Arcybiskup Jan Martyniak, urzędujący w Przemyślu zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego w Polsce zwrócił sie do premiera Kazimierza Marcinkiewicza o wyjaśnienie, dlaczego w czasie pobytu w Przemyślu nie złożył mu wizyty mimo wczesniejszych zapowiedzi.
- To wielki nietakt. Ukraińcy są tym rozgoryczeni i zbulwersowani - nie kryje zdenerwowania arcybiskup Jan Martyniak, urzędujący w Przemyślu zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego w Polsce. We wtorek premier Kazimierz Marcinkiewicz w drodze ze Słowacji zatrzymał się w Przemyślu. Miał się spotkać (osobno) z przewodniczącym episkopatu, metropolitą przemyskim abp. Józefem Michalikiem i abp. Janem Martyniakiem, metropolitą diecezji przemysko-warszawskiej obrzędu ukraińsko-bizantyjskiego. Arcybiskup Martyniak dostał w tej sprawie dwa telefony: ma czekać, premier odwiedzi go wieczorem. Metropolita czekał kilka godzin - na próżno. - Cieszyłem się, bo rodzinę Marcinkiewiczów znam dobrze z Gorzowa. W latach 70. byłem tam proboszczem w jednej z parafii. Kaziu był u mnie ministrantem - wspomina metropolita. Doradca premiera Marian Przeździecki, który przygotowywał wizytę, jest zaskoczony: - Nic nie wiem o takim spotkaniu. Być może było to załatwiane na szczeblu lokalnym? Ewa Leniart, dyrektor gabinetu wojewody podkarpackiego, twierdzi, że służby podległe wojewodzie nie umawiały premiera na wizytę: - Nie mamy nawet takich kompetencji. Wczoraj Marian Przeździecki ustalił, że rzeczywiście ktoś umawiał Kazimierza Marcinkiewicza z arcybiskupem, ale premier nic o tym nie wiedział. - My jesteśmy odrębnym obrządkiem katolickim. Premier nie ma obowiązku się ze mną spotykać, ale skoro spotkanie było umówione, to jakieś zasady obowiązują - mówi rozgoryczony arcybiskup. Jest tym bardziej oburzony, że wcześniej premier znalazł czas i w Białymstoku spotkał się z wyznawcami prawosławia, a w Przemyślu nie miał choćby minuty na spotkanie z grekokatolikami. Metropolita Jan Martyniak napisał wczoraj pismo do premiera z prośbą o wyjaśnienie sytuacji.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.