Archidiecezjalne wydawnictwo "Stella Maris" w Gdańsku prawdopodobnie zostanie zamknięte.
Zwolniona zostanie większość załogi - pracę straci nawet kilkadziesiąt osób. To wynik dzisiejszej licytacji maszyn należących do wydawnictwa. Kupców znalazło 22 z 31 wystawionych pod młotek sprzętów. Nie było natomiast chętnych na sprzęt należący do gdańskiej redakcji Radia "Plus", a także meble z gdańskiej kurii metropolitalnej. Trzy licytacje majątku należącego do archidiecezji gdańskiej związane są z tzw. aferą "Stella Maris". Punktualnie o godz. 9.00 Artur Zieliński, komornik z Inowrocławia, odwiedził siedzibę gdańskiego oddziału Radia "Plus". Licytacja została jednak odwołana, gdyż w redakcji nie zjawił się żaden kupiec. Pod młotek wystawione były m.in. radiowe konsolety, mikrofony, komputery, drukarki i meble - w większości sprzęt, który jest używany w rozgłośni już od ponad 10 lat. Dwie godziny później licytacja została zwołana w siedzibie wydawnictwa "Stella Maris". Pod młotek poszły maszyny. To już kolejna licytacja w wydawnictwie. Wcześniej nabywców znalazły inne sprzęty. Komornikowi udało się sprzedać 22 z 31 wystawionych przedmiotów. Dla wydawnictwa jest to właściwie równoznaczne z zakończeniem działalności. Na bruk będzie musiało trafić kilkadziesiąt osób. W firmie ma szansę pozostać kilkunastu pracowników. - Tak nie musiało być - skomentował sytuację abp Tadeusz Gocłowski. - Przez trzy lata negocjowaliśmy z wierzycielami, żeby nie doszło do najgorszego. Zapytany o powody licytacji metropolita gdański powiedział, że "do takiej sytuacji doprowadziło wielu ludzi, którzy postępowali źle. Mówię nie tylko o jednym kapłanie. Chodzi również o niefrasobliwość i nieodpowiedzialność banków, które nigdy nie pytały biskupa o kondycję finansową archidiecezji, a mimo to udzielały kredytów". Z kolei o godz. 14.00 komornik podjechał pod kurię metropolitalną. Czekał na niego tłum dziennikarzy i trzech mężczyzn. Jak się okazało byli to jedyni potencjalni kupcy na meble i inne zabytkowe przedmioty z siedziby arcybiskupa gdańskiego. Po obejrzeniu sprzętów (dziennikarzy nie wpuszczono do budynku) zrezygnowali oni z przystąpienia do licytacji. "Zawyżone ceny" - rzucił jeden z nich. Komornik Artur Zieliński przyznał, że mężczyźni interesowali się meblami w Sali Gotyckiej i obrazem Mariana Mokwy. Ostatecznie nie przystąpili do licytacji. Na pytanie o stosunek do losu pracowników wydawnictwa "Stella Maris" Zieliński przyznał, że sytuacja "wywiera na nim wrażenie", ale była do przewidzenia, kiedy maszyny zostały zajęte. Komornik przyznał, że kwota jaką udało się zebrać podczas licytacji w "Stelli Maris" (około 2,5 mln złotych) jest znacząca. Kolejne licytacje zależą od stanowiska wierzycieli. Afera "Stella Maris" związana jest z działalnością szefów wydawnictwa. Zaciągali oni kredyty, a także dopuścili się prania brudnych pieniędzy. W sumie wierzytelności wydawnictwa określa się nawet na 100 mln złotych. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku objęła aktami oskarżenia w tej sprawie już kilka osób, m.in. byłego barona SLD na Pomorzu, a także kapelana metropolity gdańskiego. Ten ostatni zgodził się na współpracę ze śledczymi. Sąd w zamian przystał na propozycję oskarżonego i pozwolił mu dobrowolnie poddać się karze. Ks. Zbigniew B. został skazany na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Pozostałe procesy cały czas się toczą. Z nieoficjalnych informacji wynika, że prokuratorzy mogą skierować do sądu kolejny akt oskarżenia.
Seria takich rakiet ma mieć moc uderzeniow zblliżoną do pocisków jądrowych.
Przewodniczący partii Razem Adrian Zandberg o dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.
Załoga chińskiego statku Yi Peng 3 podejrzana jest o celowe przecięcie kabli telekomunikacyjnych.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.