Izba Gmin głosami laburzystów i liberałów przyjęła we wtorek w trzecim czytaniu projekt ustawy o "homomałżeństwach" w Anglii i Walii.
Ustawa, znana jako "The Marriage (Same-Sex Couples) Bill", trafi obecnie do Izby Lordów, która może ją jeszcze utrącić. Jeśli jednak zdecyduje się ją zatwierdzić, ustawa zaczęłaby obowiązywać od lata 2014 roku.
Przyjęta przez Izbę Gmin ustawa przewiduje m.in., że pary homoseksualne, które chcą usankcjonować prawnie swój związek, będą miały wybór między partnerstwem cywilnym i "małżeństwem".
Osoby homoseksualne pozostające w związku partnerskim (wprowadzonym w 2005 r.) już teraz traktowane są tak jak małżonkowie, jeśli chodzi o prawo do dziedziczenia, prawa emerytalne, alimenty i prawo imigracyjne. W oficjalnych dokumentach nie mogą jednak występować jako małżonkowie.
Ustawa nie ma zastosowania do Kościołów, chyba że zdecydują, iż chcą ją stosować i konkretnie wyłącza państwowy Kościół anglikański.
Konserwatyści "powinni być dumni z przyjęcia ustawy" - powiedziała po głosowaniu minister kultury, mediów i sportu Maria Miller, która ją pilotowała. Większość posłów z tej partii głosowała jednak przeciwko jej przyjęciu (123 było "za", a 138 "przeciw"). Obradom towarzyszyła demonstracja kobiet przed parlamentem. Jedna z nich chciała staranować samochodem bramę.
"Zbzikowane pomysły obłąkanych lewicowców z lat 80. ubiegłego stulecia (...) stały się obowiązującą ortodoksją we wpływowych kręgach decyzyjnych. Ci, którzy się z nimi nie zgadzają, traktowani są z pogardą" - powiedział mediom konserwatywny poseł Edward Leigh.
Głosowanie nad ustawą poprzedziła burzliwa debata. Doły Partii Konserwatywnej zażądały głowy jej współprzewodniczącego lorda Feldmana, który miał obrazowo nazwać przeciwników ustawy "szaleńcami z mętlikiem w oczach", choć zaprzeczył, gdy mu to zarzucono.
Przewodniczący komitetów partii w terenie apelowali do premiera Davida Camerona, by zarzucił projekt ustawy, którego nie było ani w programie wyborczym partii, ani w umowie koalicyjnej z liberałami. Od pomysłu odciął się minister obrony Philip Hammond, uznając, że rolą rządu nie jest jej forsowanie.
Weteran torysów 82-letni lord Tebbit sądzi, że ustawa o równouprawnieniu małżeństw hetero- i homoseksualnych może mieć wpływ na dziedziczenie tronu.
"Sytuacja, w której kochająca się para chce sformalizować wzajemne zobowiązania i nie może zawrzeć związku małżeńskiego, jest niesprawiedliwa" - sądzi z kolei minister stanu ds. równości Lynne Featherstone.
Z myślą o utrąceniu ustawy w przededniu głosowania zgłoszono szereg poprawek przewidujących m.in. rozciągnięcie na pary heteroseksualne prawa do zawierania cywilnych związków partnerskich. Obecnie taka opcja dostępna jest tylko osobom homoseksualnym. Poprawkę odrzucono w głosowaniu w poniedziałek.
Fakt, że przed odrzuceniem projektu ustawy uratowała Camerona opozycyjna Partia Pracy, odbierany jest jako prestiżowy cios dla brytyjskiego premiera, co w świetle wcześniejszej rebelii części posłów z powodu jego polityki wobec UE oraz niezadowolenia dołów partyjnych interpretowane jest jako osłabienie jego pozycji.
Poparcie Camerona dla zrównania statusu małżeństw hetero- i homoseksualnych jest jednym z powodów, na które wskazuje się, tłumacząc rosnące polityczne notowania Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która jest przeciwna "małżeństwom homoseksualnym".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.