Dziś mija 70 lat od Krwawej Niedzieli na Wołyniu. Niektórym Ukraińcom rzeź przypominała to, co Niemcy robili z Żydami.
Tragiczne lato 1943 roku
Masowy charakter antypolskie czystki przybrały w niedzielę 11 lipca 1943 r. Tego dnia na Wołyniu upowcy ogółem zaatakowali 99 miejscowości. Ślady tej masowej zbrodni możemy odnaleźć nawet w opublikowanych dokumentach ukraińskich. W sprawozdaniu „Z bojów zahonu Siczi” czytamy: „11 VII 43 r. na Byskupczyn (Biskupicze) z bojówki nr 6 wyjechało 30 ludzi, żeby prowadzić likwidację seksotów [czyli tajnych współpracowników; poprzez stawianie takich zarzutów banderowcy chcieli usprawiedliwić swoje działania – dopisek G. M.] rekrutowanych spośród ludności polskiej. Zniszczono około 2000 osób. Po naszej stronie ofiar nie było”. W lipcu i sierpniu 1943 r. zginęło na Wołyniu co najmniej około 20 tys. Polaków. Ciekawe, że kierownictwo OUN nakazywało również niszczenie wszelkich świadectw polskiej obecności na terenach objętych czystkami. W jednym z rozkazów polecano: „Likwidować ślady polskości:
a) Zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych domów modlitewnych.
b) Zniszczyć drzewa rosnące przy domach, tak żeby nie pozostały znaki, że kiedyś mógł tam ktoś żyć (nie niszczyć drzew owocowych przy drogach).
(...) zniszczyć wszelkie polskie domy, w których wcześniej żyli Polacy (jeśli w tych budynkach mieszkają Ukraińcy – należy je koniecznie rozebrać i zrobić z nich ziemianki); (…) Zwrócić uwagę jeszcze raz na to, iż jeśli ostanie się cokolwiek polskiego, to Polacy będą zgłaszali pretensje do naszych ziem”.
W dniach 21–25 sierpnia 1943 roku w województwie tarnopolskim odbył się III Zjazd OUN-B, zwołany z inicjatywy nowego kierownika organizacji Romana Szuchewycza. W jego trakcie doszło do sporu pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami poczynań „Kłyma Sawura”. Choć pojawiały się głosy, „że UPA skompromitowała się swoimi bandyckimi działaniami przeciwko polskiej ludności, tak jak OUN skompromitowała siebie współpracą z Niemcami”, to jednak większość delegatów, w tym sam R. Szuchewycz, stanęła po stronie Klaczkiwskiego.
Czystki w Galicji
Jednocześnie kierownictwo OUN postanowiło przeprowadzić antypolską akcję także na terytorium Galicji, choć w tym wypadku zamiast eksterminacji polskiej ludności zamierzano – zgodnie z planem z końca 1942 r. – „jedynie” wypędzić ją pod groźbą śmierci. OUN-B w Galicji Wschodniej już w drugiej połowie 1943 r. przystąpiła do wybijania tzw. polskiego aktywu (księży, nauczycieli, leśników). W kolejnym etapie napadano na wybrane polskie wioski, przede wszystkim te, w których istniała silna samoobrona. Najpóźniej w marcu 1944 r. Główne Dowództwo UPA wydało rozkaz, aby na początku kwietnia w całej Galicji Wschodniej przystąpić do masowej akcji wypędzania Polaków. W maju 1944 r. rozkaz ten z instrukcją, jak ma wyglądać wypędzanie Polaków, ponownie rozesłano do dowódców UPA. Czytamy tam: „Z uwagi na oficjalne stanowisko polskiego rządu w sprawie współpracy z Sowietami należy Polaków z naszych ziem usuwać. Proszę to tak rozumieć: dawać polskiej ludności polecenia wyprowadzenia się w ciągu kilku dni na rdzenne polskie ziemie. Jeśli tego nie wykona, wtedy wysyłać bojówki, które mężczyzn będą likwidować, a chaty i majątek palić (rozbierać). Jeszcze raz zwracam przy tym uwagę na to, żeby Polaków wzywać do opuszczenia ziemi i dopiero później likwidować, a nie na odwrót (proszę na to zwrócić szczególną uwagę)”.
