Od czasu, gdy w ubiegłym tygodniu poznaliśmy treść sensacyjnego i przełomowego w sytuacji ks. abp. Stanisława Wielgusa listu od Ojca Świętego, widać panikę wśród tych, którzy z taką wściekłością i nienawiścią nieustannie go atakują - napisał Nasz Dziennik.
W ten nurt wpisuje się sobotnia publikacja "Rzeczpospolitej", że Stolica Apostolska jest rzekomo przeciw autolustracji arcybiskupa i wyraża życzenie, aby opuścił Warszawę. W ciągu kilku godzin w Polskiej Agencji Prasowej pojawiła się dementująca te informacje depesza. "Dwa niezależne źródła w Watykanie poinformowały PAP, że do abp. Stanisława Wielgusa nie została skierowana żadna sugestia, by wycofał się z autolustracji i wyjechał z Warszawy". Fantazje czy sygnał do ataku Zdementowane już w sobotę "rewelacje" "Rzeczpospolitej" zaprezentowane zostały na pierwszej stronie tej gazety pod niepozostawiającym wątpliwości tytułem "Stolica Apostolska przeciw autolustracji abp. Wielgusa" i z pytaniem "Czy hierarcha spełni życzenie Watykanu i wyjedzie z Warszawy". Rzeczywisty papieski list odszedł w cień. Nie można przecież było zapytać, jak ksiądz arcybiskup spełni faktyczne życzenie Ojca Świętego, aby podjąć "na nowo swoją działalność w służbie Chrystusa". W świetle wcześniejszych swych publikacji gazeta nie mogła też zapytać, na ile zdali i nadal zdają egzamin z pomocy arcybiskupowi "bracia biskupi i osoby, które poznały Ekscelencję i obdarzyły szacunkiem". Te pytania dotyczyłyby przecież przesłania z konkretnego, znanego i pewnego listu papieskiego, a nie jakichś fantazji. No właśnie, ale czy treść publikacji "Rzeczpospolitej" to tylko fantazje? Obawiam się, że jednak nie. Słowa mówiące o rzekomym życzeniu, aby ks. abp Wielgus opuścił Warszawę, zdają się wyznaczać raczej pewien kierunek kolejnego ataku na arcybiskupa. Ma on doprowadzić właśnie do jego definitywnego wygnania ze stolicy. Ta część całej "operacji" przeciwko arcybiskupowi, określanemu jako konserwatysta, także jest dokładnie przemyślana. Przecież nieprzypadkowo od kilku tygodni słyszymy wieści o odnalezieniu kolejnych dokumentów, które zapewne w odpowiednim momencie zostaną upublicznione i ogłoszone przez "autorytety" jako najprawdziwsze z prawdziwych, najrzetelniejsze z rzetelnych i najbardziej wiarygodne z wiarygodnych. Oczywiście, jeśli ktoś będzie śmiał w tej sprawie sądzić co innego czy nawet postawić jakieś pytanie, to zostanie okrzyknięty "oszołomem" i "fanatycznym zwolennikiem arcybiskupa". Co wierny lud na to? Pozostaje ciągle aktualne pytanie, czy wierny lud Warszawy dopuści do wygnania arcybiskupa, który przecież z woli Ojca Świętego został im dany jako pasterz. I chociaż złożył rezygnację, nadal - zgodnie z papieskim życzeniem - może zaowocować tutaj jego "rozległa i głęboka kultura oraz gorliwość kapłańska dla dobra umiłowanego Kościoła w Polsce". Co na to biskupi i kapłani? Te pytania stają się wyzwaniem. Ksiądz Prymas już raz w kontekście "sądu nad arcybiskupem Wielgusem" przywołał postać bł. Zygmunta Felińskiego, który - przypomnijmy - został wygnany ze stolicy. On od początku też swój los złożył w ręce Ojca Świętego. Dziś widzimy, jak trafne to było odniesienie księdza Prymasa! Gdy w niedzielę, 7 stycznia br., nie odbył się ingres, a ks. abp Wielgus złożył rezygnację, wydawało się, że jego zaciekli przeciwnicy już osiągnęli pełne zwycięstwo. Wówczas jeden z moich znajomych powiedział: "zobaczysz, oni i tak mu nie dadzą spokoju". Przypomniałem sobie obecnie te słowa. Stopień nienawiści do arcybiskupa rzeczywiście przeraża. Ludzie, którzy nawet tak ciepły i życzliwy list od Papieża starają się obrócić przeciw arcybiskupowi, chyba zrobią wszystko, aby nie oglądać tego, którego przebodli. I jeszcze jedno. Cała sytuacja z atakiem na księdza arcybiskupa to, niestety, także zgorszenie dla świata. Kraj, w którym objawiło się z nową mocą orędzie Bożego Miłosierdzia, kraj wielkiego Papieża Jana Pawła II, jawi się jako ten, który nie zdaje egzaminu choćby z elementarnej zasady miłości bliźniego. To materiał do głębokiej wielkopostnej refleksji dla nas wszystkich.
Nowe pojawienie się wirusa i stan epidemii ogłoszono w zeszłym tygodniu.
Kontrakty z NFZ wystarczają tylko na pokrycie podstawowych kosztów - zwraca uwagę organizacja.
8-letni Roman Oleksiw doznał oparzeń czwartego stopnia blisko połowy ciała.