych i nad zadaniami, które w tym względzie stają przed każdym z nas. W świecie, który coraz bardziej kładzie nacisk na pracę i na rozrywkę - dwa dominujące, a jednocześnie leżące na przeciwległych biegunach, elementy życia - potrzebujemy odnowienia ducha pokuty. Duch ten pomaga nam w połączeniu osobistej wiary z codziennym życiem na chwałę Bożą. Przez post, modlitwę i jałmużnę duch pokutny prowadzi nas do nawrócenie w odniesieniu do samego siebie, do Boga i do innych ludzi1. Dobrze znamy fragment z Ewangelii opisujący niemożność wyrzucenia złego ducha z epileptyka. Gdy uczniowie pytają Mistrza: „dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?” (Mk 9,14-29), słyszą krótką, ale konkretną odpowiedź: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”. Istotnie, modlitwa i post są tymi środkami, które pomagają człowiekowi w walce ze złem, dają siłę do pokonywania własnych słabości, hartują jego ducha, przyczyniają się do opanowania nieuporządkowanych skłonności. 1.Szacunek dla tajemnicy Bożej Męki Do cennych środków pokutnych, pogłębiających nasze życie duchowe, należy również - według nowo sformułowanych przykazań kościelnych2 - powstrzymanie się od zabaw w czasie Wielkiego Postu i w każdy piątek, który jest wspomnieniem śmierci naszego Zbawiciela3. Czwarte przykazanie kościelne nie neguje sensu dobrej zabawy, która przynosi człowiekowi radość, odnawia jego siły oraz pomaga w budowaniu i podtrzymywaniu więzi międzyludzkich. Zwraca ono uwagę na to, że w określone dni i w określonym czasie, Kościół oddaje cześć Zbawicielowi, który przyniósł nam odkupienie, wydając za nas swoje życie. Wierni powstrzymują się od tego, co może przesłaniać znaczenie i wielkość tej zbawczej tajemnicy. Powstrzymywanie się we wszystkie piątki całego roku i w okresie Wielkiego Postu od zabaw, przez które tradycyjnie rozumiemy zabawy taneczne, jest konkretnym znakiem naszej miłości do Boga, wierności Kościołowi oraz świadectwem wiary, które dajemy wobec ludzi. W szczególny sposób pragnę w tym momencie zwrócić się do ludzi młodych. Zdajecie sobie sprawę, że czas w którym żyjemy, nie zawsze sprzyja wzrastaniu w wierze. Często też na was samych spada ciężar poszukiwania dróg, które prowadzą do Boga. Doświadczenie wielu ludzi pokazuje, że także dzisiaj można odnaleźć Boga, krocząc drogą Ewangelii i będąc wiernym Chrystusowi i Kościołowi. Nie uciekając przed tym, co nowoczesne, jeśli nie przysłania to Boga, można kroczyć drogą Ewangelii. Pamiętajcie, że zabawa i radość, które są szczególnie bliskie i właściwe ludziom młodym, nigdy nie mogą stawać się okazją do zlekceważenia Chrystusa i własnego wzrostu duchowego. Na progu wielkopostnego czasu zwracam się również do rodziców, nauczycieli i wychowawców oraz organizatorów imprez rozrywkowych. „Wielu ochrzczonych żyje dzisiaj tak, jakby Chrystus nie istniał; powtarza gesty i znaki związane z wiarą, zwłaszcza w praktykach religijnych, ale nie odpowiada im rzeczywista akceptacja treści wiary i przylgnięcie do Osoby Jezusa. Miejsce pewności wielkich prawd wiary u wielu ludzi zajęło niejasne i mało zobowiązujące uczucie religijne; szerzą się różne formy agnostycyzmu i praktycznego ateizmu, które przyczyniają się do pogłębienia się rozdźwięku między wiarą i życiem”4. Niech dla każdego z was będzie sprawą oczywistą, że lekceważenie Chrystusa jest początkiem lekceważenia samego siebie. Ze szczególną troską myślę o tych organizatorach imprez rozrywkowych, którym niekiedy zysk zamyka oczy na prawdziwe dobro młodzieży. Niech każdy człowiek, zarówno ten, kto choćby pośrednio propaguje narkotyki, jak i ten, który bezpośrednio je rozprowadza, będzie pewien, że nie umknie przed Bożą sprawiedliwością. Z wdzięcznością myślę przed Bogiem o wszystkich rodzicach, nauczycielach i wychowawcach naszej Archidiecezji, którzy nie uznają za najważniejszą sprawę poszukiwanie sukcesu zawodowego i kariery, lecz troszczą się o przekazanie dzieciom tych wartości ludzkich i religijnych, które nadają prawdziwy sens ich istnieniu. O tych, którzy – przez gorliwe zachowywanie przykazań kościelnych i troskę o dobro duchowe dzieci i młodzieży – dają świadectwo swej miłości do Chrystusa i Kościoła. O tych, którzy wiedzą, że dzieci i młodzież mają pełne prawo do głęboko religijnego przeżycia tak czasu przygotowania na Święta Paschalne, jaki i samych wielkanocnych uroczystości. U progu Wielkiego Postu zachęcam wszystkich wiernych do takiego rozplanowania swojego czasu, by każdy mógł ze spokojem uczestniczyć w wielkopostnych praktykach religijnych. Nie są one celem samym w sobie, ale środkiem, który ma pobudzić nas do ukochania większej Miłości, którą jest nasz Zbawiciel. Niech znajdzie się czas na udział w rekolekcjach, w nabożeństwach pasyjnych, Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach. Pochylmy się gorliwiej nad Pismem Świętym i przygotujmy dobrą spowiedź świętą. Przez post i jałmużnę włączmy się w dzieła charytatywne, prowadzone przez Caritas naszej Archidiecezji i jej parafialne zespoły. 2.Powstanie nowych diecezji w Polsce Początek Wielkiego Postu zbiega się ze zmianami organizacyjnymi Kościoła katolickiego w Polsce. Jak zapewne wszystkim tutaj obecnym wiadomo, w dniu 24 lutego br. Ojciec Święty Jan Paweł II ustanowił metropolię łódzką oraz dwie nowe diecezje: bydgoską i świdnicką. Dekret zawierający szczegółowe normy wykonania powyższych decyzji Ojca Świętego wchodzi w życie z dniem 25 marca 2004 roku. Ustanowienie diecezji bydgoskiej pociągnęło za sobą w konsekwencji reorganizację granic diecezji przyległych, w tym także naszej. Z Archidiecezji Poznańskiej do Archidiecezji Gnieźnieńskiej, z pierwszego biskupstwa do pierwszej w Polsce metropolii, przeszły cztery dekanaty: chodzieski, rogoziński, gośliński, kostrzyński). Pierwsze dwa w całości, drugie dwa – częściowo. z dekanatu goślinskiego parafie: Białężyn, Długa Goślina, Lechlin, obie parafie w Murowanej Goślinie oraz Skoki. Natomiast z dekanatu kostrzyńskiego 3 parafie: Nekla, Opatówko i Targowa Górka. w sumie ok. 90 tys. wiernych. Fakt wsparcia procesu organizacji nowych diecezji przez Archidiecezję Poznańską jest dla nas jednocześnie powodem do smutku i dumy. Smutku, ponieważ – razem z czterdziestoma księżmi - żegnamy dekanaty, które były żywo związane z Archidiecezja Poznańską. Dumy, ponieważ istnienie Archidiecezji Gnieźnieńskiej zostanie wsparte parafiami o wielowiekowej formacji duchowej, dobrej organizacji struktur parafialnych i dekanalnych oraz zadbanej infrastrukturze materialnej. Dziękujemy z całego serca Panu Bogu za wszystkich kapłanów oraz wiernych świeckich, z którymi Kościół Poznański wspólnie wierzył i pracował. Jesteśmy przekonani, że nadal będą oni współtworzyć dobro Kościoła w ramach Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Drodzy Bracia i Siostry, z ufnością rozpocznijmy wielkopostną drogę, ożywiani wzmożoną modlitwą, pokutą i większą wrażliwością na potrzebujących. Na cały czas Wielkiego Postu z serca wszystkim Wam błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. + Stanisław Gądecki Arcybiskup Metropolita Poznański 1 Por. KKK 1434. 2 List Episkopatu Polski na temat przykazań kościelnych, Warszawa, 21.10.2003. 3 Por. KKK 1437. 4 Tamże, s.4; por. EiE 45.47.
