W parafii św. Zygmunta na Bielanach proboszcz postanowił nagradzać dzieci za poranne chodzenie do kościoła - donosi na czołówce Życie Warszawy.
Odkąd za chodzenie do kościoła na godz. 6.30 maluchy dostają prezenty, świątynia pęka w szwach. Księża widzą w tym sposób na naukę, psychologowie niepedagogiczne rozwiązanie. Dziesięcioletni Ania i Michał od początku tego tygodnia wstają wcześniej niż zazwyczaj. Jeszcze przed rozpoczęciem lekcji codziennie chodzą na roraty. Punktualnie o godz. 6.30 są już w kościele św. Zygmunta na Bielanach. Siostra zakonna wręcza im karteczki, a dzieci usadawiają się w pierwszych ławkach. Czemu tak chętnie wstają rano? Za uczestnictwo w mszach adwentowych czekają je prezenty. - Ja zbieram na grę komputerową, ale żeby ją dostać, muszę mieć aż 17 karteczek - mówi z zapałem Michał. - Mam dopiero trzy, ale to przecież początek. Na pewno jakoś uzbieram - dodaje. Ania marzy o puzzlach lub atlasie świata. Gra jej się nie przyda, bo w domu nie ma komputera. Coraz więcej wiernych Na pomysł nagradzania dzieci za chodzenie na roraty wpadł już rok temu ówczesny proboszcz parafii. Wczesna godzina poranna nie zachęcała maluchów do uczestnictwa we mszach. Odkąd zaczęto rozdawać prezenty, więcej dzieci pojawia się na mszach adwentowych. Pomysł przejął więc aktualny proboszcz ks. Jarosław Piłat. - Nie ma w tym nic nagannego - zapewnia. - Staramy się w ten sposób zachęcić dzieci do uczestnictwa we mszach. Nawet jeśli na początku przychodzą tylko po to, żeby po zakończeniu adwentu dostać dany prezent, potem zmieniają swoje nastawienie. Uczą się obcowania z Bogiem, głęboko przeżywają te spotkania. Wierzę, że ta metoda się sprawdza. Psycholog mówi nie - Taka metoda wychowawcza jest kompletnie chybiona. Wierzyć mi się nie chce, że księża naprawdę coś takiego stosują - oburza się prof. Janusz Reykowski, psycholog z Polskiej Akademii Nauk. - To jest prymitywne i źle pomyślane. Uczy się dzieci, że w tym świecie można dostać tylko coś za coś - dodaje. Zdaniem prof. Reykowskiego, metoda nagradzania stosowana w parafii św. Zygmunta jest urynkowieniem działalności duszpasterskiej. - To tak jak na przykład w sklepie z kosmetykami. Jeśli tam pójdziemy, czekają nas różne bonusy w postaci darmowych kremów itp. Podobny pogląd ma mecenas Maciej Lach, były dyrektor rady reklamy. - Widzę tu pewne analogie między wiarą a działalnością gospodarczą. Mimo to wolałbym, aby ten problem był rozpatrywany raczej w kategoriach etycznych - mówi. - A to już nie do mnie należy. Rodzicom się podoba Pedagodzy podkreślają, że takie metody nagradzania uczą dzieci także niezdrowej rywalizacji. Tymczasem rodzice jakby tego nie zauważali. - Nie sądzę, żeby było w tym coś niewychowawczego, a tym bardziej nieetycznego - uważa mama Marysi Kujdy, która zjawiła się wczoraj wraz z córeczką na porannych roratach. - To nie są jakieś bardzo drogie prezenty. Zresztą moja córka głęboko wierzy w Boga i nie przychodzi do kościoła tylko po, żeby ksiądz dał jej upominek. Marysia zgadza się ze słowami mamy, ale jednocześnie przyznaje, że najchętniej dostałaby pod koniec adwentu grę komputerową. - Mam już trzy karteczki - chwali się dziewczynka. - Nie wiem jednak, czy uda mi się chodzić na wszystkie roraty. To będzie chyba trochę trudne, bo lubię się wyspać. Jednak spróbuję - dodaje po chwili.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.