Mieszane uczucia wywołała decyzja prezydenta Republiki Środkowoafrykańskiej François Bozizé o ogłoszeniu trzech dni narodowej modlitwy na pożegnanie starego roku i powitanie nowego.
Podobna inicjatywa miała miejsce również rok temu. Ma ona na celu wsparcie procesu pojednania narodowego i przyczynienie się w ten sposób do wyjścia z kryzysu politycznego i wielkiej biedy, jakie nękają ten kraj od wielu lat. Zgodnie z prezydenckim dekretem, we wszystkich świątyniach są w tym czasie odprawiane specjalne nabożeństwa, a ludność powinna powstrzymać się od pracy zarobkowej. Nie będzie w związku z tym karnawałowych zabaw, lokale rozrywkowe mają pozostać zamknięte, a w kraju obowiązuje zakaz sprzedaży napojów wyskokowych. Jak zauważył cytowany przez agencję Misna przedstawiciel Środkowoafrykańskiej Ligi na rzecz Praw Człowieka, „modlić się można nawet 365 dni w roku, jednak trzydniowa bezczynność nie rozwiąże istniejących problemów”. Wskazał przy tym na takie kwestie, jak kulejąca gospodarka, szkolnictwo i opieka zdrowotna oraz zaległości w wypłatach pracowniczych. Republika Środkowoafrykańska to jeden z najbiedniejszych, zadłużonych i niestabilnych politycznie krajów świata. Chrześcijanie stanowią niemal połowę czteromilionowej ludności. Zdaniem Unii Afrykańskiej, kraj ten stoi w obliczu kolejnej rebelii, do której szykują się zarówno zwolennicy obalonego przed dwoma laty prezydenta Ange-Felixa Patassé jak i część wojskowych rozczarowanych rządami Bozizé.
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.