Żeby zarobić na utrzymanie klasztorów, polscy mnisi nie lepią już garnków i nie handlują owocami z własnych sadów. W zamian organizują kursy medytacyjne, otwierają groty solne i hurtowo sprzedają zioła.
Zakonnicy prowadzą dziś interesy, jakich nie powstydziłby się żaden przedsiębiorca. Są otwarci na nowości, nie boją się zainwestować i... zarabiają. - Doskonale pamiętam swój pierwszy zarobek - mówi ojciec Grzegorz, franciszkanin z Rychwałdu koło Żywca. - W 1964 roku kupiłem ziół za 36 zł i zrobiłem z nich trzy paczki, które sprzedałem za 110 zł. Od tego czasu nigdy już nie dopłacałem do leków, za to systematycznie zwiększałem asortyment - mówi. 76-letni zakonnik w białym fartuchu bardziej przypomina aptekarza niż duchownego. Siedzi za ladą w zielarni tuż przy sanktuarium maryjnym na wzgórzu i sprzedaje najróżniejsze specyfiki: na nerwy, dolegliwości kobiece, kamienie, bóle kręgosłupa. Na parkingu stoją auta z Warszawy i Niemiec. Drzwi zielarni się nie zamykają. - Od lat przyjeżdżam tu po zioła na nerwy i nerki. Naprawdę działają - kiwa głową pani Zofia z Bielska. Ojciec Grzegorz potrafi robić interesy. - Płaci pani 114 zł - zwraca się do warszawianki, która kupiła kilka buteleczek ziół. Ze 120 zł, które dała mu kobieta, złotówkę odkłada do skarbonki z ofiarami na mszę. Pozostałe pieniądze chowa w szufladzie, a zamiast reszty daje klientce swój zielarski kalendarz. - Sprzedałem już grubo ponad milion książek - chwali się. Na koniec zaprasza gości do grot solnych: błękitnej i słonecznej. To absolutny hit. Wdychając jod przy kamiennej fontannie, można się podobno poczuć jak nad morzem. Dorośli płacą 10, a dzieci 5 zł za godzinną wizytę (maluchy wchodzą za darmo). - Sól sprowadziłem z Kłodawy i Bochni. W środku jest niepowtarzalny mikroklimat, jakby się było 150 metrów pod ziemią. Jedna godzina w grocie to tyle, co trzy dni nad morzem - zachwala ojciec Grzegorz. Groty otworzył w lipcu. Nakłady zwrócą się najwcześniej za dwa lata. Zbudujemy hotelik i zrobimy turnusy zdrowotne Franciszkanie z Katowic nie mają takiego doświadczenia w interesach jak ojciec Grzegorz, ale na brak pomysłów nie narzekają. Mogą się pochwalić kawiarenką internetową, w której okoliczni mieszkańcy uczyli się od studentów obsługi komputera i serfowania po sieci, oraz kursami żeglarskimi, których część praktyczna odbywała się na płatnych wyjazdach. Zimą też nie próżnują. Zbierają ofiary od wiernych podziwiających ich największą w Europie żywą szopkę. - Budujemy ją przez miesiąc i pokazujemy przez cały adwent. Wierni mogą też zwiedzać nasz ogród - opowiada ojciec Dymitr. W przyszłości chcą otworzyć Franciszkańskie Centrum Zdrowia z hotelikiem dla gości, którzy przyjeżdżaliby na kilkudniowe turnusy lecznicze.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.