Ksiądz we wsi Bogdaniec czyta z ambony nazwiska osób, które nie wpłaciły składki na sprzątanie kościoła i publicznie nakazuje posprzątanie świątyni. - Nie życzę sobie, by ksiądz podczas mszy wymieniał moje nazwisko - mówi Gazecie Lubuskiej jedna z wyczytanych przez duchownego kobiet.
Mieszkańcy wsi Bogdaniec (woj. lubuskie) mają ładną świątynię. Świeżo po remoncie. Jest nowy dach, elewacja, ogrodzenie. Ale mają kłopot ze sprzątaniem. Według sołtysa na świątynię nie płaci jedna trzecia mieszkańców. Wyczytanie nazwisk parafian, którzy nie zapłacili miało się wydarzyć na niedzielnej mszy św. Jedni twierdzą, że ksiądz wyczytał nazwiska wszystkich osób, które nie zapłaciły rocznej składki 25 zł na sprzątanie kościoła. W zamian za to, publicznie wywołani mieli posprzątać świątynię. Drudzy upierają się, że duchowny wyczytał tylko dwa nazwiska. - Mieli oni przygotować kościół na przyszłą niedzielę. I co w tym złego? – pyta sołtys Bronisław Wiącek, który od 50 lat służy do mszy i dba o porządek w Domu Bożym. - Tyle złego, że teraz wszyscy wiedzą, że nie płacę! Po co na głos o tym mówić przy ludziach? – pytała nas rozżalona kobieta, która znalazła się w gronie niepłacących. Dziennikarze chcieli zapytać księdza, jak to było z czytaniem nazwisk na mszy, ale gdy usłyszał, że są z Gazety Lubuskiej, zamknął drzwi plebani. Sołtys Wiącek dziwi się ludziom, że w takiej sprawie gazetę zawiadomili. – Przecież można to wyjaśnić między sobą. Nie trzeba od razu do gazety dzwonić – mówi. Kiedyś normalną sprawą było, że ksiądz na mszy czytał, na którą rodzinę teraz przypada kolej sprzątania. Potem rada parafialna ustaliła, że porządki robić będzie jedna osoba, a pozostali będą się składać na kwiaty, świece i wszystko, co potrzeba, by świątynię utrzymać w czystości. Ustalono składkę: 25 zł na rok od rodziny. Porządkowym i zbierającym pieniądze został sołtys. – Mój ojciec był bardzo pobożny. Od niego nauczyłem się, jak żyć – opowiada Wiącek. Z czwórki jego dzieci, najmłodszy syn jest księdzem, a jedna z córek katechetką. Pan Bogdan, który mieszka w sąsiedztwie świątyni chwali sołtysa za porządki. – Czysto jest, plac wokół zadbany. Płacę 25 zł, bo to żaden wydatek. W przeliczeniu na miesiąc wychodzi 2 zł. I nie rozumiem oburzenia tych, którzy na mszy zostali wyczytani - mówi mężczyzna. Sołtys dodaje: - Na kościół nie płaci ponad 30 rodzin. Kobieta wyczytana przez księdza dalej nie zamierza płacić, ani sprzątać. – Mam 600 zł renty. Ledwo starcza mi na życie – mówi. Mężczyzna, którego duchowny też publicznie wspomniał, ma żal, że padło jego imię. – Czemu ksiądz nie wyznaczył mojej żony? Przecież wiadomo, że ja nie pójdę sprzątać, tylko ona. Poza tym, dlaczego nikt z nami tego nie uzgodnił? Żonie nie pasowało iść do kościoła, bo pracuje – dodaje. Mieszkańcy Bogdańca mają ładną świątynię. Świeżo po remoncie. Jest nowy dach, elewacja, ogrodzenie. Jak dowiedzieliśmy się od sołtysa w kościelnej gablocie wisiała do niedawna lista osób, które dały pieniądze na remont i ile dały. – Ludzie nie mieli o to żalu. No bo co to takiego? Tu i tak wszyscy się znają – tłumaczy Wiącek. Ks. Andrzej Sapieha, rzecznik prasowy kurii biskupiej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej nie chce oceniać postępowania księdza z parafii w Bogdańcu. – Trudno dawać receptę, jak w takiej sytuacji powinien zachować się proboszcz. Wszystko zależy od wyczucia księdza, tego na ile one zna swoich parafian i na co może sobie pozwolić. Z drugiej strony, nie ma co ukrywać, że małe parafie źle stoją finansowo. Zależą tylko od stopnia zaangażowania swoich parafian. Być może ksiądz w taki sposób chciał zmobilizować ich do większego włączenia się w życie kościoła – podkreśla ks. Sapieha.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.