W Bielsku-Białej odbyło się oficjalne powitanie blisko 330 bielskich komandosów, którzy powrócili do kraju po półrocznej służbie w Iraku.
Uroczystość rozpoczęła się w bielskim kościele pw. Opatrzności Bożej. Za szczęśliwy powrót do domu dziękowali Bogu razem z żołnierzami przedstawiciele Kościołów katolickiego i ewangelicko-augsburskiego. - Od momentu pożegnania z wami, które odbyło się dokładnie 7 miesięcy temu, co dzień modliłem się o tę chwilę, którą teraz przeżywamy: o wasz szczęśliwy powrót do domu po rzetelnym wypełnieniu nałożonych na was obowiązków - powiedział bp bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy. - Teraz dziękuję Bogu, że tam, w Iraku, służyliście z męstwem i honorem pomagając wprowadzać pokój na tej zroszonej łzami i krwią ziemi, dziękuję za to, że powróciliście z tarczą. Biskup przypomniał słowa Chrystusa z Kazania na Górze: "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi". - Swą służbą, pełnioną zdecydowanie, ale z wiarą i miłością w sercach, pokazaliście, że pokój jest możliwy, a lepsze jutro można budować już dziś - dodał bp Rakoczy. - Szliście tam z Bożym posłaniem, że nie gwałt i przemoc, ale miłość jest drogą pojednania i zgody - stwierdził ks. ppłk Zbigniew Kowalczyk, dziekan wojsk lądowych Kościoła ewangelicko-augsburskiego. W czasie mszy św. nie zabrakło modlitwy za duszę śp. kpt. Sławomira Stróżaka, jedynego spośród bielskich komandosów, który poległ w Iraku podczas działań bojowych. Zginął 8 maja na skutek ran, odniesionych w wyniku wybuchu miny-pułapki. Koledzy z jego kompanii złożyli na grobie swego dowódcy wiązanki kwiatów.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.