30 lat temu zginął o. Honoriusz Kowalczyk. Idziemy tropem niewyjaśnionej historii.
www.honoriusz.mlawa.pl O. H. Kowalczyk i Jan Paweł II Badając akta prokuratorskie z IPN trudno powstrzymać się od kilku zasadniczych pytań. Przede wszystkim widać rozbieżność w zeznaniach świadków. Genowefa W., uznana za naocznego świadka wypadku, wielokrotnie podkreślała, że jest absolutnie pewna, że poza samochodem księdza w czasie wypadku na drodze nie było żadnego innego pojazdu, nikt za księdzem nie jechał, ani nie było żadnych osób na drodze lub poboczu. Stwierdziła ponadto, że to właśnie ona razem z mężem zawiadomili miejscowego dróżnika, aby przedzwonił na pogotowie. Po czym dodała, że ani u dróżnika, ani też na miejscu wypadku nie widziała żadnej dziewczyny. Tymczasem z zeznań Marii Sz., wówczas 23-letniej dziewczyny, wynika, że w czasie wypadku przebywała ona w budce dróżnika Zenona N. Krótko przed wypadkiem widziała samochód ojca Honoriusza przekraczający przejazd kolejowy i po zauważeniu wypadku natychmiast pobiegła na miejsce zdarzenia. Wróciła, gdy na miejscu wypadku była jeszcze karetka pogotowia, ale nie pamięta, aby Zenon N. mówił o tym, że ktoś był u niego z prośbą o wezwanie karetki. Wiarygodność zeznań Marii Sz. potwierdzają zeznania Edwarda P., który rozmawiał z dróżnikiem Zenonem N. w Kwieciszewie, i ten powiedział mu, że to właśnie Maria Sz. miała jako pierwsza podejść do wypadku. Inna wątpliwość rodzi się w związku z zeznaniami Sylwestra W., który wspominał o „księżach z Trzemeszna” przybyłych na miejscu wypadku. Kto ich powiadomił, dlaczego pojawili się we dwóch ? Nikt z księży z pracujących w Trzemesznie nie przypomina sobie, aby wyjeżdżał do Wydartowa. Do dziś nie udało się również ustalić kim były osoby ze „stara”, który zatrzymał się na miejscu wypadku. W świetle zeznań świadków, to właśnie kierowca „stara” otwierał drzwi od „malucha” ojca Honoriusza, lecz i on nie był sam. W samochodzie była druga osoba. Ciekawa jest również opinia poznańskiego lekarza Konstantego T., który wyraził wątpliwości dotyczące przyczyny obrażeń poniesionych przez ojca Honoriusza. Zastanawia fakt, czy przy zapiętych pasach i niezbyt dużej prędkości samochodu, mogło dojść aż do takich obrażeń ciała, a ponadto czy doznane obrażenia wewnątrz jamy brzusznej były spowodowane wypadkiem samochodowym, czy może jakimś innym urazem (np. uderzeniem w brzuch). I wreszcie nie bez znaczenia dla wyjaśnienia okoliczności sprawy jest fakt wzmożonej inwigilacji i zastraszania ojca Kowalczyka przez SB. Dotyczy to również telefonów z pogróżkami pod adresem o. Tomasza Alexiewicza, które otrzymywał jego ojciec, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, że jeżeli syn nie „uspokoi się”, to podzieli los ojca Honoriusza. Być może to właśnie w tych wątpliwościach leży podstawa do rozwiązania całej sprawy.
Może ktoś…
www.honoriusz.mlawa.pl "Maluch" o. Honoriusza po wypadku Mija 30 lat od wypadku pod Wydartowem i śmierci o. Honoriusza Kowalczyka. Prokuratura, aby podjąć kolejne postępowanie czeka na nowe dowody, pracownicy IPN bezradnie rozkładają ręce, świadkowie i osoby mające związek ze sprawą powoli odchodzą. Determinizm i upór badacza w chęci dotarcia do prawdy wydają się już nie wystarczać. Ktoś z uczestników spotkania w Mogilnie półtora roku temu opowiadał mi o milicjancie, który jechał do tego wypadku. Swoistą wersję wydarzeń przedstawia ksiądz Jan B., kapelan ze szpitala w Mogilnie, który spotkał się dwukrotnie ze mną i bratem ojca Honoriusza. W czasie konferencji w Poznaniu jeden z historyków poinformował mnie w kuluarach, że lekarz Konstanty T., o którym wspomniałem w swoim referacie, był tajnym współpracownikiem SB.
Badane przeze mnie teczki i mikroklisze z IPN dowodzą niezbicie, że w najbliższym otoczeniu ojca Honoriusza, wśród studentów i dominikanów, byli tajni współpracownicy SB wykorzystywani do operacyjnego rozpracowywania poznańskiego duszpasterza. Mówi się również o powiązaniach z SB naocznego świadka wypadku, Genowefy W., dziś już nieżyjącej. Czy więc kiedykolwiek poznamy prawdę ? Koledzy zajmujący się podobnymi sprawami twierdzą, że nie ma szans, bo nawet w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki, jedynej udowodnionej zbrodni organów bezpieczeństwa PRL wobec duchownych z lat osiemdziesiątych minionego wieku, istnieją dwie wersje wydarzeń. Wobec tego pytanie, czy wypadek o. Honoriusza Kowalczyka pod Wydartowem – miejscowości leżącej na terenie działania grupy kapitana Grzegorza Piotrowskiego, zabójcy ks. Jerzego Popiełuszki – był elementem planu przygotowanego przez funkcjonariuszy SB, zmierzającego do zastraszenia lub eliminacji „poznańskiego księdza Popiełuszki”, pozostaje ciągle otwarte.
Tekst pierwotnie ukazał się w „Tygodniku Ciechanowskim” nr 19 z 7 maja 2013 r. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.
Ochrona budynku oddała w kierunku napastników strzały ostrzegawcze.
Zawsze mamy wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej - uważa ambasador Ukrainy przy Watykanie.