Więcej na następnej stronie

Współtworząc historię

List Pasterski Metropolity Lubelskiego na I Niedzielę Wielkiego Postu Drodzy, Siostry i Bracia, Stając na progu Wielkiego Postu, pragniemy w cieniu Chrystusowego krzyża uczyć się trudnych wyborów, aby służyć jedynie Bogu i głosić całym życiem, że „nie samym chlebem żyje człowiek" (Łk 4:4). W obecnym czasie szybkich i głębokich przemian trzeba nam przezwyciężyć przede wszystkim pokusę zniechęcenia i rozczarowania, która sprawia, że tak często stajemy wobec świata bezsilni i bezradni. By wyzwolić się z niepokojów, winniśmy pamiętać o czytanych dziś słowach z Listu św. Pawła do Rzymian. Przypominają one, że to sam Bóg „rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają” (Rz 8:12). Wzywajmy Go wśród naszych rozterek i niepokojów. Temu, od którego pochodzi wszelkie dobro, zechciejmy zawierzyć zarówno niepewne jutro, jak i troski dnia dzisiejszego. Postawmy sobie także pytanie, co jeszcze możemy zrobić, aby owocnie współpracować z łaską Bożą w budowaniu świata, w którym sprawiedliwość będzie bardziej widoczna niż zło. Siła słabości W przypływie bezsilności wydaje się nam nieraz, że nie mamy żadnego wpływu na zmiany zachodzące w świecie. Stajemy bezbronni wobec kolejnych afer; mamy wrażenie, że losy świata zależą od działań środowisk, u których życiowy spryt zniszczył wszelkie poczucie wrażliwości moralnej. Aby uniknąć zniechęcenia, zechciejmy uświadomić sobie, że w czasach Jezusa, gdy uwaga świata zwrócona była na Rzym i dwór cezarów, największe wydarzenia dokonały się w maleńkim Betlejem i niepozornym Nazarecie. Także i dziś to, co wydaje się niepozorne i słabe, zaskakuje nas siłą swego oddziaływania. To w niewielkim miasteczku Wadowice przyszedł na świat Karol Wojtyła, którego pontyfikat tak mocno przemienił oblicze Kościoła i świata. W małej wiosce Zuzela w rodzinie organisty wzrastał i kształtował swe powołanie Stefan Wyszyński, późniejszy prymas Tysiąclecia. Wśród najuboższych mieszkańców Kalkuty spędziła większość swego życia Matka Teresa, którą Ojciec Święty wyniósł na ołtarze w symboliczny dzień 25-lecia swej posługi Kościołowi powszechnemu. To właśnie oni: ubodzy, skromni, cisi potrafili ukazywać umęczonemu światu piękno życia ukierunkowanego ku Bogu. To co wielkie i napełnione Bożą mocą wzrasta, niczym ziarno gorczycy, w tym co niepozorne i nieefektowne. Nie trzeba zrażać się przeciwnościami, lecz w stylu Ewangelii należy w każdych warunkach współpracować z łaską Ducha Świętego, który nieustannie przemienia oblicze Ziemi. Wśród nowych wyzwań, na które wielu naszych bliskich patrzy z niepokojem, trzeba dostrzec zadania, jakie niesie dla polskich katolików wejście Polski w struktury Unii Europejskiej za kilka tygodni. Trzeba patrzeć na ten proces oczyma wiary. W swej adhortacji o „Kościele w Europie” Jan Paweł II podkreśla, iż przy spojrzeniu na kontynent europejski winniśmy być przede wszystkim świadkami radosnej prawdy o Zmartwychwstaniu Chrystusa. „Zwycięstwo Chrystusa już się dokonało i jest definitywne”. Trzeba więc nam wszystkim „na ludzkie dzieje patrzeć z głęboką ufnością, wypływającą z wiary w Zmartwychwstałego, który jest obecny i działa w historii” (Ecclesia in Europa, p. 5). W wielkopostnej przemianie serca zechciejmy wyzwolić się z naszych codziennych obaw i spróbujmy ufnym spojrzeniem Papieża Polaka objąć nowe zadania, jakie stawia przed nami życie. Ufna wiara, w której widzimy Boga działającego w historii, jest nam potrzebna, abyśmy nieśli światu przesłanie nadziei. To wiara każe nam pamiętać, że Bóg potrzebuje nas, aby ewangelia nadziei i życia była głoszona w przemianach kulturowych, w Parlamencie Europejskim, w środowiskach dotkniętych głębokim kryzysem. Łatwo jest obrażać się na świat i przywoływać ze smutkiem własną wersję niespełnionych marzeń. Kiedy w XIX wieku zmiany przemysłowe niosły szybki rozwój miast, wiele cenionych autorytetów gorszyło się życiem w miastach i usiłowało wykazywać, że uczciwi, szlachetni ludzie żyją jedynie na wsi. Prawdziwe życie płynęło jednak zgoła innym nurtem; oni zaś niezmiennie wyrażali romantyczną tęsknotę za wsią spokojną, wsią wesołą. Nie powtarzajmy ich błędów w obliczu obecnych wyzwań. Umiejmy odważnie pytać, czego oczekuje od nas Chrystus w sercu tych przemian. Wyzwoleni z lęku Ufność płynąca z wiary przychodzi z trudem wielu naszym siostrom i braciom, których nurtuje lęk, iż w zjednoczonej Europie możemy zatracić polską tożsamość. Bardzo często za główny wskaźnik tej tożsamości uważa się własność gospodarstw rolnych. Uwagę kieruje się wtedy w stronę obcokrajowców, którzy mogą wykupić ziemię. Tymczasem, aby zniszczyć poczucie więzi z wielką tradycją określającą naszą tożsamość narodową, wcale nie trzeba wykupywać ziemi. Wystarczy, że za pośrednictwem telewizji będą do nas docierać wzorce życia, w których nie pojawia się odniesienie ani do Ewangelii, ani do honoru, wstydu czy godności, tak ważnych w naszej tradycji narodowej. Bezkrytyczni odbiorcy zaczynają wówczas naśladować nowy styl bycia. Jedni marzą, aby zrobić karierę przez udział w telewizyjnym Wielkim Bracie, inni zaś z przejęciem oglądają podobne żenujące programy. Jedni chcą za wszelką cenę zrobić karierę polityczną, zagłuszając sumienie i wrażliwość moralną. Inni zaś stają się niewolnikami mody i powtarzają obiegowe opinie, w których aprobuje się eutanazję czy związki między osobami tej samej płci. Musimy pamiętać, że aby utracić tożsamość wcale nie trzeba podejmować handlu ziemią; wystarczy wystawić na sprzedaż własną godność w pogoni za karierą i sukcesem. Trzeba nam więc przyjmować bez lęku spotkania z przedstawicielami innych kultur, którzy są naszymi braćmi w Chrystusie. Nie wolno na inne kraje europejskie patrzeć z poczuciem wyższości, z podejrzeniem czy uprzedzeniem. W każdym kraju można bowiem spotkać zarówno świętych, jak i przestępców. Jesteśmy dumni, że polska kultura ukształtowała tak wielkie osobowości jak Prymas Tysiąclecia, ks. Jerzy Popiełuszko czy św. Maksymilian Kolbe. W skrajnie trudnych warunkach pozbawienia wolności potrafili oni umacniać wiarę swych braci, dając świadectwo ewangelicznej miłości. Pamiętajmy jednak, że w polskiej rodzinie wzrastał również Feliks Dzierżyński, do którego historia odnosi miano „krwawego kata”. Nie wolno więc dzielić ludzi według ich narodowości. Nie wolno odrzucać nikogo tylko za to, że nie jest Polakiem. We fragmencie czytanego dziś listu św. Pawła słyszymy: „nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich” (Rz 10:12). Mądre spojrzenie św. Pawła musi być dla nas ważniejsze niż podziały płynące z różnic narodowych. Poczucie chrześcijańskiej jedności w Panu każe nam z ufnością patrzeć na dialog kultur w jednoczącej się Europie. Owoce podobnego dialogu znajdujemy w zabytkach naszej kultury. Zarówno Wawel, jak i inne perły kultury Krakowa, powstały w wyniku spotkania kultury polskiej i włoskiej. Tęsknotę za Ojczyzną odnajdujemy w zrodzonych daleko od Polski arcydziełach muzyki Chopina. Rozłąka z Polską przeżywana przez Mickiewicza podczas jego pobytu w Paryżu nie zniszczyła tożsamości poety, lecz przyniosła owoce, w których widać piękno ojczystej kultury. Nie obawiajmy się więc, że europejski dialog kultur zniszczy naszą więź z tradycją narodową. Dołóżmy natomiast starań, aby w rozpoczynanym Wielkim Poście więcej czasu poświęcić na rozważanie tego, co najpiękniejsze w tej tradycji. Znajdźmy czas, by sięgnąć po książki, które – niczym współczesne żywoty świętych – przybliżają nam sylwetki tych wielkich rodaków, którzy potrafili łączyć wiarę w Boga z miłością do człowieka. Zainteresujmy