Brytyjska służba zdrowia zaopatruje w środki antykoncepcyjne dziewczynki w wieku 12-13. Często bez wiedzy rodziców.
Z danych uzyskanych z różnych placówek regionalnych brytyjskiej służby zdrowia (National Health Service - NHS) wynika, że w całej Anglii 2,4 tys. dziewczynek w wieku 13 lat otrzymało w przychodniach bądź w aptekach tzw. pigułkę następnego ranka (podawaną już po stosunku płciowym, by zapobiec niechcianej ciąży). Zdarza się, że 12- i 13-latki dostają też specjalne antykoncepcyjne zastrzyki bądź implanty czyniące je bezpłodnymi przez najbliższe trzy lata. Brytyjski "The Sunday Times" dotarł do tych statystyk dzięki ustawie gwarantującej wolność dostępu do rządowych informacji - Freedom of Information Act. Rządząca Partia Pracy nie chwali się bowiem swą liberalną polityką propagowania antykoncepcji wśród nieletnich. Zdaniem dziennika informacje o powszechnej dostępności antykoncepcji dla dzieci "zaalarmują wielu rodziców, szczególnie dlatego, że personel medyczny nie ma zwyczaju informować ich o zabiegach, gdy dziecko nie wyraża zgody". Tymczasem dziewczynkom nie zależy na tym, by rodzice dowiedzieli się o inicjacji seksualnej w tak młodym wieku. Według Tima Loughtona, ministra zdrowia w gabinecie cieni opozycyjnych konserwatystów, praktyka podawania środków antykoncepcyjnych młodym dziewczynkom "to dowód na to, że rząd przegrywa batalię o odpowiedzialne zachowania seksualne młodzieży". Cytowani przez gazetę eksperci są bardziej ostrożni. Choć wskazują, że działające kilka lat środki antykoncepcyjne mogą być szkodliwe dla dzieci (wywołują np. zaburzenia wzrostu kości), to alternatywa - czyli np. aborcja - byłaby jeszcze gorszym rozwiązaniem.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.