Abp Stanisław Dziwisz przybył do Krakowa. Podróżujący z Rzymu samochodem metropolita krakowski zatrzymał się po drodze w swej rodzinnej Rabie Wyżnej, a także w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej.
W Krakowie odwiedził sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Na spotkaniu z dziennikarzami w Domu Arcybiskupów Krakowskich abp Dziwisz poinformował, że spotkał się już z postulatorem procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II ks. Sławomirem Oderem, który prosił o podanie nazwisk osób z Krakowa, które znały Ojca Świętego. "Jedno nazwisko go zupełnie zachwyciło. Podałem mu nazwisko ojca duchownego zmarłego Papieża. Mówi: «Jak to jest? Ojciec Święty zmarł mając 85 lat, a jeszcze żyje jego ojciec duchowny z seminarium?». Żyje! To jest znakomity biskup Stanisław Smoleński" - stwierdził metropolita krakowski. Pytany o plany na najbliższe dni powiedział, że przyjechał "złożyć uszanowanie" kard. Macharskiemu, spotkać się z biskupami pomocniczymi, "zobaczyć, co się tu dzieje". Przyjechał na "tyle, ile będzie trzeba. Odjeżdżam z powrotem samochodem, więc jestem wolny" - wyjaśnił abp Dziwisz. Osobisty sekretarz Jana Pawła II wróci do Rzymu, aby 29 czerwca otrzymać z rąk Benedykta XVI paliusz metropolity. Czeka go tam także praca związana z zabezpieczeniem i uporządkowaniem ogromnego archiwum Jana Pawła II, a także sprawa jego beatyfikacji, którą będzie musiał - jak powiedział - "z bliska się zająć" jako pasterz tej diecezji. Ujawnił zarazem, że ogromne archiwum notatek urzędowych w sekretariacie Ojca Świętego powiększało się co roku o półtora kilometra półek. "Jest jeszcze bardzo bogate archiwum prywatne. Ja to przeglądałem. Jest bardzo interesujące. A kiedy będzie udostępnione? Przede wszystkim musi być uporządkowane i zabezpieczone" - wyjaśnił hierarcha. "Ojciec Święty zostawił mi absolutnie wolną rękę" - stwierdził abp Dziwisz pytany o to, co zostanie zachowane z osobistych notatek Jana Pawła II. Zapewnił, że nic z tego, co Papież pozostawił nie nadaje się do spalenia. "Myślę, że to należy do Kościoła i społeczeństwa, i do kultury powszechnej" - zaznaczył metropolita krakowski. "Z rzeczy osobistych nie zostało wiele, bo Ojciec Święty zawsze był ubogi. Odszedł zostawiając tylko rzeczy codziennego użytku" - dodał abp Dziwisz. Do Polski abp Dziwisz przybył wczoraj wieczorem. Najpierw udał się do swojej rodzinnej miejscowości - Raba Wyżna, gdzie spotkał się z rodziną. Modlił się także przy grobie swoich rodziców. Dziś udał się do sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie prosił Matkę Najświętszą, aby - jak powiedział - otworzyła mu "drzwi do owczarni". "Oczywiście wspominaliśmy tam Ojca Świętego, który dwa razy wizytował Kalwarię i prosił o modlitwę za życia i po śmierci, więc nie mogłem tam nie być" - przyznał metropolita krakowski. Następnie odwiedził sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach. Powiedział tam, że jeśli orędzie Bożego miłosierdzia ma iść na cały świat, to przede wszystkim biskup miejsca musi je uczynić swoim. Prosił tam o miłosierdzie Boże dla siebie i tych, którym będzie służyć. Po przyjeździe do Domu Arcybiskupów Krakowskich pierwsze kroki skierował do kaplicy. Po modlitwie poprosił o błogosławieństwo swego poprzednika, kard. Franciszka Macharskiego, jako "ojca w biskupstwie". Kard. Macharski był bowiem jednym z jego współkonsekratorów. Podczas - jak sam podkreślił "miłego spotkania z dziennikarzami" - wyznał, że nieprawdą jest jakoby zawsze uciekał od dziennikarzy. "Co więcej, jak dochodziły wiadomości do Watykanu o wypadkach, o śmierciach dziennikarzy, zawsze to mnie głęboko dotykało. Do dziś dnia wspominam wybitnego polskiego dziennikarza, który zginął w Iraku" - powiedział abp Dziwisz, nawiązując do śmierci Waldemara Milewicza. Wyraził też nadzieję, że nie było to jego ostatnie spotkanie z przedstawicielami mediów. Kanoniczne i liturgiczne objęcie archidiecezji krakowskiej przez abp. Dziwisza odbędzie się - jak sam zapowiedział - 26-27 sierpnia.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.