się publikacjami ukazującymi polskich błogosławionych i świętych, których wyniósł na ołtarze Jan Paweł II. Uczestnicząc w rekolekcjach wielkopostnych postawmy sobie pytanie, jak możemy naśladować styl polskich świętych. Niechaj głębia ich spojrzenia na świat oddziałuje na młode pokolenie, któremu tak często proponuje się efektowne lecz płytkie wzorce życia. Doświadczając różnych form kryzysu wartości i niepokojącej utraty pamięci, przez codzienną lekturę Pisma Świętego umacniajmy naszą wiarę, głosząc za Ojcem Świętym, „że Ewangelia jest księgą dla Europy dziś i zawsze” (EiE, p. 65). Ewangelia na Areopagu i w Strasburgu Głosząc Ewangelię Jezusa Chrystusa św. Paweł dotarł na ateński Areopag, aby tam przekazać prawdę o Zmartwychwstaniu pogańskim słuchaczom. Jan Paweł II zobowiązuje nas także, abyśmy głosili Chrystusa na współczesnych Areopagach Europy. W szczególności podkreśla, iż „konieczna jest obecność chrześcijan, odpowiednio uformowanych i kompetentnych, w różnych (...) instytucjach europejskich” (EiE, p. 117). Jesteśmy tam potrzebni, aby nieść ewangelię nadziei, odrzucając sposoby „myślenia i działania, które pozbawione są przyszłości, ponieważ nie opierają się na niewzruszonym fundamencie słowa Bożego” (EiE, p. 120). Pierwszą szansę odpowiedzi na papieską zachętę przyniosą wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w czerwcu. Wielu wierzących członków Parlamentu oczekuje z nadzieją ich wyniku, ufając, że przy pomocy polskich przedstawicieli będą mogli skuteczniej bronić godności życia i rozwijać działania ukazujące obecność chrześcijaństwa w życiu społecznym. Nie możemy zawieść tych oczekiwań. Jesteśmy Chrystusowi potrzebni, aby w Strasburgu w sposób dojrzały i odpowiedzialny przedstawiano papieską wizję duchowej jedności Europy. Gdybyśmy zlekceważyli nadchodzące wybory, byłoby to równocześnie lekceważeniem Ewangelii, którą mamy głosić światu. Wyrażalibyśmy wówczas zgodę na to, by o przyszłości Europy decydowali przede wszystkim ci, którzy bronią aborcji i eutanazji, usprawiedliwiają zabijanie ludzkich embrionów, podważają świętość rodziny, proponują wzory życia obce chrześcijaństwu. Zainteresujmy się więc wyborami, od wyników których zależy obecność Chrystusa w kulturze europejskiej. Zwróćmy uwagę na tych kandydatów, którzy zdążyli już zapowiedzieć, iż w Parlamencie Europejskim będą usiłowali przede wszystkim walczyć o ułatwienia w zabijaniu życia poczętego. Zainteresujmy się także tymi kandydatami, którzy zaczynali karierę w posępne dni stanu wojennego, potem zaś zasłynęli głównie ze skandali i afer. Ubliżałoby naszemu poczuciu honoru, gdyby podobni ludzie reprezentowali Polskę na forum Europy. Czujemy się nieraz bezradni, widząc żenujące zachowania niektórych obecnych polskich parlamentarzystów czy środowisk sprawujących władzę. Przyczyn tego bolesnego stanu należy jednak szukać w tym, iż wiele uczciwych osób nie wzięło udziału w ostatnich wyborach do polskiego Parlamentu. Wzięli w nich natomiast udział sprawdzeni towarzysze bojów ceniący działaczy, którym obca jest zarówno podstawowa kultura, jak i wrażliwość sumienia. Z bolesnych lekcji przeszłości musimy wyprowadzać wnioski. Nie wolno nam dopuścić do sytuacji, w której prawodawstwo Europy zależeć będzie od osób sprytnych i przekupnych, chrześcijanie zaś nie wyłonią swoich kandydatów, gdyż będą grzęznąć w wewnętrznych konfliktach, narzekając i strasząc. Waszej modlitwie i wielkopostnej medytacji u stóp Chrystusowego krzyża zawierzam te ważne sprawy, od których zależy przyszłość Kościoła w Polsce i na kontynencie europejskim. Czujmy się współtwórcami historii, którzy w duchowej wspólnocie z Janem Pawłem II pragną wnosić Ewangelię Chrystusa w życie społeczne, w kulturę doświadczającą kryzysów, w nowy ważny etap polskich dziejów. Prośmy o to słowami modlitwy Ojca Świętego: „Jutrzenko nowego świata, okaż się Matką nadziei i czuwaj nad nami! Czuwaj nad Kościołem w Europie: niech będzie odzwierciedleniem Ewangelii. Czuwaj nad młodzieżą, nadzieją przyszłego świata; niech wielkodusznie odpowiada na wezwania Jezusa. Czuwaj nad ludźmi odpowiedzialnymi za narody: niech podejmują budowanie wspólnego domu, w którym szanować się będzie godność i prawa każdego” (EiE, p. 125). Błogosławię na modlitewną wspólnotę wielkopostnych czuwań. Wasz Pasterz Arcybiskup Józef
Więcej na następnej stronie

Wielkopostne czyny miłosierdzia

(List Pasterski na Wielki Post 2004) Wielki Post można nazwać świętym czasem nawrócenia, bowiem przez posypanie głów popiołem, powstrzymanie się od zabaw, poprzez modlitwę i podjęcie jakiegoś umartwienia próbujemy przyjąć zalecenia ewangelii i ożywić w sobie wiarę w życie przyszłe, mające ścisłe powiązanie z naszym życiem obecnym. Ludzie dzisiaj nie chcą wierzyć w istnienie szatana, pomijają jego realny wpływ i dlatego upadają nie dostrzegłszy pokus. Zauważmy, że Pan Jezus także doświadczył kuszenia szatana. Były to trzy pokusy podobne do naszych: najpierw pokusa łatwego chleba, potem usunięcia Boga, a następnie pokusa próżności (por. Łk 4,1 n). Charakterystyczne są zwycięskie odpowiedzi Pana Jezusa, które warto zapamiętać i przyjąć za własne. Czas wielkopostny dzięki modlitwie i pokucie może stać się i dla nas okazją do odnowienia i zwycięstwa nad sobą i szatanem. Gorzkie Żale, Droga krzyżowa czy bolesne tajemnice różańca pomogą wejść w atmosferę Męki Pańskiej, a dobra modlitwa i Komunia św. pogłębi i ożywi wiarę, która przemówi przez czyny. 1. Chciałbym dzisiejszy list poświęcić refleksji nad miłosierdziem chrześcijańskim, o którym tak często się ostatnio mówi, a pod które podszywają się niejednokrotnie różni „działacze”, organizując parady i „świąteczne orkiestry”. Temat to ważny, zwłaszcza w obecnym Roku Pelczarowskim, kiedy z naszym świętym Biskupem pragniemy naśladować Chrystusa Miłosiernego. Myślę, że najpierw warto przypomnieć katechizmowe uczynki miłosierdzia, które dawniej wymienialiśmy w codziennym pacierzu. Dzisiaj już tylko nieliczni potrafiliby je wyliczyć. A przecież warto je znać na pamięć, warto na nich opierać swoją wizję chrześcijańskiej miłości bliźniego, prowadzącą do zbawienia. Oto uczynki uwzględniające potrzeby ciała: – głodnych nakarmić, – spragnionych napoić, – nagich przyodziać, – podróżnych w dom przyjąć, – więźniów pocieszać, – chorych odwiedzać, – umarłych grzebać. Są jeszcze uczynki miłosierne co do duszy: – grzeszących upominać, – nieumiejętnych pouczać, – wątpiącym dobrze radzić, – strapionych pocieszać, – krzywdy cierpliwie znosić, – urazy chętnie darować, – modlić się za żywych i umarłych. Jak widzimy, chrześcijańska wizja miłosierdzia jest bardzo szeroka i uwzględnia liczne aspekty trudności życiowych, wskazując jak pomóc człowiekowi w przetrwaniu trudnej sytuacji. Podając chleb głodnemu lub odwiedzając chorego nie powinniśmy pomijać troski o jego zbawienie i uruchamiać całą naszą inteligencję, aby w pokorze (bo sami jesteśmy grzeszni) i z miłością powstrzymać bliźniego od grzechu, czyniąc to możliwie delikatnie i bez wywyższania się, świadomi, że zawsze trzeba nieumiejętnego pouczyć, a wątpiącym dobrze poradzić. Nie da się być chrześcijaninem bez naśladowania Jezusa, bez wsłuchiwania się w to, czego nauczał i postępowania, jak On postępował. Prawdziwy katolik stara się być uczniem Chrystusa i swoje kroki stawia tam gdzie widzi Jego ślady. Tych śladów jest wiele a wskazania Pana Jezusa bardzo konkretne: po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13,35). Tematyce miłosierdzia święty Biskup Józef Sebastian poświęcił wiele miejsca w swoich książkach a w roku 1909 napisał także list pasterski, gdzie