Nawet z tekstu rozkazu widać, że niższe komórki organizacji często go nie przestrzegały, zabijając wszystkich napotkanych Polaków. Masową antypolską akcję rozpoczęto w Galicji w rzymskokatolicką Wielkanoc – w pierwszych dniach kwietnia 1944 r. Do końca czerwca antypolskie czystki objęły już całą Galicję Wschodnią. Pomimo oficjalnych rozkazów UPA, przebieg antypolskiej akcji w Galicji nierzadko był tak okrutny, że nawet niektórzy nacjonaliści nieśmiało sugerowali, by wstrzymać dalsze napady. Jeden z działaczy OUN tak uzasadniał podobną propozycję: „opór polskich samoobron zmalał do tego stopnia, że ukraińskie środki robią wrażenie niemieckich akcji przeciwko Żydom. (...) uważam, iż osiągnęliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy. Czy z Galicji wyjedzie jeszcze 1000 Polaków mniej czy więcej, nie gra już roli”.
Samoobrona
W obronie polskiej ludności stanęło polskie podziemie, organizując bazy samoobrony i oddziały partyzanckie prowadzące walkę z UPA. Miały też miejsce akcje odwetowe wymierzone w ukraińskich cywilów. Największe rozmiary – wręcz zawstydzające – działania te przybrały na terenach obecnej Polski. W 1944 r. polskie oddziały partyzanckie na Lubelszczyźnie zniszczyły kilkadziesiąt wsi, dokonując w niektórych z nich – np. w Sahryniu – masakr cywilów (zabijano każdego, kto miał wpisane w dowód ukraińskie pochodzenie). Warto wszakże podkreślić, że nie można stawiać znaku równości pomiędzy antypolskimi czystkami a akcjami odwetowymi, prowadzonymi przez polskie podziemie, gdyż w pierwszym wypadku mieliśmy do czynienia z odgórnie zorganizowaną akcją eksterminacyjną, zaś w drugim z pojedynczymi wypadkami zbrodni wojennych, popełnionych przez szukających ślepej zemsty lokalnych partyzanckich komendantów.
Dopiero przejście frontu i aresztowania, jakie dotknęły Polaków po wejściu Sowietów, przekonały przywódców OUN-B i UPA, że komuniści traktują niepodległościowe aspiracje Polaków podobnie jak Ukraińców. W związku z tym we wrześniu 1944 r. pojawiły się pierwsze rozkazy zalecające powstrzymanie antypolskiej akcji. Pomimo zmiany taktyki (choć już nie strategii) UPA ataki na polskie miejscowości i zabijanie ludności cywilnej miały trwać jeszcze przez kilka miesięcy. Do kolejnej dużej fali napadów doszło na przełomie 1944/1945 r., głównie w województwie tarnopolskim (tylko w grudniu 1944 r. miało miejsce co najmniej 55 ataków na polskie wioski, m.in. na Ihrowicę, gdzie zabito w Wigilię Bożego Narodzenia około 80 Polaków). Tak jak napad na Parośle wyznacza początek antypolskiej akcji UPA, tak za jej zakończenie należy uznać rajd sotni „Wowki” („Wilki”), w trakcie którego w maju 1945 r. w kilku miejscowościach na Lubelszczyźnie, między innymi w Borodycy – niemal w przededniu podpisania w tym regionie zawieszenia broni z poakowskim podziemiem – zamordowano kilkadziesiąt cywilnych osób.
Na podstawie istniejących danych naukowych można stwierdzić, że w wyniku akcji OUN-B i UPA poniosło śmierć około 100 tysięcy Polaków (najwięcej, bo może aż 60 tysięcy na Wołyniu). Z kolei po ukraińskiej stronie w wyniku polskich działań odwetowych zginęło od 10 do 15 tysięcy osób – także w większości cywilów.
Przeczytaj też opis jednej ze zbrodni - Wyprowadzani śpiewali "Kto się w opiekę..."
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.