Co się naprawdę zdarzyło w diecezji płockiej?

- Tekst przyjąłem bardzo boleśnie - mówi ks. Bogdan Czupryn, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku. To jedyny z ważnych księży diecezji, który zgodził się porozmawiać z Rz. -Biorąc pod uwagę czas mojej pracy w seminarium, w którym jestem półtora roku, i moją wiedzę na ten temat, mogę powiedzieć, że nie znam żadnego kleryka, który byłby przez kogoś molestowany seksualnie w seminarium. Poza tym klerycy wiedzą, że jeżeli mają jakieś problemy, to mogą przyjść i porozmawiać. Tak to funkcjonuje. - Ale teraz ksiądz już wie, że dzieje się coś niedobrego. - Podtrzymuję to, co powiedziałem przed chwilą: gdy chodzi o wykorzystywanie kleryków w czasie studiów seminaryjnych, żadnej wiedzy na ten temat nie mam. Podtrzymuję to z całą odpowiedzialnością. Ks. Kazimierz Dziadak, rzecznik diecezji, wyłączył telefon. Kanclerz kurii ks. Kazimierz Ziółkowski był dla nas nieuchwytny. W sobotę w tekście "Zgorszenie w diecezji płockiej" Rz napisała, że władze diecezji, w tym abp Stanisław Wielgus, wiedziały o wykorzystywaniu seksualnym kleryków. Co najmniej kilku księży diecezji wykorzystało zaufanie swoich nieletnich podopiecznych, żeby zbliżyć się do chłopców i nawiązać z nimi kontakty seksualne. Wśród historii, które poznaliśmy, powtarzają się te same nazwiska księży z diecezji. Ale hierarchowie - choć byli informowani o sprawie - nie podjęli żadnych skutecznych działań, żeby uniemożliwić podejrzanym księżom kontakty z młodzieżą. Przez ostatnie siedem lat diecezją rządził abp Stanisław Wielgus. Płocka kuria co najmniej od sześciu lat wiedziała o przypadkach molestowania. Informowali ją między innymi proboszczowie parafii, z których pochodzą pozostałe ofiary. Duchowni, którzy potwierdzali nasze informacje, prosili o zachowanie anonimowości. Księża, którzy mieli wykorzystywać seksualnie podopiecznych, nie przyznają się do tego. Ale do redakcji Rz zgłaszają się osoby, które w przeszłości informowały kurię o molestujących księżach. Jednym z nich jest młody mężczyzna, który zadzwonił do Rz po artykule. Redakcja nie ujawnia jego nazwiska - mieszka na terenie jednej z parafii w diecezji płockiej. Przez wiele lat pełnił tam służbę liturgiczną. Dwa lata temu zaczął dostawać na komórkę esemesy z propozycjami seksualnymi. Ustalił, że dostaje je od miejscowego proboszcza. Latem 2006 r. zgłosił sprawę kurii, ale odpowiedzi nie otrzymał do dzisiaj. Proboszcz, który składał mu propozycje, nadal pracuje w tej samej parafii. W sobotniej Rz opisano m.in. przypadek księdza Jarosława N., któremu prokuratura postawiła zarzut rozpowszechniania zdjęć pornograficznych z udziałem dzieci. Aresztowany i zwolniony za kaucją, w podpłockim Brańszczyku zasiadł w jury konkursu kolęd i pastorałek śpiewanych przez dzieci. Inny ksiądz opisany przez Rz, K. - były wykładowca seminarium w Płocku - po oskarżeniu o molestowanie odszedł z seminarium - ale wciąż pracuje z klerykami. Świadkowie opowiedzieli Rz o kapłanie, który kilka lat temu miał molestować ministrantów w zakrystii. Interweniowali rodzice chłopców. Sprawę zgłosili prokuraturze, jednak potem wycofali się z oskarżeń. Kapłani, co do których istniały podejrzenia, że molestowali nieletnich, pracowali w szkołach. Niektórzy wciąż są duszpasterzami młodzieży, opiekunami ministrantów. Ks. Zbigniew Paweł Maciejewski, wikariusz parafii w Mławie, jedyny, który nie boi się ujawnić nazwiska: - Istnieje uzasadnione podejrzenie, że w naszej diecezji są duchowni, którzy mogą nakłaniać młodych ludzi do praktyk homoseksualnych. Przez tę sytuację cierpi wielu kapłanów. Od redakcji Przypomnijmy, że zaraz po wysunięciu oskarżeń przez Wprost płocka kuria wydała oświadczenie, w którym odparła zarzuty.