uzasadnia, że bliźniego należy kochać dla Boga. Gdzie miłość bliźniego usuwa miłość Bożą, tam jest fałszywa, zła, grzeszna, bo jest niejako wywyższeniem człowieka nad Stwórcę i nikogo z ludzi nie możemy z niej wyjąć, nikogo nie lekceważyć, nikim nie gardzić, choćby był najuboższy, najlichszy, najbardziej występny – domagał się nasz Święty (Życie duchowe, Kraków 2003, s. 483). Miłość czynna ma to do siebie, że uszlachetnia serce czyniącego dobro. Przecież każdy to przyzna, że jeśli coś dobrego spełni, zaraz czuje się lepszy, bo Bóg zbliża się wtenczas do duszy, a dusza do Boga (JSP). Współczucie i czyn miłości ma dlatego niezwykłą wartość, że z biednym, głodnym i potrzebującym utożsamia się sam Jezus Chrystus. Dajesz ubogiemu, a Chrystus odbiera – mówił św. Jan Chryzostom. Miał rację biskup Pelczar, kiedy pisał, że w naszych czasach niczym nie pociągniesz tylu dusz do Boga, niczym nie przyniesiesz tyle chluby Kościołowi, ile miłosierdziem, połączonym z wyrzeczeniem się i ofiarą. Jest to ciche apostolstwo, które pełnić mogą i powinni mężczyźni i niewiasty, a które dziwny urok wywiera nawet na ludziach niewierzących (JSP). Chrześcijaństwo dotąd ma w sobie życie i siłę dokąd ma ducha miłości. Czyn szczerego miłosierdzia pogłębia wiarę, oczyszcza z duchowego zła, odwraca gniew Boży i zjednuje odpuszczenie grzechów. Sam Duch Święty patrząc na dobre czyny Tobiasza zapewnia, że jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z wszelkiego grzechu (Tb 12,9). I nic tak nie przyciąga Boga do duszy, jak miłosierdzie – uczyli święci. 2. Głodnego trzeba zawsze nakarmić, ale uważać, aby pomagając ciału, nie szkodzić duszy. Miałoby to miejsce gdybyśmy naszą ofiarą wspierali słabości moralne lub grzechy proszącego. Mogłoby to stać się współpracą z jego grzechem. Niewątpliwie, lepiej wspomożemy bezrobotnego wyszukując mu jakieś płatne zajęcie, niż gdybyśmy mu dali jałmużnę. Jest dzisiaj wiele beznadziei wśród ludzi młodych, widzimy jak często udają się na emigrację, zwłaszcza kiedy nie mogą znaleźć pracy. Aktualnie z naszej diecezji przebywa na emigracji 30 800 osób. Czy nie powinniśmy ich objąć zasadami chrześcijańskiej miłości? Bezczynność rodzi lenistwo i otwiera drogę do różnych deprawacji. Niewątpliwie jest to wielkie zadanie dla Rządu i narodu, bo współczesność domaga się większego i bardziej powszechnego wysiłku w wyszukiwaniu zajęć nawet tymczasowych i niekiedy mniej płatnych, które uchronią ludzi od rozkładu moralnego i pomogą przetrwać najtrudniejsze lata. Trzeba tworzyć opinię szacunku wobec każdej pracy, każde bowiem zajęcie może być twórcze i pożyteczne nawet jeśli nie pomnaża majątku, ale ratuje sens życia i wyrabia charakter. Narzekamy dziś powszechnie na bezrobocie, ale ciągle trudno jest znaleźć pracowników fachowych i solidnych. Wiele na ten temat mogliby powiedzieć pracodawcy. Wiele zawodów zamarło, opustoszało, prywatni rzemieślnicy nie poszerzają swych warsztatów. Jeszcze przed II wojną światową było w Przemyślu kilka firm lutniczych i złotniczych, po których już nie ma śladu. Po zlikwidowaniu cementowni przyszła kolej na cukrownie. Odłogiem leżą ziemie i w naszym rejonie, zamiera miłość do samodzielności i pracy na roli, co musi zaowocować przemianami głębszymi niż o tym mówią nierealni entuzjaści „różowej” przyszłości. Z tym większym przekonaniem można stwierdzić, że pomagając sobie wzajemnie dzisiaj, przygotowujemy kulturę braterskiego miłosierdzia i współżycia na jutro. Wszyscy z niej skorzystamy. 3. Miłosierdzie chrześcijańskie każe szczególnie pamiętać o chorych i samotnych. Z wdzięcznością myślę o Schroniskach Brata Alberta, o pracy opiekunek społecznych, o pracownikach Domów dla Dzieci i Domów Opieki Społecznej. Wspierajmy te dzieła naszą szczerą życzliwością, ale przecież po wioskach i miastach jest ciągle wielu samotnych i chorych, przywiązanych do miejsca i ludzi, wśród których żyli od dawna. Niech odczuwają naszą uczynną obecność. Często i oni mogą w czymś pomóc, chociażby przez kontakt z naszym dzieckiem, któremu pomogą zrozumieć czasy dawne i wartość pracy, uczciwość czy miłość do Ojczyzny. Drodzy Bracia Kapłani, Bracia i Siostry. 4. Apostoł niestrudzenie nawoływał chrześcijan: Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni (Ef 4,32). Zachęcam gorąco i ja Drogich Księży: rozmawiajcie o biednych między sobą, a potem z wiernymi, zwłaszcza z członkami Akcji Katolickiej i parafialnymi grupami „Caritas”, które powinny być aktywne w każdej parafii. Dzięki Kolędzie wiecie wiele o sytuacji rodzin, o najbardziej opuszczonych i chorych. Dyskretna rozmowa doprowadzi do wyszukania sposobów pomocy. Wiem, że powinienem już kończyć, ale nie mogę pominąć człowieka najważniejszego wśród oczekujących na pomoc: dziecka opuszczonego, porzuconego, dziecka bez miłości najbliższych. Ono nie jest winne sytuacji, w której się znalazło i bez naszej pomocy, bez naszego zainteresowania – użyję tu wielkiego słowa – bez naszej MIŁOŚCI nie dojrzeje prawidłowo. 5. Wiem, że nasz naród jest wrażliwy na nieszczęścia i potrzeby innych. Świadczą o tym wszystkie zbiórki i inicjatywy charytatywne. Dziękuję wszystkim za te gesty, ale pamiętajcie o dzieciach, otwierajcie szczególnie wasze oczy i serca wobec dzieci przeżywających dramaty samotności i poniżenia. A „otwierać serce” – to przede wszystkim ofiarować dziecku czas na rozmowę, poznać jego problemy i dopiero po rozpoznaniu przychodzić z pomocą. Ojciec Święty poświęcił dzieciom tegoroczne orędzie wielkopostne. Papież pisze z uznaniem o rodzinach wielodzietnych i o ludziach, którzy nie uznają za najważniejsze poszukiwanie sukcesu zawodowego i kariery, lecz troszczą się o przekazanie dzieciom wartości ludzkich i religijnych. Trzeba jednak dostrzec i napiętnować egoizm dorosłych – kontynuuje papież – bo nie brak nieletnich głęboko zranionych przez przemoc dorosłych: nadużycia seksualne, przymuszanie do prostytucji, wciąganie w sprzedaż i używanie narkotyków, dzieci zmuszane do pracy lub rekrutowane do wojska, dzieci z rodzin rozbitych, które pozostają na całe życie z urazami, nie oszczędza maluczkich haniebny handel organami i ludźmi. One przecież nic złego nie uczyniły i nie zasłużyły na takie cierpienia. (JP II, 8 XII 2003). Drodzy Bracia i Siostry, Mam nadzieję, że tegoroczny Dzień Młodych, który będziemy przeżywać w Łańcucie pod hasłem: „O nową wyobraźnię miłosierdzia” jeszcze bardziej pozwoli nam przemyśleć i obudzić w sobie potrzebę wrażliwości na różnorakie ludzkie biedy. Już dziś zapraszam młodzież wraz z ich katechetami i wychowawcami na to doroczne spotkanie. Rozpoczęty Wielki Post będzie dla nas szczególnym czasem łaski, jeśli stanie się okresem modlitwy, refleksji i czynów miłosierdzia. Niech wstawiennictwo św. Józefa Sebastiana biskupa wyprosi nam wszystkim dynamizm wiary żywej, owocującej miłością i miłosierdziem. Błogosławię wszystkim na tę drogę. Wasz Arcybiskup /-/ Abp Józef Michalik
Więcej na następnej stronie

List pasterski Biskupa Opolskiego na okres wielkanocnej pokuty 2004

