Chcą rozdawać na koloniach pigułki „po stosunku"

Komentarzy: 6

Życie Warszawy/a.

publikacja 02.06.2007 05:01

Czy na koloniach nastolatki będą miały do dyspozycji antykoncepcję „po stosunku"? Domaga się tego od Romana Giertycha Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - donosi Życie Warszawy.

– Na koloniach nastolatki często przeżywają swój pierwszy raz, dlatego powinny mieć zapewnioną ochronę przed niechcianą ciążą – uważa Wanda Nowicka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Organizacja będzie się domagać od ministra edukacji Romana Giertycha, by wychowawcy lub lekarze na obozach i koloniach dla młodzieży mieli do dyspozycji antykoncepcję postkoitalną. Stosuje się ją w ciągu 72 godzin po stosunku w nagłych przypadkach, np. w przypadku pęknięcia prezerwatywy. MEN odpowiada, że nic nie zrobi w tej sprawie, a Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny może pozwać do sądu. – To haniebne i kryminalne postulaty. Te panie chcą niszczyć zdrowie naszych dzieci. Przecież wiele kobiet wykrwawiło się na śmierć po zażyciu tych leków. One powinny być zakazane. To wielki błąd, że trafiły do aptek – mówi Hanna Wujkowska, doradca Ministerstwa Edukacji ds. ochrony życia w szkole. I dodaje, że ustawa o planowaniu rodziny zakazuje dobrowolnego zabijania nienarodzonych dzieci. Antykoncepcja postkoitalna była wprowadzana na polski rynek głównie z myślą o kobietach, które zostały zgwałcone. Jeśli wyrażą taką wolę, lekarz po badaniu może im podać tabletkę „po”. Dotyczy to rocznie około tysiąca kobiet. – W żadnym razie nie można takich tabletek stosować jak cukierka. Należy je zażywać tylko w kryzysowych sytuacjach, a młodym dziewczynkom w ogóle bym go odradzał – mówi prof. Marek Spaczyński, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. A dr Jacek Tulimowski dodaje, że tabletki mogą wywołać m.in. wymioty i bóle brzucha. A ich zażycie, gdy kobieta już jest w ciąży, może doprowadzić do ciąży pozamacicznej. Pomysł, by wychowawcy na koloniach mieli w apteczkach takie leki, wydaje się nierealny także z innego powodu. Wydaje się je wyłącznie na receptę. A w przypadku osób niepełnoletnich zgodę na podanie takiego środka muszą wyrazić rodzice. Federacja chce również, by na każdym obozie była odpowiednio przeszkolona osoba odpowiedzialna za edukację seksualną nastolatków. – Podczas kursów dla wychowawców kolonijnych nie pada ani jedno słowo dotyczące seksu wśród młodzieży. Także szkoły w żaden sposób nie edukują dzieci, jak uchronić się przed niechcianą ciążą. Winę za to ponosi Ministerstwo Edukacji – twierdzi Nowicka. Jednak i tu resort nie zamierza nic robić. – Od wychowywania dzieci jest mama i tata, a indoktrynowanie dzieci na koloniach jest zabronione – podkreśla Wujkowska. Od redakcji No to mamy zwycięzcę konkursu na głupotę roku. (as)

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona