Na dwa lata więzienia skazał ukraiński sąd obywatela Polski, który "zażartował" na pokładzie samolotu w Kijowie, że wniósł do niego bombę - poinformowała w piątek prokuratura w stolicy Ukrainy.
Do zdarzenia doszło jesienią ubiegłego roku w samolocie, który przygotowywał się do lotu z Kijowa do Katowic. Przed startem 48-letni polski biznesmen przekazał stewardesie, że ma w walizce bombę. Sprawca przyznał później, że pozwolił sobie na taki "żart" pod wpływem alkoholu.
Po tej informacji służby lotniskowe zarządziły ewakuację pasażerów samolotu i przeprowadziły jego oględziny. Bomby nie znaleziono, jednak wylot maszyny opóźnił się o cztery godziny.
Polak został skazany za to, że wszczęty przez niego fałszywy alarm bombowy zagroził bezpieczeństwu pasażerów. 48-latek ma także wypłacić 70 tysięcy hrywien (ponad 27 tys. złotych) odszkodowania za straty, które w związku z incydentem poniosła linia lotnicza oraz obsługujące ją lotnisko "Żuliany" w Kijowie.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.