W posynodalnej adhortacji apostolskiej Ecclesia in Europa (2003 r.) Jan Paweł II podkreśla jednoznacznie, iż naszym aktualnym obowiązkiem jest głoszenie "Ewangelii nadziei". W świecie, który szuka pierwszorzędnie znaków, winniśmy to czynić przede wszystkim przez świadectwo życia, innymi słowy: musimy stać się prawdziwymi świad-kami nadziei. Wskażmy zatem na choćby tylko kilka najważniejszych sposobów dawania tego świadectwa dzisiaj (I), w służbie którego pragnie być także nasz Pierwszy Synod Diecezjalny (II). I. Potrzeba świadectwa w dzisiejszym świecie 1. "Słowa pouczają, a czyny pociągają" – głosili już starożytni Rzymianie. We wspom-nianej adhortacji, w której Ojciec Święty zbiera owoce obrad drugiego nadzwyczaj-nego Synodu dla Europy (1999 r.), czytamy: "Człowiek współczesny «chętniej słucha świadków aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli to dlatego, że są świadkami». Decydujące są obecność i znaki świętości: jest ona istotnym warunkiem wstępnym autentycznej ewangelizacji, zdolnej przywrócić nadzieję. Potrzeba wyrazistych, osobistych i wspólnotowych świadectw nowego życia w Chrystusie. Nie wystarcza bowiem przekazywać prawdę i łaskę przez głoszenie Słowa i sprawowanie sakramentów; konieczne jest, by były one przyjmowane i przeżywane w każdej konkretnej sytuacji, w sposobie życia chrześcijan i wspólnot kościelnych. Jest to jedno z największych wyzwań, jakie stają przed Kościołem w Europie na początku nowego tysiąclecia" (nr 49). 2. Dlatego też najbardziej wymownym świadectwem wczesnochrześcijańskim było męczeństwo wyznawców Chrystusa, związane z przelaniem własnej krwi za Niego. Greckie słowo: męczennik – martyr, pochodzi bowiem od czasownika: martyrein, czyli "świadczyć". I tak oto krew męczenników słała się „nasieniem chrześcijan”, które przetrwało już całe dwa tysiąclecia i jako takie wciąż posiada swoje wymowne znaczenie. Jednak Prymas Tysiąclecia – Kardynał Stefan Wyszyński zwykł był mawiać, że dziś nie potrzeba nam martwych, lecz żywych bohaterów. Heroizmu wprawdzie nie można powszechnie nakazywać, lecz prawdziwie chrześcijańskie życie w znaczeniu ciągłego świadczenia o nadziei, nie obejdzie się bez niego. To trzeba wyraźnie i jednoznacznie powiedzieć. Chrześcijanie powinni bowiem zawsze starać się być wspólnotą zbudowaną na fundamencie zaufania, dzielenia się miłością i przebaczaniem! 3. A oto słowa Papieża: "Służba Ewangelii nadziei przez miłość, która ewangelizuje, jest obowiązkiem, za którego realizację wszyscy są odpowiedzialni. Niezależnie bowiem od rodzaju charyzmatu i posługi poszczególnych osób, miłość jest główną drogą wskazaną wszystkim i wszyscy mogą nią iść. Cała wspólnota kościelna jest powołana, aby podążać tą drogą swego Mistrza" (nr 33). Choć dotyczy to pierwszorzędnie duchownych: kapłanów i w ogóle wszystkich osób konsekrowanych, "niezwykle ważny jest także wkład wiernych świeckich w życie Kościoła; odgrywają oni niezastąpioną rolę w głoszeniu i w służbie Ewangelii nadziei, gdyż «za ich pośrednictwem Kościół Chrystusowy jest obecny w różno-rodnych sektorach świata, jako znak oraz źródło nadziei i miłości». W pełni uczestnicząc w misji Kościoła w świecie, winni oni świadczyć, że wiara chrześcijańska stanowi jedyną wyczerpującą odpowiedź na pytania, jakie życie stawia każdemu człowiekowi i każdej społeczności; mogą też zaszczepiać w świecie wartości Królestwa Bożego, będące zapo-wiedzią i rękojmią nadziei, która nie zawodzi. Europa wczorajsza i dzisiejsza zna wybitne, świetlane przykłady takich ludzi świeckich. Jak podkreślili Ojcowie synodalni, z wdzięcznością pamiętać należy między innymi o tych mężczyznach i kobietach, którzy dawali i dają świadectwo Chrystusowi i Jego Ewangelii służbą w życiu publicznym, ponosząc związaną z tym odpowiedzialność. Niezmiernie ważne jest, by «wzbudzać i podtrzymywać konkretne powołania w służbie dobru wspólnemu u osób, które – za przykładem i w stylu tych, którzy zostali nazwani "ojcami Europy" – potrafiłyby być twórcami europejskiego społeczeństwa dnia jutrzejszego, budując je na trwałym fundamencie ducha». Podobne uznanie należy się działalności świeckich chrześcijan, którzy często w ukryciu zwyczajnego życia, pełnią pokorną posługę objawiając w ten sposób miłosierdzie Boże tym, którzy żyją w ubóstwie; winniśmy być im wdzięczni za odważne świadectwo miłości i przebaczenia – wartości, które ewangelizują rozległe horyzonty polityki, rzeczywistości społecznej, gospodarki, kultury, ekologii, życia międzynarodowego, rodziny, oświaty, życia zawodowego, pracy i cierpienia" (nr 41). 4. Bardzo ważnym wymiarem naszego świadectwa wierności Chrystusowi i ewangelicz-nej nadziei jest także szczere zdążanie ku jedności chrześcijan, jako że ekumenizm to po prostu dzisiaj "droga Kościoła" i "imperatyw chrześcijańskiego sumienia" (Ut unum sint, nr 7 i 8). "Ponieważ jesteśmy przekonani, że jedność chrześcijan odpowiada nakazowi Chrystusa, «aby wszyscy byli jedno» (por. J 17,11), i że jest ona dziś niezbędnym warunkiem większej wiarygodności w ewangelizacji oraz przyczynia się do jedności Europy, konieczne jest, aby wszystkim Kościołom i Wspólnotom kościelnym «pomóc i zachęcić je do rozumienia drogi ekumenizmu jako "zdążania razem" ku Chrystusowi» i ku widzialnej jedności, jakiej On pragnie, tak aby jedność w wielości objawiła się w Kościele jako dar Ducha Świętego, sprawcy komunii" (nr 30). 5. Cały świat domaga się wreszcie od nas chrześcijan prawdziwego świadectwa wewnętrznego i zewnętrznego pokoju jako owocu wspólnego czynienia prawdy w miłości. Nie wystarczy bynajmniej tylko pokój głosić, ale staje się on dopiero wtedy, kiedy jest dawany i na co dzień w życiu czyniony. W Kazaniu na Górze Chrystus Pan wszakże wyraźnie pouczał: "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój" (Mt 5,9). Dlatego też nasze konsekwentne świadectwo pokoju i pojednania ma niezwykle nośną perspektywę. Dziś potrzeba bowiem mostów, a nie murów między nami. Jako chrześcijanie powinniśmy przeto jeszcze bardziej baczyć na zawsze aktualne zadanie, jakim jest "wychowanie do pokoju" (por. tegoroczne Orędzie Jana Pawła II na Światowy Dzień Pokoju). Ważnym w naszym świadectwie nadziei jest, byśmy się wreszcie nauczyli "zabijać zabijanie", budując zbawienną i perspektywicznie nośną cywilizację życia i miłości. II. Nasz Synod Diecezjalny na usługach świadectwa nadziei Drodzy Diecezjanie! 1. W naszym obowiązku głoszenia słowem i czynem Ewangelii nadziei i bycia naprawdę jej świadkami na co dzień pragnie nam konkretnie pomóc realizacja naszego Synodu Diecezjalnego. Spełnić mają się bowiem słowa Ojca Świętego, przesłane nam w dniu jego otwarcia: "Niech wzorce wiary kształtowane w Diecezji Opolskiej na przestrzeni minionych lat (...) ubogacone poprzez prace zespołów synodalnych przyniosą dobre owoce dla całej Wspólnoty Kościoła. Niech przyczynią się do rozwoju życia duchowego i wzrostu świadomości chrześcijańskiej i katolickiej wiernych, wytyczając kierunki nowej ewangelizacji i konkretny program pracy duszpasterskiej na początku nowego tysiąclecia wiary". 2. Pamiętajmy, iż hasłem naszego Synodu są wielkanocne słowa: "W drodze do Emaus". Tam właśnie dwaj uczniowie Chrystusa, uciekający z Jerozolimy – miejsca okrutnej śmierci swojego Mistrza, spotkali Go jako Zmartwychwstałego. Poznali Go jednak w całej pełni dopiero przy "łamaniu chleba", tj. Eucharystii, choć już w drodze z Nim "pałały ich serca" (por. Łk 24,32), po czym natychmiast zawrócili, bo ta sama Jerozolima, źródło ich smutku i największego "życiowego zawodu", okazała się także miejscem "śmierci śmierci", dokonanej na Krzyżu a objawionej w wydarzeniu Wielkanocy. Stąd też zagadnieniu "Liturgii i duszpasterstwa liturgicznego w parafii" jest poświęcony pierwszy dokument roboczy Komisji Synodalnych. Liturgia wszakże poucza nas, iż to właśnie "Eucharystia jest źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego" (KK 11). Następnych jedenaście dokumentów ujmuje całokształt życia duszpastersko-kościelnego, społecznego i kulturowego, aż po dobra materialne naszego lokalnego Kościoła. Zgodnie z życzeniem nauki Soboru Watykańskiego II powinniśmy bowiem "udzisiejszyć" nasz sposób bycia chrześcijanami i Kościołem – wspólnoty Ludu Bożego, stawiając czoło wszystkim wyzwaniom i zadaniom współczesnego życia. 