Holenderski statek aborcyjny niedługo ponownie wyruszy w drogę do europejskich portów. Taką decyzję podjęło w sobotę holenderskie Ministerstwo Zdrowia - donosi Rzeczpospolita.
Jeszcze w 2004 roku władze resortu zabroniły statkowi należącemu do organizacji feministycznej Kobiety na Falach międzynarodowej działalności - przypomina Rz. Zarządzono wtedy ściślejszą kontrolę fundacji, która go finansuje. Statek mógł pływać wyłącznie po wodach holenderskich, w pobliżu kliniki w Amsterdamie, z którą ma umowę. Rada Państwa zadecydowała jednak, że zakaz jest niezgodny z prawem. Pływająca klinika aborcyjna będzie więc mogła się poruszać powodach eksterytorialnych, umożliwiając dokonywanie aborcji kobietom z krajów, w których przerywanie ciąży jest nielegalne. Rok temu szefowa Kobiet na Falach Rebecca Gomperts zapowiedziała, że statek ponownie przypłynie do Polski i Irlandii. Między 2001 a 2004 rokiem statek dobijał do brzegów krajów, w których aborcja jest zabroniona lub ograniczona. Zabierał na pokład kobiety zamierzające poddać się przerwaniu ciąży. Mimo iż jest tam gabinet zabiegowy, aborcji dokonywano za pomocą tabletek w czesnoporonnych na wodach międzynarodowych, kierując się liberalnymi przepisami prawa holenderskiego. W 2003 roku okręt "Langenort" zawitał do portu we Władysławowie, wywołując protesty obrońców życia. Feministki klaskały, Młodzież Wszechpolska pikietowała. Statek trzykrotnie wypływał poza polskie wody terytorialne, zabierając na pokład kobiety. Z powodu protestów było ich niewiele. Tylko nieliczne odważyły się skorzystać z usług kliniki. Za każdym razem celnicy stwierdzali ubytek zakazanych w Polsce środków aborcyjnych. Portugalia w 2004 roku w ogóle nie wpuściła na swoje wody pływającej kliniki aborcyjnej "Borndiep".
"Sejm przypomina ich jako żywe postaci reprezentujące wolną Polskę".
Kraj pogrążony jest w kryzysie humanitarnym o oszałamiających rozmiarach.
Chiny pokazują w ten sposób, że Afryka jest dla nich ważnym partnerem.