O krok od kompromitacji sądu w sprawie o nakłanianie do zabójstwa ks. Popiełuszki - poinformowała Gazeta Wyborcza.
Sąd Apelacyjny polecił wczoraj sprawdzić, kto w 2002 r. wydał wyrok uniewinniający gen. Władysława Ciastonia. Bo po lekturze akt ma wątpliwości. Były szef SB, wiceminister spraw wewnętrznych do warszawskiego sądu apelacyjnego wczoraj nie przyszedł. Chyba na szczęście, bo nadmiar emocji w wieku 80 lat może zaszkodzić. A było tak. Ciastoń oskarżony był o kierowanie zabójstwem kapelana "Solidarności" dwa razy. I dwa razy sąd okręgowy go uniewinniał. Ostatnio - obok zarzutu kierowania najgłośniejszą zbrodnią komunistycznego aparatu władzy - były szef SB odpowiadał także za znęcanie się nad więźniem w latach 40., nakłanianie oficerów SB do najścia na mieszkanie asystenta kościelnego "Tygodnika Powszechnego" i tzw. prowokację na Chłodnej, czyli pomoc w podrzuceniu do mieszkania ks. Jerzego m.in. materiałów wybuchowych i amunicji. W grudniu 2002 r. uniewinniony został z wszystkiego. Prokuratura zgodziła się, że "nie istnieje żaden dowód świadczący o tym, że Ciastoń nakazał przygotować plan zabójstwa ks. Popiełuszki" - to słowa przewodniczącej rozprawie sędzi Ewy Grochowskiej-Szmitkowskiej z uzasadniania wyroku. Prokuratura apelowała jednak od uniewinnienia od zarzutów prowokacji na Chłodnej i najścia na mieszkanie ks. Bardeckiego. - Czy strony zauważyły coś w tej sprawie? - tak sędzia Jan Krośnicki rozpoczął wczorajszą rozprawę przed sądem apelacyjnym. - Nie - zgodnie oświadczyli adwokat Andrzej Różyk i prokurator Jacek Mularzuk. Co się jednak okazało? Sędziowie apelacyjni porównali protokół z rozprawy z 9 grudnia 2002 r. i listę sędziów, którzy podpisali wyrok. W jednym dokumencie wśród ławników występuje nazwisko Krawczyk, w drugim Kowalczyk (podpis jest nieczytelny). Są też wątpliwości, czy wyrok ogłosiło pięciu, czy sześciu sędziów (dwóch sędziów zawodowych i czterech ławników). A więc, czy w naradzie i ogłoszeniu wyroku brał udział tzw. ławnik zapasowy. - To byłoby kuriozum - mówił sędzia Krośnicki. W takim wypadku proces trzeba by powtórzyć! - Mam dokumentację prasową, sprawdzę na zdjęciach - oferował mec. Różyk. Ale to nie koniec zagadek. Nie wiadomo, kto w procesie Ciastonia był, a kto nie, owym ławnikiem zapasowym. - W protokole z sierpnia występuje pan A., na ostatniej rozprawie pan K. - ujawnił sędzia Krośnicki. - W tym stanie rzeczy nie da się procesować - podsumował. Dwa tomy akt odesłał do I instancji. Trzeba będzie przesłuchiwać ławników, protokolantkę, sięgnąć do zdjęć prasowych.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.