3. W tym celu powinniście się przeto wszyscy radośnie zaangażować w to nasze – jakby nie było – wielkie historyczne dzieło i chcieć w nim widzieć prawdziwy czas "łaski od Pana" (por. Łk 4,19). My wszyscy jesteśmy przecież Kościołem. Dlatego też dyskusja nad wzmiankowanymi dokumentami roboczymi musi koniecznie mieć miejsce także na szczeblu parafialnym, przez wszystkich parafian, a zwłaszcza w specjalnych zespołach wybranych przez Waszych duszpasterzy. W nich możecie zgłaszać swoje dezyderaty, swoje uwagi dotyczące lepszego i radośniejszego życia w parafiach, a przez nie – w całej naszej diecezji, tej przecież cennej cząstki pięknej śląskiej krainy nadodrzańskiej. Wykorzystujcie zatem tę wyjątkową okazję i pytajcie natarczywie księży proboszczów i wikarych o nasz Synod: jak możecie w nim zaistnieć i jak swoimi cennymi uwagami mu pomóc, by osiągnął wspomniany przez Ojca Świętego cel. Istnieje oczywiście także możność bezpośredniego wysyłania przez każdego z Was swoich spostrzeżeń na adres Sekretariatu I Synodu Diecezji Opolskiej (ul. Książąt Opolskich 19; 45-005 Opole). Bardzo Was wszystkich, drogie Siostry i Bracia, o ten czynny udział w Synodzie proszę. Dzięki Waszym uwagom, opartym na bogatych doświadczeniach życiowych, będzie się nam wszystkim mogło żyć lepiej i szczęśliwiej na naszej ukochanej ziemi, która ma nam tyle w zakresie prawdy, dobra i piękna do zaoferowania. 4. Kiedy odwiedził ją 21 czerwca 1983 roku Wielki Świadek Nadziei współczesnego świata – Ojciec Święty Jan Paweł II, był zachwycony jej widokiem z Góry Świętej Anny. Wtedy też m.in. stwierdził, iż "ziemia ta potrzebuje wielorakiego pojednania". Bogu dzięki, że się ono w międzyczasie już bardzo daleko posunęło. Chciałbym przy tej okazji koniecznie też przypomnieć ważny integracyjny wkład w to dzieło naszego Opolskiego Uniwersytetu z Wydziałem Teologicznym, który 10 marca br. obchodzi już 10-lecie swojego istnienia. Ze względu na tę okoliczność przyjął Papież 17 lutego br. najwyższą godność naukową naszej Uczelni, którą przyznał Mu z radością i dumą Senat Uniwersytecki, tj. honorowy doktorat. To wielki zaszczyt dla Opolskiej Uczelni Akademickiej – mieć tak wielkiego i uniwersalnego Świadka nadziei w swoim gronie! Ilekroć osobiście spotykam Ojca Świętego, wspominam Mu też o naszym Pierwszym Synodzie Diecezjalnym, z którym wszyscy wiążemy tak wielkie nadzieje. Za każdym razem taka wzmianka stanowi dlań prawdziwą radość, bo przecież jest to konkretny wkład naszego Kościoła lokalnego w Kościół powszechny. Mówię o tym dlatego w tym kontekście, byście naprawdę wszyscy zechcieli we wzmożony sposób wziąć modlitewny i czynny udział w tym ważnym wydarzeniu diecezjalnym. Może ono nam wszystkim pomóc w stawaniu się radosnymi i skutecznymi świadkami ewangelicznej nadziei. Niech, błogosławiąc nam, sprawi to dobrotliwa moc Trójjedynego Boga – Ojca i Syna i Ducha Świętego. Wasz biskup + Alfons Nossol Opole, dnia 28 stycznia 2004 r.
Więcej na następnej stronie

Naśladować Jezusa Chrystusa Widzieć człowieka w jego potrzebie

Ewangelia Pierwszej Niedzieli Wielkiego Postu ukazuje nam Jezusa przygotowującego się przez modlitwę i post do publicznej działalności. Chrystus pragnie objawić światu program swojego posłannictwa do człowieka. Jednak duch zła pragnie stanąć temu na przeszkodzie. Podpowiada Chrystusowi, by zajął się tylko codziennością, by przyjął władzę doczesną i bogactwa, a zabawnym zachowaniem urzekał ludzi. Chrystus wsparty mocą Ducha Świętego pokonuje pokusy złego ducha. Swoje wystąpienie, przed otaczającymi Go słuchaczami, rozpoczyna słowami: "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" (Mk 1, 15). Te słowa od Środy Popielcowej mają nam towarzyszyć przez święty czas Wielkiego Postu. I. Chrystus Sługa Boga Ojca i człowieka Drodzy Diecezjanie! 1. Wezwanie "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" skierowane jest do każdego z nas. Nawracać się znaczy też wybrać właściwy kierunek, być ukierunkowanym na Chrystusa. To dla człowieka wierzącego znaczy wkraczać na drogę, którą jest Chrystus. To dla chrześcijanina znaczy pielgrzymować z Nim. To oznacza kierować się na drodze naszego życia prawdą, którą jest Chrystus. To przyjmowanie i zaufanie nakazom, zakazom i radom ewangelicznym. Chrystus przyszedł na ziemię, by służąc Bogu Ojcu i pełniąc Jego wolę, równocześnie służyć człowiekowi i to z miłości do niego. Podkreślił to św. Jan Ewangelista, który pisze: "... aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16) i dodajmy - godne życie doczesne. Taka była strategia Boga Ojca, posyłającego swego Syna między ludzi. Prorok bardzo dosadnie motywuje i uzasadnia to wysłanie Syna Bożego do człowieka. Mówi wprost: "zazdrosna miłość [o człowieka] ... tego dokona" (Iz 9, 6). 2. W tej "zazdrosnej miłości" Jezus Chrystus dostrzegał każdego człowieka znajdującego się w potrzebie, tak duchowej jak i cielesnej. Przyszedł na ziemię nie po to, by Mu służono, ale by służyć człowiekowi i to każdemu. Dostrzega dzieci i ma dla nich czas. Dostrzega młodego człowieka z problemami i ma czas, by prowadzić z nim dialog. Dostrzega zakłopotanie małżonków i służy im pomocą. Dostrzega niewidomego i każe go przyprowadzić - choć otoczenie chciało biedakowi przeszkodzić w spotkaniu z Jezusem. Ratuje człowieka grzesznego skazanego na kamienowanie. Jeszcze na krzyżu przygarnia skruszonego zbrodniarza. Bóg i człowiek do posługi człowiekowi. II. Naśladować Syna Bożego - Sługę Drodzy wyznawcy Jezusa Chrystusa. 1. Hasło obecnego Roku Kościelnego, na życzenie Ojca świętego, ma nas prowadzić do "Naśladowania Jezusa Chrystusa". Jeśli mamy być autentycznymi wyznawcami Chrystusa - Jego uczniami, to trzeba nam coraz bardziej przywierać do Chrystusa - Sługi i do takiego Chrystusa "Nawracać się". Trzeba, jak Chrystus, w postawie miłości widzieć na drogach naszego życia drugiego człowieka w jego potrzebie, a więc realizować przykazanie miłości bliźniego. Błogosławionej Matce Teresie z Kalkuty postawiono pytanie: Co to znaczy miłować bliźniego? Jej krótka odpowiedź: Miłować bliźniego, to widzieć człowieka w jego potrzebie i stać przy nim. To właśnie ona potrafiła jak Chrystus, gdziekolwiek była i działała, dostrzegać człowieka w jego bólu, w jego cierpieniu, w jego biedzie, w jego bezradności - i tak stawała się dla drugiego bliźnim. 2. Uczony w prawie zapytał Chrystusa. Kto jest moim bliźnim? Chrystus nie podał mu definicji bliźniego. Uczony miał ją odczytać z przypowieści o miłosiernym samarytaninie. Bliźnim nie jest się z definicji. Ktoś staje się bliźnim drugiego człowieka, gdy dostrzega jego potrzeby i otacza go dobrocią i pomocą. 3. Każdy z nas ma naśladować Chrystusa, który ukazuje jak patrzeć i okiem, i sercem, by dostrzec, by widzieć człowieka potrzebującego. W Ewangelii dostrzegamy bardzo wymowny dialog dotyczący rozmnożenia chleba. Słuchacze otaczający Chrystusa byli w wielkiej potrzebie, byli głodni (MK 6, 35 ...) "Odpraw tłum" - sugerują uczniowie. "Wy dajcie im jeść" - nakazuje stanowczo Chrystus. Zostaje tu wyrażona regularnie powracająca pokusa, by uwolnić się od trudnych zadań, by powołać się na niemożliwość działania, czy zepchnąć odpowiedzialność na innych itd. Słowa Chrystusa: "Wy dajcie im jeść", to mandat skierowany i do dzisiejszych wyznawców - uczniów Jezusa Chrystusa. 