- Odkrycie tych dokumentów nie było przypadkowe. Uważam, że ktoś te materiały celowo podsunął prezesowi Kieresowi. Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona - powiedział Gazecie Wyborczej proszący o zachowanie anonimowości członek Kolegium IPN.
Sam prezes Leon Kieres poza potwierdzeniem, że o teczce Hejmy dowiedział się ok. 16 kwietnia, nie chciał powiedzieć, kto mu ją przekazał. - Są dwie drogi poszukiwania dokumentów: albo do archiwum zwraca się o nie Biuro Edukacji Publicznej, albo zostają znalezione w wyniku kwerendy dokonywanej na wniosek osoby pokrzywdzonej. Jeśli chodzi o teczkę o. Hejmy, żaden z tych dwóch przypadków nie miał miejsca - mówi pracownik IPN. I dodaje: te materiały były wśród tysięcy nieprzejrzanych jeszcze teczek. Można je było odkryć rok temu albo za kilka miesięcy. Z informacji uzyskanych przez "Gazetę" wynika, że teczkę przekazała Kieresowi szefowa archiwum IPN Bernadetta Gronek. Gronek do 9 maja jest na urlopie, dlatego nie mogła odpowiedzieć na pytanie, kto wskazał jej materiał. - Czy do IPN trafiają na przykład anonimy, donosy wskazujące, że na kogoś "jest teczka"? Pracownik IPN: - Trafiają. Nie wiem, czy są wykorzystywane. Jan Draus z Kolegium IPN, które w środę na posiedzeniu z Kieresem podjęło decyzję o ujawnieniu nazwiska Hejmy, przyznaje, że prezesa nie wypytywano, jak dokumenty trafiły w jego ręce. - Ważniejsza była kwestia, czy ujawnić nazwisko, które jest w aktach - mówi Draus. - Wystarczyła nam informacja, że między 14 a 15 kwietnia tego roku archiwiści znaleźli te materiały. Nie snułbym tu żadnej teorii spisku - twierdzi przewodniczący Kolegium IPN dr Sławomir Radoń i dodaje, że z własnego doświadczenia w pracy w archiwach wie, że takie odkrycia mogą się zdarzyć. - Rzeczywiście czas jest niezręczny. Przyjmujemy, że to zbieg okoliczności, chociaż niezbyt szczęśliwy.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.