4. Jutrzejsza Ewangelia, w Pierwszym Tygodniu Wielkiego Postu, mówi o tym jak Chrystus będzie oceniał życie tych, którzy widzieli człowieka w potrzebie, stanęli przy nim i świadczyli mu dobro. Powie do nich: "Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Zaś do tych, co widzieli człowieka w potrzebie, a nie przyszli mu z pomocą powie: "Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego". III. Służyć człowiekowi w jego potrzebie dziś Drogi Ludu Boży! 1. Matka Teresa z Kalkuty pisała "owocem wiary w Jezusa Chrystusa jest miłość do człowieka. Owocem tej miłości jest służba człowiekowi". Dla wierzących czas Wielkiego Postu to czas pokuty. To czas, w którym wierni w sposób szczególny powinni nie tylko więcej się modlić, ale również spełniać uczynki miłości. Trzeba więc bardziej wyostrzyć swój wzrok, by widzieć w swoim otoczeniu człowieka w potrzebie i w miarę swoich możliwości stanąć przy nim w czynach dobroci i pomocy. 2. Często słyszymy, że czynią to różne organizacje, czy ośrodki charytatywne, a zwłaszcza zespoły charytatywne działające przy licznych parafiach. Tak! Na terenie naszej diecezji działa 17 stacji Opieki Caritas, 11 gabinetów rehabilitacyjnych dla ludzi chorych. Istnieją dwie wielkie kuchnie dla ubogich w Zabrzu. Przy wielu parafiach są jadłodajnie dla ludzi biednych. Niektóre z nich wydają dziennie ponad 100 ciepłych posiłków. Przy niektórych parafiach są salki - miejsca na dożywianie dzieci szkolnych. Te ośrodki pomocy dzieciom, czy biednym istnieją dzięki ofiarności ludzi dobrej woli. Potrzebujących nie ubywa, ale przybywa. Każdy dar, każda darowizna pomaga w prowadzeniu takich dzieł przychodzenia z pomocą ludziom potrzebującym. Niestety! Ostatnie ustawowe obwarowania darowizn, to uderzenie znowu w tych najbiedniejszych. Publiczne stwierdzenia, wyjaśnienia, że służy to obronie ubogich, to czyste, puste slogany. Ileż dobra dla takich ośrodków żywienia czyniły dotychczas prywatne piekarnie, sklepy spożywcze, cukiernie, restauracje czy nawet niektóre stoiska z żywnością w wielkich marketach. Pod ich adres trzeba skierować serdeczne i głębokie podziękowania. 3. Wsparcia potrzebują różne ośrodki i Domy Pomocy, opiekujące się dziećmi, dorosłymi czy niepełnosprawnymi. Niektórym takim ośrodkom grozi niebezpieczeństwo zamknięcia. I tu trzeba wyrazić słowa wdzięczności pod adresem tych wszystkich, którzy takie ośrodki dotychczas wspierali licznymi darowiznami. To ludzie i miast, i wsi. Wielkie wsparcie ze strony rolników doznawały prowadzone przez Kościół ośrodki opieki: dla dzieci, osób starszych a zwłaszcza Ośrodek Rehabilitacyjno-Edukacyjny dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej w Rusinowicach, który każdego miesiąca przyjmuje 80 dzieci z ich opiekunem, matką czy ojcem, i to z terenu całej Polski. Drodzy Bracia i siostry! 4. Człowiek głębokiej wiary, ukierunkowany na Chrystusa - zauważy bliźniego w jego potrzebie. Taki człowiek staje się naśladowcą Chrystusa - Sługi. Ojciec święty apeluje: Dzisiejszy świat, i to w różnych regionach, potrzebuje świadków miłości, bo tacy stają się strażnikami życia. Na drogę naśladowania Chrystusa, na drogę bycia świadkami miłości i strażnikami życia niech Wam Bóg błogosławi. + Jan Wieczorek bp 16.02.2004 Gliwice
Więcej na następnej stronie
List pasterski biskupa Mariana Gołębiewskiego na Wielki Post 2004 r. Umiłowana Rodzino Diecezjalna! 1. W Środę Popielcową rozpoczęliśmy nowy okres liturgiczny zwany Wielkim Postem. Na znak pokuty, którą chcemy praktykować w tym czasie, kapłani posypali nam głowy popiołem, który od najdawniejszych czasów jest obrazem słabości i przemijania człowieka, znakiem żałoby i umartwienia. W dzisiejszej Ewangelii - przeznaczonej na I Niedzielę Wielkiego Postu - słyszymy znamienne słowa Jezusa; "Nie samym chlebem żyje człowiek". Potrzeba mu słowa, które go pobudza, obdarowuje i stawia żądania. Potrzeba mu miłości, która nadaje pełny blask ludzkiemu życiu. Potrzeba mu wolności, by mógł rozwinąć swoje możliwości twórcze i zrealizować siebie. To ewangeliczne odsunięcie od siebie chleba może okazać się dla człowieka trudne, zwłaszcza kiedy odczuwa głód, ale jest też zbawienne, bo pozwala pokonać pożądania ciała i zmysłów, i ukierunkować się na świat ducha. Chrystus sam przychodzi nam z pomocą, ukazując jak należy pokonywać szatana. On jest Słowem Bożym dającym życie wieczne. On też powiedział: " Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych" (Mt 4,4). 2. Obecny rok pracy duszpasterskiej jest poświęcony zadaniu naśladowania Jezusa Chrystusa i skupia się na wierze przeżywanej w sferze moralności. Mówiąc innymi słowami: chodzi o "pójście za Chrystusem". Jest to wezwanie zawierające w sobie bogatą treść. Najczęściej ujmuje się ją w kategorii powołania do świętości. O tym powszechnym powołaniu wszystkich chrześcijan do świętości przypomniał nam Sobór Watykański II. Bardziej uchwytnym wyrazem tego powołania jest naśladowanie Jezusa Chrystusa. Idea naśladowania Jezusa łączy się z ideą powołania w Chrystusie. Chrystus był i pozostał dla swych uczniów Mistrzem i Nauczycielem życia, w pewnym sensie jedynym, bo nieomylnym. Pełni zaś tę rolę nie tylko przez swoją naukę, nacechowaną Boską mądrością, lecz również przez swoje życie, które stanowi wzór postępowania. Jego więc życie, powiązane najściślej z treścią wygłoszonych pouczeń, stanowi dla chrześcijan powołanie; jest apelem zobowiązującym do naśladowania. Idea naśladowania ma swoje korzenie biblijne i jest już widoczna na kartach Starego Testamentu. Mamy w księgach biblijnych wyraźnie wysuniętą perspektywę "naśladowania" samego Boga. Podstawą tego wezwania do naśladowania Boga jest wiara Izraela, że Bóg stworzył człowieka "na obraz i podobieństwo swoje" (Rdz 1,27). Człowiek będąc podobny do Stwórcy, może "iść Jego drogami", a więc "na Jego wzór" żyć i postępować. Myśl o naśladowaniu występuje w pouczeniach samego Jezusa Chrystusa. Chodzi w nich o naśladowanie, o "pójście za Nim": "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mt 16,24). Na wielu miejscach Ewangelii znajdujemy wyjaśnienie co to znaczy "naśladować Chrystusa". Wystarczy przytoczyć dwie wypowiedzi, aby uchwycić głęboki sens naśladowania Chrystusa: "...Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem..." Mt 11,29). Chodzi w tym wezwaniu, aby uczniowie Chrystusa odtwarzali w sobie najpierw "myślenie" Jezusowe, a następnie wynikający z niego "sposób wartościowania" i wszystkie rysy, postawy i pragnienia takiej doskonałości moralnej, jaką posiada Mistrz. A oto druga wypowiedź: "Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem" (J 13,14n). Umycie nóg było czynnością, którą zwykle spełniał sługa, niewolnik. Jezus wykonuje tę posługę wobec swoich uczniów. Staje się sługą. Uczniowie, czyli chrześcijanie, mają czynić podobnie. W tym wypadku naśladowanie wiąże się z miłością do osoby Mistrza. Co więcej miłość ta musi być w uczniu nawet silniejsza, niż miłość do najbliższych mu ludzi. W ten sposób Chrystus w swym życiu ziemskim jest najwyższym i obowiązującym wzorem do naśladowania w każdym miejscu i w każdej epoce. Do naśladowania Chrystusa zachęca również św. Paweł, powołując się na własną praktykę i stawiając siebie za wzór. Wierni mają być naśladowcami Pawła, jak on sam jest naśladowcą Chrystusa (por.1 Kor 11,1; Ef 5,1-2). Naśladowanie Chrystusa w nauczaniu św. Pawła polega na upodobnieniu się do Chrystusa w tajemnicy Jego śmierci i zmartwychwstania przez ścisłe z Nim zjednoczenie. Wszystko zaczyna się od przyjęcia chrztu św. (por Rz 6,3). Umiłowani Diecezjanie! 3. Do pierwszych uczniów Chrystus skierował wezwanie: "Pójdź za Mną" (Mt 8,22). Apostołowie zrozumieli to wezwanie dosłownie: zostawili swe zajęcia, domy i rodziny, poszli za Jezusem i przebywali razem z Nim. Towarzyszyli Mu na drogach ewangelizacji. Tylko niektórzy wytrwali przy Nim do końca, kiedy na Kalwarii dopełniał dzieła zbawienia. W moralnym i szerszym znaczeniu mają iść za Chrystusem wszyscy Jego uczniowie, także ci, którzy będą żyć w czasie Kościoła, to znaczy my. Co to znaczy dla nas naśladować Chrystusa? To znaczy stać się żywym wyobrażeniem Chrystusa przez postępowanie odwzorujące Jego ziemskie życie. Chodzi o całkowite podporządkowanie się woli Boga. Nasza dobra wola musi polegać na naśladowaniu Bożego postępowania. Naśladowanie Go polega na miłowaniu, i to na miłowaniu jako pierwsi. Polega na realizowaniu w naszym życiu modlitwy św. Franciszka z Asyżu: "Abym nie tyle szukał miłości, co kochał; nie szukał pociechy, co pociechę dawał; nie tyle szukał zrozumienia, co rozumiał...". Pójście za Jezusem wskazuje na to, że trzeba będzie z Nim dzielić "Jego los", Jego podejście do biednych, chorych i cierpiących, że trzeba mieć w sobie tajemnicę błogosławieństw. Innymi słowy: naśladować Chrystusa oznacza doskonałe wypełnianie prawa moralnego. Owo naśladowanie jest warunkiem niezbędnym do osiągnięcia świętości czy też doskonałości. Sam Jezus stawia przed każdym z nas ideał doskonałości moralnej jako zadanie do urzeczywistnienia: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonałym jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,48). W Ewangelii św. Łukasza Jezus uściśla sens tej doskonałości: "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny" (Łk 6,36). Przytoczone słowa stawiają ideał doskonałości moralnej osoby ludzkiej w jego istotnym odniesieniu do Boga jako najwyższej doskonałości. Bóg jest najwyższym wzorem naszego postępowania. W Jezusie Chrystusie Bogu-Człowieku stał się najwyższym wzorem do naśladowania. 4. To naśladowanie powinno wyrażać się w moralności naszych czynów. Kto chce naśladować Chrystusa, musi zmienić swoje życie, skorygować je i dostosowywać do wymogów Ewangelii. Powinien przede wszystkim umiejętnie korzystać z wolności, poddając swoje czyny pod osąd dobrze uformowanego sumienia. Myślę, że praca nad sumieniem to najbardziej palący problem współczesnego Polaka. Znane jest stwierdzenie, że między wyznawaną wiarą a życiem w naszym narodzie istnieje rozziew. Zadanie naśladowania Chrystusa zmusza nas do zharmonizowania naszego życia z życiem naszego Pana i Nauczyciela. Stąd trzeba wypowiedzieć walkę grzechowi i otworzyć w naszym wnętrzu przestrzeń dla tych sprawności moralnych, które tradycyjnie nazywamy cnotami. Naśladowanie Chrystusa wyraża się w zachowywaniu przykazań Boskich i kościelnych. Dekalog niech będzie prawem codziennego życia. Jego zachowywanie jest gwarancją ładu społecznego i naszego osobistego szczęścia. "Naśladowanie Chrystusa nie polega jedynie na słuchaniu nauki i na posłusznym przyjmowaniu przykazań. Oznacza ono coś bardziej radykalnego; przylgnięcie do osoby samego Jezusa, uczestnictwo w Jego życiu i przeznaczeniu, udział w Jego dobrowolnym i pełnym miłości posłuszeństwie woli Ojca. Naśladując przez wiarę Tego, Który jest Mądrością wcieloną, uczeń Jezusa staje się naprawdę uczniem Boga" (VS 19). W ciągu historii Kościoła była niezliczona ilość wyznawców Chrystusa, którzy poszli za swoim Mistrzem, aby Go naśladować. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się święci i błogosławieni, którzy przez kanonizację czy beatyfikację zostali wyniesieni do chwały ołtarza i teraz doznają publicznej czci w Kościele. Wielu z nich kształtowało swoją duchowość w oparciu o lekturę wspaniałej książki, dziś nieco zapomnianej, Tomasza a Kempis pt. O naśladowaniu Chrystusa. Są wśród nich i nasi rodacy, którzy zapisali się złotymi czcionkami na kartach historii Kościoła w Polsce. Nie sposób ich wszystkich wymienić. Ograniczmy się do niektórych, którzy w ostatnich latach zostali wyniesieni na ołtarze. I tak trzeba by wspomnieć św. Rafała Kalinowskiego, św. brata Alberta Chmielowskiego, św. siostrę Faustynę Kowalską, św. Józefa Sebastiana Pelczara biskupa przemyskiego. Z innych trudno nie wspomnieć św. ojca Pio i bł. Matki Teresy. To oni zostawiwszy wszystko poszli za Chrystusem, naśladowali Go, dając nam przykład, abyśmy czynili podobnie. Drodzy Diecezjanie! Nie wstydźcie się być dobrymi chrześcijanami i uczniami Chrystusa! Naśladujcie Jezusa Miłosiernego! Centralnym punktem orędzia Jezusa Miłosiernego jest tajemnica Bożego Miłosierdzia, objawiona w osobie i dziele Chrystusa, na którą trzeba odpowiedzieć całkowitym zaufaniem Bogu. Jezu ufam Tobie! Zasadniczym więc kierunkiem pracy duszpasterskiej w diecezji niech będzie naśladowanie Jezusa, który uczy miłości Boga i bliźniego. Niech "wyobraźnia miłosierdzia" pomoże nam znaleźć miejsce i sposób praktykowania czynnego miłosierdzia. Na trud "naśladowania Chrystusa" wszystkim Drogim Diecezjanom udzielam pasterskiego błogosławieństwa: w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. /+Marian Gołębiewski/ Biskup Koszalińsko-Kołobrzeski Dan w Koszalinie, w VI niedzielę zwykłą, dnia 15 lutego R.P. 2004.
Więcej na następnej stronie
Komunikat Biskupa Sandomierskiego dotyczący sytuacji w Ojczyźnie Ostatnie tygodnie obfitują w naszej Ojczyźnie w szereg niepokojących dyskusji dotyczących jakości życia społecznego i gospodarczego naszego Państwa. Jednym z tematów najbardziej bolesnych dla całego Narodu, nie tylko dla katolików, jest jednak wprowadzenie pod dyskusję parlamentarną przez grupę posłów o światopoglądzie zdecydowanie ateistycznym projektów dwóch ustaw, w których już sam tytuł może bulwersować. Chodzi o projekt ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich, oraz ustawy o ochronie zdrowia reprodukcyjnego i praw reprodukcyjnych. Bardziej jeszcze niż sam tytuł bulwersują jednak proponowane w tych projektach zapisy, proponujące m.in. praktycznie nieograniczone prawo do aborcji, postępującą demoralizację dzieci i młodzieży poprzez programy szkolne już od klas najmłodszych, nadto niedopuszczalne dla wierzących rozwiązania dopuszczające poważne nadużycia w zakresie ochrony dziecka poczętego in vitro. Drodzy kapłani! Umiłowani Siostry i Bracia. Wielu odpowiedzialnych parlamentarzystów występuje przeciwko proponowanym rozwiązaniom prawnym. W imię chrześcijańskiej odpowiedzialności za bliźnich oraz miłości do Narodu musimy jednak wszyscy podjąć dzieło intensywnej modlitwy przebłagalnej za grzechy tych parlamentarzystów polskich, którzy świadomie odrzucają niezmienne prawo Boże i godność człowieka. Musimy też podjąć modlitwę o moc ducha i mądrość dla tych parlamentarzystów, którzy chcą bronić godności człowieka i nienaruszalności życia ludzkiego od poczęcia. Musimy opowiadać się za odpowiedzialnymi prawnymi zabezpieczeniami polskich rodzin - naszych rodzin, i je bronić. Przez cały okres Wielkiego Postu proszę wszystkich Was, Kochani Duszpasterze wraz z Waszymi wspólnotami parafialnymi o codzienną modlitwę na różańcu - przynajmniej jeden dziesiątek różańca świętego po Mszy świętej, zaś po każdej niedzielnej Mszy św. oraz po nabożeństwie Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali o śpiew suplikacji we wskazanych wyżej intencjach. Proszę też wszystkie rodziny, aby w swoich rodzinnych modlitwach, szczególnie różańcowych, dołączyły także te intencje. Maryi Fatimskiej, której Figura nawiedza w tym roku wspólnoty parafialne naszej Diecezji, obficie rozlewając łaskę Nadziei, zawierzam jeszcze raz losy rodzin naszej Diecezji i całego Narodu. Z pasterskim błogosławieństwem Andrzej Dzięga Biskup Sandomierski Sandomierz, 28 lutego 2004 roku
«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
8°C Środa
noc
5°C Środa
rano
8°C Środa
dzień
9°C Środa
wieczór
wiecej »